środa, 11 czerwca 2014

ROZDZIAŁ X & EPILOG: Cóż za spotkanie po latach.

Pierwszy raz obudziłam się i czułam bardzo zmęczona i niewyspana. Nie pamiętam o której zdecydowaliśmy pójść spać. Leniwie podniosłam powieki i delikatnie jeździłam opuszkami palców po brzuchu Sergio. Czułam, jak owija kosmyk moich włosów, wokół swojego palca, następnie gładząc mnie po ramieniu.
- Dzień dobry.
Podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy z szerokim uśmiechem. Wpatrywał się we mnie zaspanymi oczami, delikatnie się uśmiechając.
- Potrafisz człowieka wykończyć.
Zaśmiałam się i delikatnie pocałowałam go w usta. Przytulił mnie do siebie i złożył pocałunek na czubku mojej głowy.
- Śpimy dalej?
Sięgnęłam ręką po telefon, który leżał na stoliczku nocnym i zaraz po sprawdzeniu godziny, poderwałam się z łóżka.
- Sergio, jest dwunasta! O czternastej trening!
Hiszpan przeciągnął się na łóżku i podpierając głowę, przyjrzał mi się z góry na dół.
- Jak tak na Ciebie patrzę, to zapominam o zmęczeniu i mam ochotę na powtórkę z rozrywki.
Poruszył wymownie brwiami, a ja poczułam jak momentalnie robię się czerwona. Sergio zaśmiał się i pociągnął mnie za rękę z powrotem do łóżka.
- Nie, nie, nie! Idziemy na śniadanie, a potem trening!
Spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, a ja szybko założyłam szlafrok i kierowałam swoje kroki do łazienki.
- Nie możemy dziś iść..
Zatrzymałam się i spojrzałam na niego z zapytaniem, zawiązując szlafrok.
- Ramos, o co Ci znowu chodzi? Myślałam, że zależy Ci na grze.
- No bo zależy. - podniósł się z łóżka i założył leżące na ziemi bokserki. - Suertudo nie może zostać sam, a wątpię by Carlo zgodził się na psa, który będzie mu przeszkadzał w prowadzeniu treningu.
Uśmiechnął się triumfalnie i zagwizdał na naszego psa, który merdając ogonem, wskoczył na łózko i położył głowę na jego kolanach. Stanęłam w drzwiach, trzymając ręce na biodrach. Kręciłam głową ze zrezygnowaniem, przyglądając się mu, jak całuje psa w nos. Po chwili spojrzał na mnie i powoli do mnie podszedł. Objął mnie w pasie i ponownie tego dnia pocałował.
- Kocham Cię.
Oblotłam rękoma jego szyję i zatopiłam spojrzenie w jego ciemnych oczach.
- Ja Ciebie też, ale nie będziemy opuszczać treningu. Suertudo podrzucimy do Sary.
- Chcesz jej trzeciego psa do opieki podrzucić?
- Ramos, nie wymiguj mi się z obowiązków!
Pociągnęłam go za nos i udałam się do kuchni. Usłyszałam jego jęk zawodu i głos pełen goryczy, którym zwracał się do Suertudo.
Po upływie dziesięciu minut, śniadanie pojawiło się na stole. Usiadłam za nim, biorąc do ręki kanapkę.
- Sergio, zechcesz ze mną zjeść?
Po chwili usłyszałam, jak dosyć głośno opuszcza łóżko. Przyszedł do kuchni w samych bokserkach, snując się po podłodze. Zajął miejsce naprzeciw mnie i podpierając głowę spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
- Niczym Cię nie przekonam, do zrobienia sobie dziś wolnego? - pokiwałam przecząco głową i szeroko się do niego uśmiechnęłam. Przyglądał mi się i podniósł się z krzesła. -jeszcze zobaczymy.
Odprowadziłam go tylko wzrokiem i wzruszyłam ramionami, biorąc drugą kanapkę. Po upływie minuty, usłyszałam, jak dzwoni mi telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam numer, który często wysyła mi sms-y.
- Halo? - po drugiej stronie słuchawki panowała cisza, a mnie zżerała ciekawość. Słyszałam tylko oddech osoby, po drugiej stronie. - halo?
Patrzyłam w okno, ale gdy usłyszałam kroki Sergio, natychmiast na niego spojrzałam.
- Kocham Cię.
Zakryłam dłonią usta i zaczęłam się śmiać. Na ustach Sergio również był uśmiech. Patrzyliśmy na siebie i Sergio jako pierwszy odłożył słuchawkę. Podszedł do mnie i pocałował moją dłoń.
- Romantyku ty mój!
Skoczyłam mu w ramiona i namiętnie pocałowałam. Spojrzeliśmy sobie w oczy i się nie odzywaliśmy.
- Nie domyślałaś się, prawda?
Wyszczerzył się, poprawiając mnie sobie na rękach.
- Prędzej podejrzewałabym któregoś z piłkarzy reprezentacji Hiszpanii, ty byłeś na ostatniej pozycji.
- Czyli jestem dobry w te klocki.
Dumnie się uśmiechnął i postawił mnie na podłodze. Ponownie się zaśmiałam i przejechałam palcem po jego klacie.
- Nie tylko w te klocki.
Poruszyłam znacząco brwiami i wyszłam z kuchni, nie spuszczając z niego wzroku.
- Czyli odpuszczamy sobie trening.
Uśmiechnęłam się i wchodząc do sypialni, zdjęłam szlafrok, zrzucając go na dywan.

