- Za tobą! Masakra, Julka możemy już jechać? Założę się o piwo, że się spóźnimy!
- W takim razie zakład! - podeszłam do Sergio, który razem z Ikerem czekał na mnie w salonie i podałam mu rękę. - Iker. Przetnij.
Kiwnęłam głową na przyjaciela, a ten ze znudzeniem wykonał moje polecenie.
Pakowałam się na zgrupowanie, ale jak zawsze nie miałam pewności, czy wszystko zabrałam. Moi przyjaciele czekali na mnie już dziesięć minut. Nie należą do ludzi cierpliwych.
- Dobra, a teraz rusz dupe i chodź.
Powiedział Iker, podnosząc moją walizkę.
- No dobra, dobra! Jejku, jakie wy macie problemy.
Prychnęłam na Casillasa, biorąc do ręki torbę podręczną.
- Powiedziałbym coś, ale nie mam zamiaru się teraz kłócić, bo już jesteśmy spóźnieni.
Powiedział Ramos, biorąc moją drugą walizkę.
- Faceci.
Burknęłam pod nosem, zamykając drzwi do mieszkania.
- Nie narzekaj tam, bo pobiegniesz za samochodem.
Sergio pokazał mi język, a Iker głośno się zaśmiał.
***
- Siedzę z tobą Zgredzie!
Zajęłam miejsce koło Ikera po rozmowie z selekcjonerem reprezentacji, który przywitał mnie w swoim zespole. Oficjalnego przywitania z reprezentacją jeszcze nie miałam, odbędzie się ono w Brazylii.
- Super.. Znowu ty.
- Wiem, że się cieszysz.
Pocałowałam przyjaciela w policzek, a ten udał, że wymiotuje. Klepnęłam go w ramię i oboje się zaśmialiśmy.
- Jak tam? Denerwujesz się?
- Szczerze? Nie. Mam Ciebie i Sergio, nie mam się czego bać. Piłkarze raczej mnie nie zjedzą.
- No tak, głupie pytanie. Będzie jeszcze Cesc i Gerard..
- Właśnie! Muszę strzelić sobie z nimi fotkę. Obiecałam Patrykowi, że mu wyślę.
- Ta, misja życia.
Iker pokazał mi język, a ja klepnęłam go w ramię.
- Bardzo śmieszne. Zaraz wracam.
Puściłam mu oczko i udałam się w poszukiwaniu toalety.
- Julka! Przyniesiesz mi wody?
Odwróciłam się i pokazałam mu kciuka. Następnie zrobiłam szybki obrót, przy którym wpadłam na czyjąś umięśnioną klatkę piersiową.
- No hej.
Cesc.. Te jego hipnotyzujące spojrzenie.
- Hej! Miło Cię widzieć.
Uśmiechnął się i podrzucił jabłkiem, które trzymał w dłoni.
- Mi Ciebie również. Lubisz na mnie wpadać, co?
Oparł się o jeden z foteli i podparł podbródek na ręce.
- Nie, to czysty przypadek.
Zaśmiałam się i założyłam niesforny kosmyk włosów za ucho.
- Przypadek? Znam inne, bardziej pasujące w tej sytuacji słowo na literę "p".
- Jakie?
Również oparłam się o fotel i spojrzałam w jego oczy.
- Przeznaczenie.
Odsłonił w szerokim uśmiechu białe zęby, następnie gryząc jabłko. Prychnęłam i wzięłam od niego owoc.
- Powiedzmy, że pasuje idealnie.
Utrzymywałam kontakt wzrokowy i zatopiłam zęby w jabłku.
- No proszę.. A Iker może czekać na swoją wodę, tak?
Sergio stanął obok mnie i spojrzał na Cesca.
- No cześć Ramos. Cieszysz się, że za niedługo zagramy w jednej drużynie?
Cesc zapytał go z wymuszoną uprzejmością.
- Tryskam entuzjazmem.
Chłodno mu odpowiedział, nie spuszczając z niego wzroku.
- Popatrz, jest nas dwóch.
Ton jego głosu był równie nieprzyjemny. Zaczynała mnie krępować obecna sytuacja, więc stanęłam między nimi dwoma i klasnęłam w dłonie.
- No! To ja lecę po wodę dla Ikera, a wy tu porozmawiajcie.. Tylko w między czasie się nie pozabijajcie.
Dodałam szeptem, ale bardziej do siebie, niż do nich.