~ 24 GRUDZIEŃ ~ 

- Julka, spóźnimy się na samolot!
- Już, już! Zapomniałam spakować sukienki na kolację wigilijną.
- Modlę się o dzień, w którym niczego nie zapomnisz i w którym się nie spóźnisz.
Zbiegłam po długich, białych schodach, rezydencji Ramosa, trzymając w ręce sukienkę, którą dostałam od mojego ukochanego na Mikołaja. Włożyłam ją na wierzch walizki, następnie podchodząc do Sergio.
- Obiecuję Ci, że nie zapomnę ubrać białej sukienki na nasz ślub i tym samym nie spóźnię się na ceremonię w kościele.
Delikatnie go pocałowałam i podałam mu do ręki swoją walizkę. Sergio zaśmiał się i wołając Suertudo, otworzył przede mną drzwi.
- Spróbowałabyś zapomnieć, albo się spóźnić.
- Maruda.
Pokazałam mu język i pobiegłam do taksówki, która czekała na nas przed domem.
Tegoroczne święta mieliśmy spędzić wspólnie z Patrykiem i Sashą w Polsce. Pierwszy raz, odkąd tylko pamiętam, święta miałam spędzić w szerszym gronie. Nie tylko z Patrykiem przy kartonie pizzy. Miały to być nasze pierwsze 'rodzinne' święta. Wychowaliśmy się w domu dziecka i wigilia z Patrykiem, oglądając wspólnie komedie, opychając się fast-foodami, była czymś wyjątkowym. Będąc już w samolocie do Ojczyzny, zastanawiałam się, jak tegoroczna wigilia będzie wyglądać.
Dwanaście potraw, dzielenie się opłatkiem, choinka, prezenty, pierwsza gwiazdka, śnieg, zapach igliwi, pasterka.. takie rzeczy, wcześniej widziałam tylko w filmach. Byłam w tej chwili najszczęśliwszą osobą na Ziemi.
Po upływie 4 godzin, ściskając dłoń Sergio, opuściliśmy pokład samolotu. Na lotnisku czekali na nas Patryk i Sasha. Gdy tylko ujrzałam brata w tłumie zagonionych przez świąteczną gorączkę ludzi, puściłam jego dłoń i zaczęłam biec w jego kierunku. Wpadliśmy w swoje ramiona i długo się nie puszczaliśmy.
- Wesołych Świąt siostrzyczko.
Patryk spojrzał mi w oczy z szerokim uśmiech, po chwili całując mnie w policzek. Odwzajemniłam uśmiech i ponownie go ściskając, również złożyłam świąteczne życzenia.
Wspólnie pojechaliśmy do nowego domu Patryka na obrzeżach Warszawy. Razem z Sashą, zabrałam się za dokańczanie wigilijnych potraw, a Sergio z Patrykiem postanowili zagrać sobie w fifę. Po godzinie dziewiętnastej, zasiedliśmy do stołu. Sergio zjadł najwięcej ze wszystkich. Bardzo smakowały mu nasze polskie potrawy. W szczególności pierogi ruskie. Zażyczył sobie, bym przygotowywała mu je w Madrycie. Sasha również była zachwycona potrawami, ale ze względu na to, że dba o linię, wielu potraw z żalem sobie odmawiała. Po kolacji podzieliliśmy się opłatkiem i rozpakowaliśmy prezenty. Od Patryka dostałam elegancki zegarek. Gdy Sergio go zobaczył, przybił z Patrykiem piątkę i podziękował mu za taki pomysłowy prezent. Sasha podarowała mi nową kolekcję angielskich perfum, którymi byłam zachwycona.
- To teraz czas na mój prezent.
Spojrzałam mu w oczy i szeroko się uśmiechałam, zdzierając papier z kartonowego pudełka.
- Ojej, Sergio..
Jedną ręką zakrywałam usta, a drugą wyciągałam z dna kartonu koszulkę reprezentacji Hiszpanii z '15' na plecach.
- Nie mogłem Ci podarować tej z Realu, ponieważ byś jej nie założyła, jako Cule, ale ludzie niech wiedzą, dla kogo poświęcasz się, przychodząc na mecze Realu.
Uśmiechnął się szeroko patrząc, jak zakładam jego koszulkę na moją wieczorową sukienkę.
- Jak wyglądam?
- Jak zawsze cudownie.
Wzięłam jego twarz w dłonie i namiętnie pocałowałam. Przez chwilę patrzyliśmy się na siebie, trzymając swoje splecione razem dłonie.
- Kocham Cię Sergio.
Umocnił nasz uścisk i przejechał po mojej dłoni kciukiem.
- Ja Ciebie też. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo.

~ 5 LAT PÓŹNIEJ ~ 

- Alvaro, uważaj na siebie, w Barcelonie można się dziś zgubić.
Przykucnęłam nad swoim zdyszanym synkiem, który razem z Martinem, synem Ikera i Sary, gonili się po placu zabaw. Upadając, zrobił sobie dziurę w nowych spodniach i lekko przetarł kolanko. Spojrzałam na jego rumieńce na policzkach i zasmarkany nosek. Patrząc w jego oczy, słuchając jego śmiechu, widziałam twarz jego ojca. Byli niemal identyczni. Wyciągnęłam chusteczkę z torebki i wytarłam mu nos. Wstałam i wzięłam go za rękę.
- Mamo, mogę wrócić do Martina?
Pociągnął mnie za trzymaną dłoń i spojrzał w kierunku bawiącego się w piaskownicy syna Casillasa.
- Tylko 5 minut. Zaraz musimy wracać.
Pokiwał główką i pobiegł w kierunku przyjaciela. Usiadłam na ławce i spojrzałam w kierunku Sary, która rozmawiała z kimś przez telefon, parę metrów ode mnie.
- Cóż za spotkanie po latach.
Usłyszałam znajomy głos za plecami. Spojrzałam za siebie i ujrzałam Cesca. Uśmiechnął się i usiadł koło mnie na ławce. Spoważniał. Nie wyglądał jak tamten Cesc. Wydawał się wyglądać na starszego, niż na 31 lata. Jakby był wykończony, ale szczęśliwy życiem. Uśmiechnęłam się i założyłam włosy za ucho.
- Mieliśmy wiele okazji do spotkania się w obrębie stadionów, a spotykamy się na placu zabaw. Co tutaj robisz?
Rozłożył się na ławce i z szerokim uśmiech wpatrywał się w mają dziewczynkę, bawiącą się z jakąś kobietą, o brązowych włosach.
- Spędzam czas z rodziną.
Spojrzałam na kobietę, która huśtała małą, roześmianą dziewczynkę na huśtawce.
- Jak się nazywają?
- Daniella, moja narzeczona. - zatrzymał się na chwilę i pomachał uśmiechniętej kobiecie swojego życia.- a to maleństwo, to nasza córeczka. Lia.
Spojrzał na mnie, a uśmiech nie schodził mu z ust.
- Ciesze się, że udało Ci się wydorośleć.
Ponownie poprawiłam włosy, a Cesc pokiwał głową, poprawiając swoją pozycję na ławce.
- Zrozumiałem wiele rzeczy.
- Nie ma za co.
Spojrzał na mnie z otwartą buzią i pokiwał w moim kierunku palcem wskazującym.
- No tak..
Na chwilę między nami zapanowała cisza. Poczułam na sobie jego wzrok, więc go odwzajemniłam.
- Nadal jesteś z Reamosem?
Założyłam nogę na nogę i patrząc na Alvaro, szeroko się uśmiechnęłam.
- Nadal.
Pokiwał głową i szykował następne pytanie.
- Co Cię sprowadza na plac zabaw?
- Syn.
Uśmiechnęłam się i ponownie spojrzałam na Alvaro, który biegł w moim kierunku.
- Mamo, kiedy tata wróci?
Pogłaskałam go po głowie i posadziłam sobie na kolanach.
- Teraz ma trening, wiesz? Jutro gra mecz.
Alvaro pokiwał główką i spojrzał na Cesca, który przyglądał mu się z delikatnym uśmiechem.
- Wykapany Ramos. - zmierzwił mu włosy i czekał, aż mały przybije mu piątkę. - jestem wujek Cesc.
Synek spojrzał na mnie niepewnie, a ja zachęciłam go do przywitania się z Fabregasem, skinieniem głowy. Przybił mu piątkę, następnie się do mnie przytulając.
- Troszeczkę się wstydzi.
- Pewnie zgrywa niewinnego jak tata.
Wyszczerzył się do mnie i zawołał Daniellę. Kobieta wyglądała na o wiele starszą od Fabsa, co nie zmienia faktu, że była ładna. Trzymając córeczkę na rękach, podeszła do nas i Cesc nas sobie przedstawił. Rozmawiałyśmy chwilę, ponieważ Daniella spieszyła się do pracy. Oddała Cescowi Lię i udała się w kierunku samochodu.
- Masz gust Fabregas.
Puściłam mu oczko, a ten całując córeczkę w czoło przytaknął.
- Alvaro, masz jakąś dziewczynę?
Zaśmiałam się, a Alvaro jeszcze bardziej się we mnie wtulił.
- Mam mamusie.
- Ale mamusia ma tatusia, wiesz? Ty musisz mieć inną dziewczynę.
Patrzyłam na Casca z niedowierzaniem, a Alvaro zdawał się być zainteresowany rozmową.
- Nie mogę? Tata się nie podzieli?
- Wątpię.
Alvaro podrapał się za uchem i spojrzał na Lię.
- A ona może być moją dziewczyną?- oboje się zaśmialiśmy i spojrzeliśmy na mojego speszonego syna. - czyli nie może?
Ponownie zadał pytanie, a Cesc starał się zachować powagę.
- Jasne, że może. Tylko musisz mi obiecać, że jej nie zranisz.
Spojrzałam na Cesca i gdzieś tam głęboko, byłam z niego dumna, że zrozumiał, co to miłość. Spojrzał na mnie i delikatnie się uśmiechną, jakby wiedział o czym myślę. Alvaro szeroko się uśmiechając, wyciągnął rękę w jego kierunku, którą on uścisnął.
- Obiecuję!

___________________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)

KOOOOOOOOOOOOOOOOONIEC! :(
No więc.. to ostatni rozdział, razem z epilogiem :D trochę średni xd ale ostatnio nie mam weny, nie potrafię nic fajnego napisać, dlatego mam nadzieję, że mi to wybaczycie :)

Chcę podziękować za 133 komentarze, ponad 5 tys. wyświetleń, za każde miłe słowo, za polecanie i czytanie tego bloga <3 za wszystko dziękuję, jesteście wspaniałe! <3

Gdy wena wróci, będę kontynuować pisanie na innych blogach :)
Tego oficjalnie zakańczam :):)

Kochałam tego bloga :( ♥

Do następnego! ;*

niedziela, 18 maja 2014

ROZDZIAŁ IX : Pocałuj mnie.