- Oczywiście! Stęskniłem się za moim Madryckim kolegą.
Sergio zaśmiał się z zażenowaniem i obrócił głową w stronę okna.
- Przykro mi bardzo, ale ja jakoś nie czuję tego co ty Cesc.
Odwrócił się i udał na swoje miejsce w samolocie.
- Ale kiedyś koniecznie musimy wymienić się ploteczkami Sergio! - Cesc krzyknął jeszcze do niego, na koniec śmiejąc się do siebie. - jak ja go nie lubię. - powiedział odwracając się w moją stronę, ponownie gryząc jabłko. - do zobaczenia w Brazylii. - pożegnał się uśmiechem i ruszył na swoje miejsce.
- Masakra.
Podsumowałam sobie szeptem i ruszyłam w kierunku stewardesy, prosząc o wodę, którą zaraz dostałam.
Później skorzystałam z toalety i szybko wróciłam do Ikera. Siadając na fotel, głośno wypuściłam powietrze.
- Co jest?
Zapytał, wyciągając słuchawki z uszu.
- Nie wiedziałam, że Cesc i Sergio pałają do siebie taką sympatią.
Powiedziałam to z przesadzoną ironią i podałam przyjacielowi wodę. Odkręcił ją, zrobił parę łyków i następnie zakręcił.
- No cóż.. Romans między nimi z każdym spotkaniem staję się coraz intensywniejszy.
Spojrzeliśmy na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem, co wywołało zainteresowanie innych piłkarzy reprezentacji Hiszpanii.
Zajęłam miejsce koło Ikera po rozmowie z selekcjonerem reprezentacji, który przywitał mnie w swoim zespole. Oficjalnego przywitania z reprezentacją jeszcze nie miałam, odbędzie się ono w Brazylii.
- Super.. Znowu ty.
- Wiem, że się cieszysz.
Pocałowałam przyjaciela w policzek, a ten udał, że wymiotuje. Klepnęłam go w ramię i oboje się zaśmialiśmy.
- Jak tam? Denerwujesz się?
- Szczerze? Nie. Mam Ciebie i Sergio, nie mam się czego bać. Piłkarze raczej mnie nie zjedzą.
- No tak, głupie pytanie. Będzie jeszcze Cesc i Gerard..
- Właśnie! Muszę strzelić sobie z nimi fotkę. Obiecałam Patrykowi, że mu wyślę.
- Ta, misja życia.
Iker pokazał mi język, a ja klepnęłam go w ramię.
- Bardzo śmieszne. Zaraz wracam.
Puściłam mu oczko i udałam się w poszukiwaniu toalety.
- Julka! Przyniesiesz mi wody?
Odwróciłam się i pokazałam mu kciuka. Następnie zrobiłam szybki obrót, przy którym wpadłam na czyjąś umięśnioną klatkę piersiową.
- No hej.
Cesc.. Te jego hipnotyzujące spojrzenie.
- Hej! Miło Cię widzieć.
Uśmiechnął się i podrzucił jabłkiem, które trzymał w dłoni.
- Mi Ciebie również. Lubisz na mnie wpadać, co?
Oparł się o jeden z foteli i podparł podbródek na ręce.
- Nie, to czysty przypadek.
Zaśmiałam się i założyłam niesforny kosmyk włosów za ucho.
- Przypadek? Znam inne, bardziej pasujące w tej sytuacji słowo na literę "p".
- Jakie?
Również oparłam się o fotel i spojrzałam w jego oczy.
- Przeznaczenie.
Odsłonił w szerokim uśmiechu białe zęby, następnie gryząc jabłko. Prychnęłam i wzięłam od niego owoc.
- Powiedzmy, że pasuje idealnie.
Utrzymywałam kontakt wzrokowy i zatopiłam zęby w jabłku.
- No proszę.. A Iker może czekać na swoją wodę, tak?
Sergio stanął obok mnie i spojrzał na Cesca.
- No cześć Ramos. Cieszysz się, że za niedługo zagramy w jednej drużynie?
Cesc zapytał go z wymuszoną uprzejmością.
- Tryskam entuzjazmem.
Chłodno mu odpowiedział, nie spuszczając z niego wzroku.
- Popatrz, jest nas dwóch.
Ton jego głosu był równie nieprzyjemny. Zaczynała mnie krępować obecna sytuacja, więc stanęłam między nimi dwoma i klasnęłam w dłonie.