Siedziałam na parapecie i wpatrywałam się w powoli zapadającą w sen Barcelonę. Pociągałam nosem i ocierałam spływające po policzkach łzy. Oparłam głowę na kolanach i na chwilę przymknęłam oczy, starając się uspokoić. Od godziny nie ruszałam się z miejsca i zastanawiałam się nad swoim życiem. Nie miałam pojęcia, co z nim zrobić. Leniwie podniosłam się z miejsca i powoli zebrałam się do kąpieli. Będąc już pod prysznicem, nie przestawałam myśleć. Intensywnie wmasowywałam balsam w ciało, starając się uporządkować myśli. Cały czas płakałam, ponieważ nie byłam pewna swoich uczuć. Opuściłam łazienkę po niecałej godzinie i zabrałam się do pakowania swoich porozrzucanych po całym pokoju ubrań do walizki. Gdy byłam już spakowana do opuszczenia stolicy Katalonii, położyłam się w łóżku i szczelnie przykryłam kołdrą. Rzucałam się po całym łóżku, ponieważ nie potrafiłam zasnąć, w mojej głowie za dużo się działo. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, by sprawdzić godzinę. Było przed trzecią. Czułam, że muszę porozmawiać z Cesciem. Wyskoczyłam z łóżka i przebrałam się w przygotowane do wylotu ubrania. Po cichu opuściłam hotel i udałam się w kierunku willi Ceca.
To nie może się tak skończyć. Nie mogę przekreślić tego, co było między nami. Jeśli nie wyjaśnimy sobie paru kwestii, nie dam rady opuścić Barcelony bez skrupułów. Rozmowa była koniecznością, ponieważ mamy o co walczyć.
Po 20 minutach znalazłam miejsce jego zamieszkania. W domu panował mrok. Zadzwoniłam parę razy na domofon, ale nie dostałam odpowiedzi. Możliwe, że nie wrócił jeszcze z imprezy. Usiadłam na schodach prowadzących do jego domu i starałam się cierpliwie wyczekiwać jego powrotu. Po piętnastu minutach zaczynałam wątpić, czy w ogóle wróci. Podniosłam się ze schodów i zaczęłam krążyć przed jego domem, by czas, który odliczałam do jego powrotu, szybciej mi płynął. Przed czwartą rano, usłyszałam, że pod dom podjeżdża taksówka. Serce zaczynało mi szybciej bić, gdy wspomniałam w myślach ciepło, jakie biło z jego czekoladowych oczu. Uśmiechnęłam się do siebie i wyczekiwałam momentu, w którym wejdzie na swoją posesję i gdy ukażę się jego oczom. Schowałam ręce do kieszeni dresu i przestępowałam z nogi na nogę. W końcu taksówka odjechała, a ja usłyszałam jego głos.
- Lupita przygotuj się, bo dziś całą noc będziesz krzyczeć moje imię.
Serce mi stanęło, a w oczach pojawiły się łzy. Zasłoniłam dłonią usta, by stłumić mój płacz, który narastał z myślą, że tak szybko o mnie zapomniał.
- Mam nadzieję, że twoi sąsiedzi nie będą narzekać, że zagłuszamy im ciszę nocną.
- Spokojnie, ściany są dźwiękoszczelne.
Z każdym jego słowem, mój płacz narastał i stawał się intensywniejszy. Stali naprzeciw bramy i obdarzali się pocałunkami. Cesc klepnął swoją towarzyszkę w tyłek i następnie chwycił ją za rękę prowadząc do swojego domu. Wkroczył na swoją posesję, przytulając wysoką i piękną Hiszpankę do siebie, po chwili gwałtownie się zatrzymując. Zauważył mnie. Inaczej to sobie wyobrażałam. Puścił obejmowaną wcześniej kobietę i podszedł do mnie szybkim krokiem. Stanęliśmy naprzeciwko siebie i patrzyliśmy sobie w oczy.
- Julia, to nie tak jak myślisz..
Chciał mnie przytulić, ale zrobiłam stanowczy krok w tył i spojrzałam z zapłakanymi oczami w jego.
- Pomyśleć, że chciałam Ci wybaczyć..
Nie spuszczałam z niego wzroku i dostrzegłam łzy w jego oczach.
- Julia.. Ja.. Nie spodziewałam się, że przyjdziesz..
- Dlatego sprowadzasz sobie dziwki na noc?
- Nie jest dziwką, Lupita.
Hiszpanka uśmiechnęła się do mnie z przesadzoną ironią i podała mi rękę. Serce podeszło mi do gardła i ponownie tej nocy czułam wypływające z moich oczu łzy. Cesc obrzucił groźnym spojrzeniem swoją towarzyszkę, że ta rozłożyła ręce w geście poddania i zostawiła nas samych, odchodząc na bok. Staliśmy naprzeciwko siebie i nie odzywaliśmy się ani słowem. Cesc patrzył w ziemię, trzymając ręce w kieszeni i kopiąc leżący koło jego kamień. Gdy pociągnęłam nosem, postanowił zacząć rozmowę.
- Julia, ja Cię naprawdę kocham..
- Nie pierdol.. - odważyłam się spojrzeć mu w oczy, by dostrzegł, ile w nich kryję się cierpienia, by dostrzegł, jak mnie zranił. - przyszłam tu, bo źle się czułam z tym, że to wszystko, co między nami się utworzyło, mogło się skończyć przez jedną kłótnię.. a ty.. parę godzin po naszym.. rozstaniu, wracasz do domu z dziwką.. do tego wszystkiego.. jeszcze śmiesz twierdzić, że mnie kochasz?
Cesc po usłyszeniu moich słów z całej siły kopnął w kamień, którym bawił się podczas ciszy, która przed chwilą między nami panowała. Ponownie pociągnęłam nosem i czekałam na to, jakie słowa wypłyną z jego ust.
- Myślałem, że mnie już nie kochasz.
- I by się tego dowiedzieć, zamierzałeś zabawić się z Lupitą?
Wskazałam ręką na Hiszpankę, która się nam przyglądała. Cesc podrapał się za uchem.
- Dałaś mi do zrozumienia, że to koniec.
- Nie próbuj mnie teraz obwiniać! - krzyknęłam mu prosto w twarz i zrobiła krok w jego kierunku, wskazując na niego palcem. - jak myślisz, po co tu przyszłam?! Bo Cię nie kocham? Bo mi przestało zależeć?! Praktycznie cały czas myślałam, co mam zrobić. Nie chciałam wyjeżdżać z Barcelony, wcześniej z tobą nie rozmawiając. Zależało mi na tobie.. kochałam Cię Cesc..
Wyszeptałam w jego kierunku i nie czekając na jego reakcję udałam się w kierunku bramy, która wyprowadziła mnie na ulicę Barcelony. Słyszałam, że mnie wołał.. że coś krzyczał.. że niby mnie kocha.. jednak to już nie było dla mnie istotne.
Przed piątą wróciłam do hotelu i zatrzaskując za sobą drzwi do pokoju, rzuciłam się na łóżko i pogrążyłam w donośnym płaczu. Nigdy bym nie powiedział, że tak zakończy się mój pobyt w Barcelonie, że tak zakończy się mój związek z Cesciem. Był kimś, z kim chciałam budować przyszłość, kimś, kogo obdarzyłam bezgranicznym zaufaniem.. A on potraktował mnie w najpodlejszy z możliwych sposobów.. nie zdradza się osoby, którą się kocha..

~ * ~

Nie pamiętam, w którym momencie zasnęłam. Pamiętam, że obudziło mnie natarczywe pukanie do drzwi. Podniosłam się z łóżka i nacisnęłam na klamkę. Do pokoju wparował Iker z nie wiadomo dlaczego szerokim uśmiechem. Przecież wczoraj jego zespół przegrał z Barceloną. Rzucił się na moje łóżko i jak gdyby nigdy nic się na nim wygodnie położył.
- Co taki wesoły?
Uśmiechnął się przez zamknięte oczy i wyciągnął na łóżku.
- Lopez ma kontuzję i nie zagra do końca sezonu!
Wykrzyczał tak głośno, że zapewne słyszała go cała Barcelona. Mimowolnie uśmiechnęłam się i usiadłam koło niego, mocno go przytulając.
- Nie powinnam, ale cieszę się razem z tobą.
Iker spojrzał na mnie ze zdumieniem.
- Nie powinnaś? Myślałem, że nie lubisz go razem ze mną. - ponownie się uśmiechnęłam i zaczęłam bawić sznurkami z dresu. - ej, co jest?
Spojrzałam na niego i kłopotliwie rozejrzałam się po pokoju, podnosząc się z łóżka.
- Nic..
Udałam się w kierunku lustra w łazience i spojrzałam na swoje odbicie. Iker stanął tuż za mną i głośno westchnął.
- Dlaczego masz takie podpuchnięte oczy?
Spuściłam głowę i oparłam ręce o umywalkę. Iker obrócił mnie twarzą do siebie i mocno przytulił.
- Cesc mnie zdradził..
- Co?
- Poszłam do niego w nocy.. chciałam z nim porozmawiać, wyjaśnić, pokazać, że mi na nim zależy.. a on po imprezie wrócił z dziwką.. i rozmawiali o tym, co będą robić w nocy.. nigdy nie czułam się tak bardzo upokorzona..
Przytulił mnie jeszcze bardziej i starał się uciszyć mój płacz szeptem.
- Spokojnie.. za parę godzin już go nie zobaczysz.. i najlepiej będzie, jeśli o nim zapomnisz.. Cesc nie dorósł jeszcze do poważnego związku.
Pokiwałam głową ze zrozumieniem, ciągle trwając w jego objęciach. Staliśmy tak przez chwilę, aż w końcu udało mi się uspokoić.
- Dziękuję Iker.. O której zbiórka?
- Za 20 minut. Mam po Ciebie przyjść?
- Nie trzeba. Zobaczymy się w samolocie.
Potarł dłonią moje ramie i ciepło się uśmiechnął. Odprowadzając go do drzwi, chwycił mnie za rękę i spojrzał w oczy.
- Jesteś silna. Wszystko będzie dobrze.
- Wiem.
Z wymuszonym uśmiechem, delikatnie uderzyłam go w ramię.
Gdy zostałam już sama zabrałam się za poranną toaletę. Następnie dokończyłam pakowanie i razem ze sztabem medycznym udałam się do osobnego autobusu, którym mieliśmy się udać na lotnisko. Droga, która długa nie była, minęła mi w ciszy. Słuchałam muzyki i żegnałam się z Barceloną. Chyba słowa, które skierowałam wczorajszego wieczoru do Sergio, na temat Barcelony, będę musiała odwołać. To miasto, już chyba zawsze będą mi się kojarzyć z Fabregasem.. a o nim w najbliższym czasie chciałabym zapomnieć. Będąc na już na lotnisku, udałam się jeszcze szybko do łazienki, by poprawić makijaż. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i zdałam sobie sprawę, że nie ma sensu ponownie się malować. Na pewno podczas lotu poniosą mnie emocje i zacznę płakać, a wtedy będę wyglądała jeszcze gorzej niż teraz. Po drugie, cień do rzęs, kredka, czy podkład, nie zdołały zakryć moich podpuchniętych od płaczu oczu i policzków. Po piętnastu minutach, w biegu udało mi się dotrzeć na pokład samolotu. Trener spojrzał na mnie z zapytaniem, a ja przeprosiłam go za spóźnienie i szukałam jakiegokolwiek wolnego miejsca w samolocie. Rozglądając się, zauważyłam, że Sergio ma obok siebie wolne miejsce. Nie zauważył mnie, ponieważ spoglądał w okno, słuchając przy tym muzyki.
- Cześć, dlaczego nie widziałem Cię w autobusie?
- Razem ze sztabem medycznym jechaliśmy innym autobusem.
Delikatnie się uśmiechnęłam, starając nie patrzeć w jego oczy.
- Co się dzieje?
Sergio podniósł palcem wskazującym delikatnie mój podbródek, czym zmusił mnie do spojrzenia w jego oczy. Widząc moje łzy, o więcej nie pytał. Przytulił mnie do siebie i następnie ułożył moją głowę na swoim ramieniu.
- Wszystko będzie dobrze, zaraz będziemy w domu.
Wyszeptał mi do ucha, następnie całując w czubek głowy. Czułam, że nie muszę mu nic mówić, bo on o wszystkim wie. Starałam się uśmiechnąć, ale nie miałam na to sił. Wtuliłam się do niego i powoli zasnęłam.

~ * ~

Do mieszkania, zaraz po tym jak wylądowaliśmy w Madrycie, przywiózł mnie Sergio. Całą drogę milczeliśmy. Wiedział, że nie mam sił na rozmowę. Niesamowite, jak bardzo był dla mnie wyrozumiały. Powoli przekręciłam klucz w zamku i przekroczyłam próg mieszkania. Rozejrzałam się dookoła i zapragnęłam, by cofnąć się w czasie, by jeszcze raz, ale inaczej przeżyć pobyt w Barcelonie.. Zostawiłam bagaż w przedpokoju i położyłam się na kanapie w salonie. Tępo wpatrywałam się w wyłączony telewizor, próbując jakoś wrócić do rzeczywistości. Wyciągnęłam z kieszeni wyłączony telefon i położyłam go na stole. Usiadłam na kanapie i zaczęłam się w niego wpatrywać. Po chwili chwyciłam za niego i postanowiłam go włączyć. Zobaczyłam piętnaście nieodebranych połączeń od Cesca. Przełknęłam głośni ślinę i zaczęłam obgryzać paznokcie w lewej ręce. Ponownie wpatrywałam się w ekran telefonu i po chwili postanowiłam nie odpowiadać na jego telefony. Chce o nim zapomnieć. Skasowałam jego numer, smsy, zdjęcia.. Jakoś muszę zacząć usuwać go z mojego życia.
Po tym, jak wyczyściłam telefon z Fabregasa, wzięłam się za rozpakowywanie walizki. Następnie zrobiłam pranie i zabrałam się za sprzątanie zakurzonego mieszkania. Włączyłam muzykę na cały regulator, co pomogło mi się rozluźnić. Po upływie dwóch godzin poszłam wziąć długą i odprężającą kąpiel. Po chwili relaksu zgłodniałam i zajrzałam do lodówki. Chwyciłam za karton z mlekiem i spojrzałam na niego ze zrezygnowaniem.
- Mleko mi skisło..
Zrobiłam smutną minę i zdałam sobie sprawę, że muszę iść na zakupy. Niechętnie narzuciłam na siebie bluzę, którą przed wylotem zostawiłam na blacie w kuchni i wyszłam na zatłoczone ulice Madrytu.
Wyposażona w słuchawki, słuchając dobrej muzyki, odcięłam się od otaczającego mnie świata i ruszyłam do najbliższego supermarketu, oddalonego od mojego miejsca zamieszkania o niecałe dwa kilometry. Będąc w połowie drogi, słuchanie muzyki przerwało mi połączenie. Spojrzałam na wyświetlacz i stanęłam w miejscu. Wyświetlony numer, niewątpliwie należał do Cesca. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Odebrać? Odrzucić?
- Halo?
Cicho wypowiedziałam pierwsze słowo, chowając rękę do kieszeni.
- Dzięki Bogu, że w końcu odebrałaś.. Julia, przepraszam.. to wszystko nie tak.. ja.. ja Cię kocham. Pierwszy raz kogoś tak bardzo pokochałem.. wiem, zawiodłem Cię.. ale chcę to naprawić, przecież jeśli oboje tego chcemy, to razem damy radę. Obiecuję, że nigdy już Cię nie zranię..
- Cesc. - przerwałam mu w połowie zdania, ponieważ miałam dość słuchania jego pustych obietnic. - ja już Ci nie ufam..
- Zrobię wszystko, żebyś ponownie mi zaufała.
- Nie zaufam komuś, kto pociesza się seksem za pieniądze.
- Przecież Ci tłumaczę, że to nie tak..
- A jak? Cesc, słyszysz co mówisz? Zdajesz sobie sprawę, że świadomie mnie okłamujesz? Powiedz mi, jak ja do jasnej cholery mam Ci ponownie zaufać?! Uwierz, wolę bolesną prawdę, niż słodkie kłamstwo!
Krzyknęłam do słuchawki, czym przykułam do siebie uwagę przechodniów. Przeprosiłam ich skinieniem głowy i starałam się uspokoić oddech.
- Przepraszam.. tak wiem, jestem chujem.. ale to nie zmieni faktu, że Cię kocham..
- Nie zdradza się osoby, którą się kocha.. - wyszeptałam do słuchawki i słysząc ciszę po drugiej stronie, postanowiłam kontynuować. - Cesc.. my chyba oboje mamy dwie, zupełnie różne wizje związku.. zrozum.. zapowiadało się cudownie.. naprawdę wierzyłam, że możemy być "na zawsze".. przeciwieństwa się przyciągają.. ale nie w tym przypadku.. Przeciwieństwa między nami, nas cholernie poróżniły. W tej kwestii, tak bardzo, że nie daliśmy rady dalej trwać.. Musisz w końcu zrozumieć.. ile obcujesz osobie, mówiąc jej, że ją kochasz.. - Cesc znowu milczał. Słyszałam tylko jego nierówny oddech i kroki, które sugerują, że Hiszpan się przemieszczał. - zamykam ten rozdział w swoim życiu, by móc otworzyć nowy. Niech nasz związek.. będzie lekcją dla nas obojga..
Nagle się zatrzymał, jednak nie raczył się odezwać. Głośno połknęłam ślinę i nacisnęłam czerwoną słuchawkę. Ze łzami spojrzałam przed siebie, zdając sobie sprawę, że to naprawdę jest koniec. Niepewnie ruszyłam dalej, ponownie wkładając słuchawki do uszu, starając się jakoś rozluźnić i pogodzić z tym, że straciłam kogoś, kto miał być na zawsze.
Po powrocie ze sklepu byłam na tyle wykończona swoją obecną sytuacją, że straciłam apetyt. Z totalną burzą myśli w głowie, zrzuciłam z siebie dres i położyłam się do łóżka. Spojrzałam na zachodzące słońce za oknem i szybko zasnęłam.