- No! To ja lecę po wodę dla Ikera, a wy tu porozmawiajcie.. Tylko w między czasie się nie pozabijajcie.
Dodałam szeptem, ale bardziej do siebie, niż do nich.
- Oczywiście! Stęskniłem się za moim Madryckim kolegą.
Sergio zaśmiał się z zażenowaniem i obrócił głową w stronę okna.
- Przykro mi bardzo, ale ja jakoś nie czuję tego co ty Cesc.
Odwrócił się i udał na swoje miejsce w samolocie.
- Ale kiedyś koniecznie musimy wymienić się ploteczkami Sergio! - Cesc krzyknął jeszcze do niego, na koniec śmiejąc się do siebie. - jak ja go nie lubię. - powiedział odwracając się w moją stronę, ponownie gryząc jabłko. - do zobaczenia w Brazylii. - pożegnał się uśmiechem i ruszył na swoje miejsce.
- Masakra.
Podsumowałam sobie szeptem i ruszyłam w kierunku stewardesy, prosząc o wodę, którą zaraz dostałam.
Później skorzystałam z toalety i szybko wróciłam do Ikera. Siadając na fotel, głośno wypuściłam powietrze.
- Co jest?
Zapytał, wyciągając słuchawki z uszu.
- Nie wiedziałam, że Cesc i Sergio pałają do siebie taką sympatią.
Powiedziałam to z przesadzoną ironią i podałam przyjacielowi wodę. Odkręcił ją, zrobił parę łyków i następnie zakręcił.
- No cóż.. Romans między nimi z każdym spotkaniem staję się coraz intensywniejszy.
Spojrzeliśmy na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem, co wywołało zainteresowanie innych piłkarzy reprezentacji Hiszpanii.
***
- Julka, budź się. Jesteśmy w Brazylii.
Poczułam, jak Iker delikatnie klepie mnie po ramieniu. Przeciągnęłam się leniwie na swoim siedzeniu i opornie się z niego podniosłam.
- Dopiero teraz poczułam, że chyba się boję.
Iker prychnął i przepuścił mnie przy wyjściu z samolotu.
- Julia Romeo się czegoś boi? Nie uwierzę. Za nic w świecie.
Zaśmiałam się i wyciągnęłam telefon, spoglądając z dumą na swoje odbicie w ekranie telefonu, co wywołało śmiech u osoby tuż za mną.
- Gerard!
Szybo się odwróciłam i rzuciłam w ramiona piłkarza FC Barcelony.
- No witam najsympatyczniejszą polkę na świecie!
- Mówisz tak, bo tylko jedną polkę znasz.
Wyszczerzył się w uśmiechu i objął mnie ramieniem.
- Jak tam praca w Madrycie?
- Nie narzekam. Chodź Kepler zdążył na mnie naskarżyć trenerowi i dostałam, że tak powiem 'pierwszą żółtą kartkę'.
Zacisnęłam wargi i spojrzałam na stopera. Patrzył chwilę przed siebie z bardzo śmieszną miną, ale po chwili zaczął się głośno śmiać.
- Mówiąc Kepler, miałaś na myśli Pepego?
- Tak, dokładnie.
Ponownie wybuchnął śmiechem, którym mnie zaraził.
- Pamiętam, jak na Gran Derbi Leo mu tak powiedział. Po paru minutach zrobił sobie spacer po jego ręce.
- Głupek. Nie lubię typa.
Powiedziałam znudzona, na co Pique mi przytaknął.
- A przestań.. Sympatyczny koleś.
Spojrzeliśmy po sobie i ponownie zaczęliśmy się śmiać. Poczułam, jak pomiędzy naszą dwójkę ktoś się przebija.
- No witam ponownie!
- Cesc! Musisz się tak drzeć? Krzyknąłeś mi prosto do ucha..
- Ojej Julka, nie narzekaj! Jakoś mnie uszy od jego skrzeczącego głosu nie zabolały.
- Wiesz dlaczego? Jesteś ode mnie dużo wyższy.. Masz uszy wyżej.. Nie wiem, czy ogarnąłeś.
Cesc zaśmiał się, a Gerard udał obrażoną minę i zrobił trzy kroki do przodu.
- Nie jesteście godni mojego towarzystwa.