~ * ~



Następnego dnia obudziłam się z nadzieją, że dzisiejszy dzień będzie zupełnym przeciwieństwem poprzednich, że dziś na nowo nauczę się beztrosko uśmiechać do ludzi, patrzeć na świat przez różowe okulary, że w końcu uda mi się wymazać z pamięci Fabregasa. Zaczęłam dzień od joggingu i w następnej kolejności od prysznica. Po kąpieli założyłam na siebie białą sukienkę, uszytą w dużej mierze z tiulu i zrobiłam sobie śniadanie. Śpiewając lecącą w radiu piosenkę Shakiry, usłyszałam wibracje telefonu, który leżał naprzeciwko mnie. Sms, który otrzymałam, należał do Cesca..
"Po raz kolejny za wszystko przepraszam. Zasługujesz na szczęście i na faceta, który będzie ocierał twoje zły, a nie je wywoływał. Dziękuję, że pokazałaś mi co znaczy kochać. Najwyższy czas dorosnąć. Szkoda tylko, że los przekazał mi to w tak brutalny sposób.
Jeszcze raz - dziękuję i przepraszam. Zawsze będziesz dla mnie ważna.".
Przeczytałam wiadomość jeszcze parę razy, jednak ostatecznie na nią nie odpowiedziałam. Od razu ją usunęłam i oparłam głowę na rękach, czochrając następnie włosy. Wypuściłam głośno powietrze i następnie zaczęłam się gorzko śmiać.
- Kurwa.. ja chyba minęłam się z powołaniem. Powinnam być nauczycielką.
Wyszeptałam powstrzymując łzy, następnie kładąc głowę na stole. Ponownie usłyszałam wibracje, kolejny sms, na szczęście nie Cesc.
"Nigdy nie przestawaj się uśmiechać, nawet jeśli jesteś smutna, ponieważ nigdy nie wiesz, kto zakocha się w twoim uśmiechu".
Uśmiechnęłam się nie wiedząc dlaczego. Po raz kolejny anonimowa wiadomość. Nie pamiętam kiedy ostatnio otrzymałam wiadomość od tego numeru. Chyba na zgrupowaniu reprezentacji. Jeszcze raz odczytałam wiadomość i położyłam telefon na stole. Patrząc na swoją pustą już miskę po płatkach klasnęłam w dłonie i odeszłam od stołu, udając się na balkon.
- Dziś już naprawdę zaczynam od nowa.
Położyłam ręce na barierce i uśmiechnęłam się sama do siebie. Trzeba czerpać z życia to, co ma najlepsze. Szkoda marnować rozpamiętywanie tego, czego nie zdołamy cofnąć. Tak po prostu miało być..
Wróciłam do mieszkania i usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i moim oczom ukazał się Sergio. Szeroko się uśmiechnęłam i zaprosiłam go do salonu.
- Jak się czujesz?
Zapytał zaraz po tym, jak usiedliśmy na kanapie.
- Dobrze, a jak ty?
Usiadłam po turecku i patrzyłam mu w oczy. Sergio uśmiechnął się i wstał, chwytając mnie za rękę.
- Skoro jest dobrze, to to troszeczkę burzy moje plany na dzisiejszy dzień, ale nie zmienia faktu, że bardzo się cieszę z twojego pięknego uśmiechu, który w końcu ponownie zagościł na twoich ustach.
Ciągle trzymał mnie za rękę i prowadził do wyjścia.
- Ramos, co ty kombinujesz?
Stanęłam w miejscu, gdy ten chwytał za klamkę.
- Niespodzianka.
Powiedział tajemniczo, a ja przewróciłam tylko oczami cicho się śmiejąc.
- No dobrze, w takim razie chodźmy!
Sergio przepuścił mnie w drzwiach i po chwili byliśmy już w samochodzie.
Hiszpan rozplanował nam cały dzień.. Na sam początek zabrał mnie do kina na jedną z bajek disneya, a konkretniej na "Króla Lwa". Przez chwilę czułam się jak mała dziewczynka i wspólnie z Simbą przeżywałam śmierć Mufasy. Sergio tylko się ze mnie śmiał i przytulał, gdy widział, że zaczynam płakać. Po seansie pojechaliśmy do wesołego miasteczka. Zachowywaliśmy się jak małe dzieci, byliśmy na każdej z możliwych dla nas atrakcji, jedliśmy lody z tęczową posypką, zrobiliśmy sobie zdjęcie z chłopakiem, przebranym za klauna. Na samym początku byłam temu przeciwna, ponieważ panicznie boję się klaunów. Efektem była moja bardzo nie korzystna mina na zdjęciu, z której Sergio do końca pobytu w wesołym miasteczku się śmiał i ustawił je sobie na moje zdjęcie kontaktowe. Koło godziny szesnastej zabrał mnie do zoo i w pierwszej kolejności zaprowadził przed wybieg dla lwów, zapewniając, że ten największy to Mufasa. Już na sam koniec dzisiejszego dnia, zabrał mnie do schroniska. Przechodziliśmy koło klatek z bezdomnymi psami, które patrzyły na nas merdając ogonami z wystawionymi językami.
- Sergio.. adoptujmy jednego..
Spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem, a spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Adoptujmy? Gdzie będzie mieszkał, skoro my mieszkamy osobno?
- W dni parzyste ze mną, a w nieparzyste z tobą.
Szeroko się uśmiechnęłam, a Sergio przewrócił oczami cicho się śmiejąc, następnie przystając na moją propozycję. Ciężko mi było któregokolwiek wybrać, więc stanęłam pomiędzy klatkami i zakręciłam się wokół własnej osi, zamykając oczy, mając wyciągniętą prawą rękę. Po chwili zatrzymałam się, a mój palec wskazujący, wskazywał na niemającego prawej łapy owczarka niemieckiego. Podeszłam do klatki i zaczęłam głaskać pasa, któremu najwyraźniej podobała się pieszczota. Sergio przykucnął koło mnie i również zaczął pieścić psa za uszami.
- Bierzemy?
Zapytał mnie po chwili ciszy, która między nami panowała.
- Oczywiście.
Odpowiedziałam, patrząc psu w oczy.
- Jak go nazwiemy?
Ponownie spojrzałam na psa, który nie przestawał merdać ogonem.
Suertudo.
- Dlaczego akurat tak?
- Nie wiem.. Po prostu patrząc na niego, widzę szczęście, jakie bije z jego oczu. Chyba wie, że znalazł dom.