Minęło 10 minut i wszyscy byliśmy już w hotelu, w którym zatrzymywała się reprezentacja Hiszpanii. Trener Vicente del Bosque dał nam pół godziny na rozpakowanie się. Po upływie tego czasu, mieliśmy wszyscy pojawić się na jadalni. To tam miała nastąpić moja 'prezentacja'. Z każdą minutą mój strach narastał. Nie wiedziałam, czy podołam takiemu wyzwaniu, jakim jest dopilnowanie, by stan fizyczny piłkarzy reprezentacji Hiszpanii był powyżej oczekiwań trenera. Jeden 'fałszywy ruch' i to moje ostatnie zgrupowanie.
Siedziałam rozłożona na tapczanie i pisałam sms-y z bratem, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
- No cześć.
W drzwiach stał szeroko uśmiechnięty Ramos w koszulce reprezentacji.
- No hej.
Odpowiedziałam z równie szerokim uśmiechem i gestem zaprosiłam go do pokoju. Sergio kiwnął głową i zajął moje wcześniejsze miejsce na tapczanie.
- Jak tam?
- Chyba spoko.
- Chyba?
Spojrzał na mnie uroczo się uśmiechając.
- No.. Bo.. Znam dość sporą część drużyny, zdobyłam zaufanie trenera, ale to raczej normalne, że się denerwuję.
- Czy ja wiem..
- A ty się nie denerwowałeś, na swoim pierwszym zgrupowaniu?
Ponownie na mnie spojrzał z szeroko otwartą buzią. Chyba chciał coś powiedzieć, ale ostatecznie zrezygnował. Kiwnął głową i pomachał palcem wskazującym w moją stronę, po chwili rozkładając bezradnie ręce.
- Okey, zwracam honor.
Uśmiechnęłam się i wstałam z miejsca, udając się w kierunku drzwi.
- Myślę, że przyszedłeś po mnie, bym się nie spóźniła na zbiórkę.
Sergio szybko wstał i otworzył drzwi, przepuszczając mnie w nich.
- Otóż to. Wspaniałomyślny Sergio, zawsze do usług.
Ukłonił się przede mną, chwytając moją dłoń, następnie delikatnie ją całując. Zaśmiałam się i klepnęłam go w ramie.
- Głupek. Chodź bo się spóźnimy.
W drodze na zbiórkę goniliśmy się po schodach, mijając przy tym Cesca i Gearda. Gdy byliśmy już w wyznaczonym przez trenera miejscu, zajęliśmy miejsca z przodu.
- Pierwsza!
- No dałem Ci wygrać.
Wzruszył ramionami i usiadł na krześle.
- Jasne.
Szepnęłam mu do ucha i zajęłam miejsce obok niego. Spojrzeliśmy na siebie, a ten wystawił język w moją stronę i udał, że mnie koło niego nie ma, zasłaniając dłonią moją twarz. Zaśmiałam się i ściągnęłam jego rękę z swojej twarzy.
- Duże dziecko.
- Odezwała się.
- Co tam dyskutujecie?
Miejsce po mojej drugiej stronie zajął Cesc. Zawsze na jego widok moje usta układają się w uśmiechu. Nie wiem, dlaczego jego obecność tak na mnie działa.
- Nic. Sergio zachowuje się jak dziecko.
Klepnęłam przyjaciela w ramię, a ten od niechcenia spojrzał na Fabregasa.
- No tak.. Skomentowałbym, ale trener już jest.
Ironicznie uśmiechnął się do Madryckiej '4' i zwrócił się do Gerarda, który siedział po jego drugiej stronie.
Nie przypuszczałam, że zespół tak ciepło mnie przyjmie. Złapałam bardzo dobry kontakt z Xavim i Andresem Iniestą, których na sam początek naszej znajomości, poprosiłam o autografy i koszulki.
Schodziłam właśnie po schodach w drodze na boisko niedaleko hotelu. Piłkarze mieli dziś wolne od treningu, ale jak to piłkarze - długo bez piłki nie wytrzymają. Obiecałam Ikerowi, że przyjdę popatrzeć i ewentualnie zagrać.
Po paru minutach siedziałam na trawie ciesząc się Brazylijskim słońcem. Piłkarze w tym czasie rozgrywali mecz. Można go było nazwać 'małym El Elasico'.
- JULKA! Podnoś ciężkie cztery litery i wbijaj na boisko!
Zdjęłam okulary przeciwsłoneczne i ze zdumieniem spojrzałam na Pique.
- Jest was po równo, a ja nie umiem grać.
- Navas już nie gra, możesz go zastąpić. A 'nie umie grać' nie wchodzi w grę. Iker mówił, że zagrasz.
Spojrzałam na Casillasa z wyrzutem, a ten puścił mi całusa. Przewróciłam oczami i założyłam ręce na klatce piersiowej.
- Nie gram i koniec.
Miałam zamiar zając moje poprzednie miejsce, jednak poczułam, że ktoś bierze mnie na ręce i niesie na boisko.
- Carles! Nawet ty przeciwko mnie?!
Zaśmiałam się razem z resztą piłkarzy, kiedy to'Tarzan' postawił mnie na murawie.
- Młoda słuchaj.. Obietnica, to obietnica. A teraz zajmuj miejsce Gerarda. Piqusiowi zachciało się gry w ataku.
Kapitan Barcy pogroził mi palcem, na koniec się uśmiechając. Zasalutowałam mu i pobiegłam w wyznaczonym przez niego miejsce.
- Iker! Policzymy się po meczu!
Krzyknęłam do najlepszego przyjaciela, który tylko wystawił kciuk w moją stronę.
Graliśmy niecałe półgodziny i zrobiliśmy sobie przerwę przed drugą częścią gry. Nie wiem jaki był wynik, nikt tego nie liczył. Schodziłam z boiska w towarzystwie Xabiego Alonso, z którym rozmawiałam na temat jego wcześniejszej kontuzji. Naszą rozmowę przeszkodził dźwięk jego telefonu. Przeprosił mnie i odszedł na bok, by go odebrać. Ja w tym czasie odwróciłam się w przeciwną stronę i wyciągnęłam swój telefon, by odpisać na ostatniego sms-a Patryka. Poczułam, że na kogoś wpadam.
- No nie.. To musi być przeznaczenie moja droga.
Cesc stał przede mną bez koszulki, uśmiechając się nieśmiele i popijając wodę. 'Ale on ma klatę'.
- Ty to robisz specjalnie Fabregas!
Zaśmiałam się i pokazałam mu język.
- Może tak.. Może nie.. Jeśli Ci się to nie podoba, to mogę przestać na Ciebie wpadać..
Pokręciłam głową, ponownie się śmiejąc.
- Dobra Panowie!.. I Julka! Na boisko! JUŻ, JUŻ!
Zagrzewał nas do gry Victor Valdes. Każdy posłusznie udał się w stronę boiska, by rozpocząć drugą część gry.
- Ja rezygnuję. - oczy każdego skierowane były na Gerarda. - naciągnąłem coś, a nie chciałbym przeciążyć mięśnia.. Za niedługo gramy z Brazylią.
Pokręciłam głową i zaśmiałam się do siebie.
- Piquś! Coś czuję, że jutro masz trening pod moim czujnym okiem!
Hiszpan uśmiechnął się i wyciągnął kciuk w moją stronę, wracając do hotelu.
- No dobra, ale my gramy! Silva, rozpoczynacie.
Puyol jest idealnym dyrygentem. Ma niezwykłą charyzmę. Wspaniały z niego kapitan.
Nie minęło 10 minut gry, a po drugiej stronie boiska na murawie z bólu zwijał się Fabregas. Jako fizjoterapeutka podbiegłam do niego zapytać, co się stało. Koło niego stał zdenerwowany Sergio.
- Cesc, co Cię konkretnie boli?
- Kostka..
- No nie symuluj już! Nawet Cię nie dotknąłem.
Ramos rozłożył ręce patrząc z politowaniem na Fabregasa.
- Może i nie dotknąłeś, ale z kostką coś jest nie tak.
Odpowiedział chłodnie w jego stronę i ściągnął buta, masując obolałą kostkę.
- Oj Cesc, Cesc.. Razem z Gerardem masz jutro ze mną dodatkową sesję po treningu.
Pokręciłam głową wstając i podając mu rękę. Uśmiechnął się i skorzystał z mojej pomocy, by wstać.
- Ja tam się ciesze.
___________________________________________________
CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)
Taki Baaaardzo długi :D ale przyjemnie mi się go pisało i nie potrafiłam się opanować, by go zakończyć <3 xd
Dla anonimka z aska, który nie mógł się doczekać rozdziału :D
Do następnego ;*
Poczułam, jak Iker delikatnie klepie mnie po ramieniu. Przeciągnęłam się leniwie na swoim siedzeniu i opornie się z niego podniosłam.
- Dopiero teraz poczułam, że chyba się boję.