Sergio zaśmiał się i poszedł dopełnić formalności, dotyczących adopcji psa.
Przed dwudziestą wróciliśmy w powiększonym składzie pod moje mieszkanie. Sergio prowadząc Suertudo na smyczy, odprowadził mnie pod same drzwi.
- Sergio.. Nie wiem jak mam Ci dziękować za to, ile dla mnie w ostatnim czasie robisz..
- Dla mnie podziękowaniem będzie twój uśmiech.
Zarumieniłam się na jego słowa i kucnęłam przed naszym psem.
- Może dziś ze mną zostać?
Sergio również przyklęknął i drapał psa za uchem.
- Nie. Dziś jedenasty, czyli dzień nieparzysty.
Spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem, ale nie dał się przekonać. Po chwili klepnęłam go w ramie i oboje wstaliśmy.
- Może wejdziesz? Porozmawiamy, napijemy się wina?
- Bardzo chętnie.
Weszliśmy do mieszkania i zaprosiłam go do salonu. Sergio odpiął Suertudo ze smyczy, a ten położył się pod jego nogami, powoli zasypiając. Ja tym czasem wyciągałam wino z szafki pod telewizorem i szykowałam lampki wina. Usiedliśmy naprzeciwko siebie i wznieśliśmy toast za dzisiejszy dzień. Postanowiłam powiedzieć mu o powodzie mojego złego samopoczucia wczorajszego dnia. Zasługiwał na wyjaśnienia, ponieważ on jako jedyny starał się, by uśmiech nigdy nie schodził mi z buzi. Nie rozmawialiśmy o Cescu zbyt długo, oboje nie mieliśmy na to ochoty. Sergio podtrzymywał swoją teorię, że Fabregas już pokazał, że na mnie nie zasługuję. Zgodziłam się, ponieważ Cesc dał mi co do tego powody.
- Jeśli by naprawdę kochał, i naprawdę by mu zależało, to by Cię nie zdradził.. wybaczyć można wszystko, ale czy jest sens wybaczać osobie, która mówi, że kocha, a robi rzeczy, które zaprzeczają wcześniejszym zapewnieniom?
Pokiwałam tylko głową i odstawiłam pustą lampkę po winie na stół.
- Oboje czegoś się nauczyliśmy przez ten czas, gdy byliśmy razem.
- Czego konkretnie?
Wzięłam poduszkę do swoich rąk, którą następnie do siebie przytuliłam i spojrzałam mu w oczy.
- Miłość to nie tylko pocałunki i komplementy. Miłość to przede wszystkim czyny, zwykła obecność, rozmowa, poświęcenie..
Z każdym kolejnym słowem zniżyłam głos do szeptu i zaczynałam uciekać wzrokiem. Zrozumiałam, że szukając miłości, wybrałam złą drogę. Przecież.. To Sergio od początku pokazywał, że mu na mnie zależy. Gdy widział że jestem smutna, był obok i natychmiast poprawiał mi humor, BYŁ, gdy go potrzebowałam, zawsze i mimo wszystko. Potrafił mnie wysłuchać, doradzić. Obiecał, że będzie o mnie walczyć, że będzie walczysz o szczęście, którym jestem ja. Tak bardzo byłam przyćmiona Cesciem, że nie próbowałam dostrzec zaangażowania faceta, który jest tak blisko mnie, który zawsze i mimo wszystko, chciał dla mnie jak najlepiej. Dla którego mój uśmiech jest priorytetem, który znosi moje kaprysy, humorki, fatalny humor, który widząc moje łzy, ociera je i oczyszcza myśli, zastępując je tylko tą jedną, 'jak ponownie przemienić łzy w uśmiech?' Zachciało mi się płakać, ale nie przez Cesca, jak to bywało przez ostatnie dni, ale ze swojej głupoty, że dopiero teraz otworzyłam oczy i zrozumiałam, że nie tam, gdzie powinnam, szukałam swojego szczęścia.
Powoli odważyłam się na niego spojrzeć. Uśmiechał się do mnie i najwyraźniej tak jak nie, nie wiedział co powiedzieć.
- I co wywnioskowałaś?
Zapytał szeptem odkładając swoją lampkę wina.
- Że jestem głupia..
Odpowiedziałam również szeptem, nie spuszczając z niego wzroku.
- Nie jesteś głupia.
- Ależ jestem. Nie zaprzeczaj.
Szybko dodałam, widząc, że nabiera powietrza do ust. Zaśmiał i oparł głowę na ręce, ciągle na mnie patrząc.
- To co teraz?
- Pocałuj mnie..
Powiedziałam pewnym głosem, powoli zbliżając swoją twarz do jego.
- Na pewno?
- Na pewno.
Sergio delikatnie ujął moją twarz w dłonie i przysunął ją do swojej, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku. Gdy nastąpił ten moment, czas jakby stanął w miejscu. Sergio całował mnie tak delikatnie, że można było rozpłynąć się w tym cudownym pocałunku. Po chwili rozłączyliśmy nasze usta i oparliśmy o siebie swoje czoła. Sergio chwycił mnie za dłonie, na których również złożył delikatne pocałunki i następnie spojrzał mi w oczy.
- Kocham Cię.
Słowa, które wypowiedział, brzmiały w jego ustach bardzo pewnie. Czułam, że wiedział na co się pisze, że to co mówi, jest szczere, i że jest to obietnica na całe życie. Delikatnie się uśmiechnęłam i ścisnęłam jego dłoń.
- Wiesz co? Jeszcze nigdy nie powiedziałam facetowi, że go kocham.
Sergio spojrzał na mnie ze zdziwieniem i odgarnął mi włosy z czoła, zakładając je za ucho.
- Dlaczego?
Kąciki moich ust delikatnie się uniosły. Spuściłam wzrok na nasze splecione dłonie, które umocniłam w mocniejszym uścisku.
- Bo chyba nigdy nikogo tak naprawdę mocno nie kochałam.
Sergio przejechał kciukiem po mojej dłoni i pokiwał delikatnie głową.
- Ciągle szukasz tego jedynego?
Uśmiechnęłam i spojrzałam mu w oczy.
- Myślę, że już go znalazłam.
Wpatrywaliśmy się w siebie, a ja czekałam na jakąkolwiek reakcję. Powoli zaczął się uśmiechać i ponownie połączyliśmy się w namiętnym pocałunku. Ściągnęłam mu marynarkę, a w następnej kolejności on pozbył się mojego swetra, który miałam zarzucony na ramiona. Oboje powoli podnieśliśmy się ze swoich miejsc. Sergio wziął mnie na ręce, nie przestając składać na moich ustach zachłannych pocałunków. Ręką wskazałam mu, gdzie znajduję się sypialnia. Przekroczył próg i delikatnie położył mnie na łóżku. Nie przerywając poprzedniej czynności, powoli zabrałam się za rozpinani jego koszuli, po chwili rzucając ją w kąt pomieszczenia. Położyłam swoje zimne dłonie na jego plecach i zmusiłam do tego, by się położył. Usiadłam na niego okrakiem i powoli zdejmowałam z siebie sukienkę. Sergio w tym czasie dotykał moich bioder, kreśląc na nich swoimi zimnymi dłońmi kółka. Gdy pozbyłam się już zwiewnej sukienki, zaczął całować mnie po brzuchu, powoli docierając do moich ust. Następnie zabrał się do rozpinania mojego biustonosza. Przerwałam pocałunek i wykonywaną przez niego czynność, ujmując jego twarz w dłonie.
- Coś się stało?
Zadał pytanie, zachrypniętym głosem, ponownie tego wieczoru poprawiając mi włosy. Uśmiechnęłam się i przejechałam kciukiem po jego policzku.
- Kocham Cię.
Po raz pierwszy w życiu wyznałam miłość mężczyźnie. Czułam, że wiem co robię i nie będę tego żałować. Zależało mi na nim. Jestem tylko wściekła na samą siebie, że tak późno to zrozumiałam. Sergio uśmiechnął się i zdjął ze mnie bieliznę, następnie ściągając swoje spodnie i bokserki. Położył mnie pod sobą, po raz kolejny tego wieczoru namiętnie całując.
- Nawet nie wiesz, jak długo czekałem na dzień, w którym usłyszę te słowa z twoich ust.
Zaśmiałam się i odwzajemniłam pocałunek. Sergio uśmiechnął się przez niego i zaczął całować mój brzuch, przedłużając swoje pocałunki, do niższych partii mojego ciała.