Iker prychnął i przepuścił mnie przy wyjściu z samolotu.
- Julia Romeo się czegoś boi? Nie uwierzę. Za nic w świecie.
Zaśmiałam się i wyciągnęłam telefon, spoglądając z dumą na swoje odbicie w ekranie telefonu, co wywołało śmiech u osoby tuż za mną.
- Gerard!
Szybo się odwróciłam i rzuciłam w ramiona piłkarza FC Barcelony.
- No witam najsympatyczniejszą polkę na świecie!
- Mówisz tak, bo tylko jedną polkę znasz.
Wyszczerzył się w uśmiechu i objął mnie ramieniem.
- Jak tam praca w Madrycie?
- Nie narzekam. Chodź Kepler zdążył na mnie naskarżyć trenerowi i dostałam, że tak powiem 'pierwszą żółtą kartkę'.
Zacisnęłam wargi i spojrzałam na stopera. Patrzył chwilę przed siebie z bardzo śmieszną miną, ale po chwili zaczął się głośno śmiać.
- Mówiąc Kepler, miałaś na myśli Pepego?
- Tak, dokładnie.
Ponownie wybuchnął śmiechem, którym mnie zaraził.
- Pamiętam, jak na Gran Derbi Leo mu tak powiedział. Po paru minutach zrobił sobie spacer po jego ręce.
- Głupek. Nie lubię typa.
Powiedziałam znudzona, na co Pique mi przytaknął.
- A przestań.. Sympatyczny koleś.
Spojrzeliśmy po sobie i ponownie zaczęliśmy się śmiać. Poczułam, jak pomiędzy naszą dwójkę ktoś się przebija.
- No witam ponownie!
- Cesc! Musisz się tak drzeć? Krzyknąłeś mi prosto do ucha..
- Ojej Julka, nie narzekaj! Jakoś mnie uszy od jego skrzeczącego głosu nie zabolały.
- Wiesz dlaczego? Jesteś ode mnie dużo wyższy.. Masz uszy wyżej.. Nie wiem, czy ogarnąłeś.
Cesc zaśmiał się, a Gerard udał obrażoną minę i zrobił trzy kroki do przodu.
- Nie jesteście godni mojego towarzystwa.
***
Minęło 10 minut i wszyscy byliśmy już w hotelu, w którym zatrzymywała się reprezentacja Hiszpanii. Trener Vicente del Bosque dał nam pół godziny na rozpakowanie się. Po upływie tego czasu, mieliśmy wszyscy pojawić się na jadalni. To tam miała nastąpić moja 'prezentacja'. Z każdą minutą mój strach narastał. Nie wiedziałam, czy podołam takiemu wyzwaniu, jakim jest dopilnowanie, by stan fizyczny piłkarzy reprezentacji Hiszpanii był powyżej oczekiwań trenera. Jeden 'fałszywy ruch' i to moje ostatnie zgrupowanie.
Siedziałam rozłożona na tapczanie i pisałam sms-y z bratem, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
- No cześć.
W drzwiach stał szeroko uśmiechnięty Ramos w koszulce reprezentacji.
- No hej.
Odpowiedziałam z równie szerokim uśmiechem i gestem zaprosiłam go do pokoju. Sergio kiwnął głową i zajął moje wcześniejsze miejsce na tapczanie.
- Jak tam?
- Chyba spoko.
- Chyba?
Spojrzał na mnie uroczo się uśmiechając.
- No.. Bo.. Znam dość sporą część drużyny, zdobyłam zaufanie trenera, ale to raczej normalne, że się denerwuję.
- Czy ja wiem..
- A ty się nie denerwowałeś, na swoim pierwszym zgrupowaniu?
Ponownie na mnie spojrzał z szeroko otwartą buzią. Chyba chciał coś powiedzieć, ale ostatecznie zrezygnował. Kiwnął głową i pomachał palcem wskazującym w moją stronę, po chwili rozkładając bezradnie ręce.
- Okey, zwracam honor.
Uśmiechnęłam się i wstałam z miejsca, udając się w kierunku drzwi.
- Myślę, że przyszedłeś po mnie, bym się nie spóźniła na zbiórkę.
Sergio szybko wstał i otworzył drzwi, przepuszczając mnie w nich.
- Otóż to. Wspaniałomyślny Sergio, zawsze do usług.
Ukłonił się przede mną, chwytając moją dłoń, następnie delikatnie ją całując. Zaśmiałam się i klepnęłam go w ramie.
- Głupek. Chodź bo się spóźnimy.
W drodze na zbiórkę goniliśmy się po schodach, mijając przy tym Cesca i Gearda. Gdy byliśmy już w wyznaczonym przez trenera miejscu, zajęliśmy miejsca z przodu.
- Pierwsza!
- No dałem Ci wygrać.
Wzruszył ramionami i usiadł na krześle.
- Jasne.
Szepnęłam mu do ucha i zajęłam miejsce obok niego. Spojrzeliśmy na siebie, a ten wystawił język w moją stronę i udał, że mnie koło niego nie ma, zasłaniając dłonią moją twarz. Zaśmiałam się i ściągnęłam jego rękę z swojej twarzy.
- Duże dziecko.
- Odezwała się.
- Co tam dyskutujecie?
Miejsce po mojej drugiej stronie zajął Cesc. Zawsze na jego widok moje usta układają się w uśmiechu. Nie wiem, dlaczego jego obecność tak na mnie działa.
- Nic. Sergio zachowuje się jak dziecko.
Klepnęłam przyjaciela w ramię, a ten od niechcenia spojrzał na Fabregasa.
- No tak.. Skomentowałbym, ale trener już jest.
Ironicznie uśmiechnął się do Madryckiej '4' i zwrócił się do Gerarda, który siedział po jego drugiej stronie.
***
Nie przypuszczałam, że zespół tak ciepło mnie przyjmie. Złapałam bardzo dobry kontakt z Xavim i Andresem Iniestą, których na sam początek naszej znajomości, poprosiłam o autografy i koszulki.
Schodziłam właśnie po schodach w drodze na boisko niedaleko hotelu. Piłkarze mieli dziś wolne od treningu, ale jak to piłkarze - długo bez piłki nie wytrzymają. Obiecałam Ikerowi, że przyjdę popatrzeć i ewentualnie zagrać.
Po paru minutach siedziałam na trawie ciesząc się Brazylijskim słońcem. Piłkarze w tym czasie rozgrywali mecz. Można go było nazwać 'małym El Elasico'.
- JULKA! Podnoś ciężkie cztery litery i wbijaj na boisko!
Zdjęłam okulary przeciwsłoneczne i ze zdumieniem spojrzałam na Pique.
- Jest was po równo, a ja nie umiem grać.
- Navas już nie gra, możesz go zastąpić. A 'nie umie grać' nie wchodzi w grę. Iker mówił, że zagrasz.
Spojrzałam na Casillasa z wyrzutem, a ten puścił mi całusa. Przewróciłam oczami i założyłam ręce na klatce piersiowej.
- Nie gram i koniec.
Miałam zamiar zając moje poprzednie miejsce, jednak poczułam, że ktoś bierze mnie na ręce i niesie na boisko.
- Carles! Nawet ty przeciwko mnie?!
Zaśmiałam się razem z resztą piłkarzy, kiedy to'Tarzan' postawił mnie na murawie.
- Młoda słuchaj.. Obietnica, to obietnica. A teraz zajmuj miejsce Gerarda. Piqusiowi zachciało się gry w ataku.
Kapitan Barcy pogroził mi palcem, na koniec się uśmiechając. Zasalutowałam mu i pobiegłam w wyznaczonym przez niego miejsce.
- Iker! Policzymy się po meczu!
Krzyknęłam do najlepszego przyjaciela, który tylko wystawił kciuk w moją stronę.
Graliśmy niecałe półgodziny i zrobiliśmy sobie przerwę przed drugą częścią gry. Nie wiem jaki był wynik, nikt tego nie liczył. Schodziłam z boiska w towarzystwie Xabiego Alonso, z którym rozmawiałam na temat jego wcześniejszej kontuzji. Naszą rozmowę przeszkodził dźwięk jego telefonu. Przeprosił mnie i odszedł na bok, by go odebrać. Ja w tym czasie odwróciłam się w przeciwną stronę i wyciągnęłam swój telefon, by odpisać na ostatniego sms-a Patryka. Poczułam, że na kogoś wpadam.
- No nie.. To musi być przeznaczenie moja droga.
Cesc stał przede mną bez koszulki, uśmiechając się nieśmiele i popijając wodę. 'Ale on ma klatę'.
- Ty to robisz specjalnie Fabregas!
Zaśmiałam się i pokazałam mu język.
- Może tak.. Może nie.. Jeśli Ci się to nie podoba, to mogę przestać na Ciebie wpadać..
Pokręciłam głową, ponownie się śmiejąc.
- Dobra Panowie!.. I Julka! Na boisko! JUŻ, JUŻ!
Zagrzewał nas do gry Victor Valdes. Każdy posłusznie udał się w stronę boiska, by rozpocząć drugą część gry.
- Ja rezygnuję. - oczy każdego skierowane były na Gerarda. - naciągnąłem coś, a nie chciałbym przeciążyć mięśnia.. Za niedługo gramy z Brazylią.
Pokręciłam głową i zaśmiałam się do siebie.
- Piquś! Coś czuję, że jutro masz trening pod moim czujnym okiem!
Hiszpan uśmiechnął się i wyciągnął kciuk w moją stronę, wracając do hotelu.
- No dobra, ale my gramy! Silva, rozpoczynacie.
Puyol jest idealnym dyrygentem. Ma niezwykłą charyzmę. Wspaniały z niego kapitan.
Nie minęło 10 minut gry, a po drugiej stronie boiska na murawie z bólu zwijał się Fabregas. Jako fizjoterapeutka podbiegłam do niego zapytać, co się stało. Koło niego stał zdenerwowany Sergio.
- Cesc, co Cię konkretnie boli?
- Kostka..
- No nie symuluj już! Nawet Cię nie dotknąłem.
Ramos rozłożył ręce patrząc z politowaniem na Fabregasa.
- Może i nie dotknąłeś, ale z kostką coś jest nie tak.
Odpowiedział chłodnie w jego stronę i ściągnął buta, masując obolałą kostkę.
- Oj Cesc, Cesc.. Razem z Gerardem masz jutro ze mną dodatkową sesję po treningu.
Pokręciłam głową wstając i podając mu rękę. Uśmiechnął się i skorzystał z mojej pomocy, by wstać.
- Ja tam się ciesze.
___________________________________________________
CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)
Taki Baaaardzo długi :D ale przyjemnie mi się go pisało i nie potrafiłam się opanować, by go zakończyć <3 xd
Dla anonimka z aska, który nie mógł się doczekać rozdziału :D
Do następnego ;*
Fabrique <3 > Ramos -.-
OdpowiedzUsuńnie wiem dlaczego, ale nie cierpię Ramosa i "Keplera..
hmm.. może dlatego, że grają w Madrycie -.-
Rozdział świetny, uwielbiam <3 czekam z niecierpliwością na następny :D
zapraszam do siebie http://barcaalways4ever.blogspot.com/
bardzo przyjemnie się go czytało :)
OdpowiedzUsuńSergio zaczyna mnie wkurzać -,-
OdpowiedzUsuńCo chwile wpadanie na Cesca- on ma racje " przeznaczenie "
A ten "spacerek" Keplera po ręce Leo pamiętam. Wkurzył mnie totalnie.
Rozdział świetny i czekam na nexta :)
Jeju jaki kochany Iker i Cesc *.* I Pique też, jeju <3 Cudowny rozdzial, jestes mistrzynia dlugich postow <3 w ogole jestes mistrzynia! :3
OdpowiedzUsuńMrr...Cesc :D
OdpowiedzUsuńCzekam na następny, świetnie sie czytało <333
Omomom Cesc <3 I jeszcze Sergio i Iki :3 Zabieraj się do pisania następnego rozdziału! *-* Czekam :3
OdpowiedzUsuńHAhahaha to jest przewspaniałe <33
OdpowiedzUsuńFabregas <3 Pique <3 Ramos :(
Coś czuję, że Fabregas tylko liczył na treningi z Julią xdd
Czekam na nowy :D
Swieeeetnyyyyy rozdział myszeczko ! :3
OdpowiedzUsuńświetne <33
OdpowiedzUsuńFabs to zrobił specjalnie żeby mieć trening z Julią, ja to wiem! xdd
czekam na kolejny <33333
mmm jak słodko <3
OdpowiedzUsuńCesc <333 Fabsiu ma racje, to przeznaczenie :3 Awww jak ja uwielbiam tego bloga *_*
OdpowiedzUsuńSwietny, dłuuuugi rozdział <333
Ramos mnie wkurza powoli, ale i tak go bardzo lubię :3
A Iker taki świetny przyjaciel <33
Czekam na następny ^^
GENIUSZ!!! Powiedz mi jak ty to robisz ??? cudowny *.*
OdpowiedzUsuń