___________________________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)

Przepraszam na wstępie, że zrobiłam z Fabregasa takiego dziada xd, ale taki był mój zamysł.. bardzo przepraszam wszystkich, którzy go kochają xd
Przepraszam również za to, że nie posłuchałam niektórych z was i nie sprawiłam, że Julia i Cesc znowu będą razem xd od samego początku miałam plan, by była z Sergio xd

Co do ostatniej sceny, przepraszam, ze wygląda ona tak a nie inaczej xd nie specjalizuję się w pisaniu takich scen, więc wolałam zakończyć na tym etapie na którym zakończyłam, by później nie mieć kompleksów, że opisuję stosunek miliardy razy gorzej niż Domczi, Natalia czy Doma xd wy jesteście mistrzyniami :D xd

Na sam koniec informuję, że jest to przedostatni rozdział ^^ nie wiem, kiedy pojawi się następny, ale planuję zakończyć to opowiadanie już w maju, by później zabrać się za to ---> KLIK i zakończyć je przed wakacjami :)

To tyle ^^ dziękuję, że chce się wam to czytać, hahahah xd

Do następnego! ;*


poniedziałek, 12 maja 2014

ROZDZIAŁ VIII: Pokazał, że na Ciebie nie zasługuje.

Zajęłam miejsce na ławce rezerwowych i czekałam na wyście piłkarzy, którzy zaraz mieli pojawić się na boisku i stoczyć piłkarską wojnę. Nie minęło 5 minut, gdy na całym stadionie rozbrzmiał hymn klubu ze stolicy Katalonii. Wszyscy obecni w świątyni futbolu podnieśli się z miejsc i nagrodzili oklaskami wchodzących na murawę piłkarzy. Każdy z nich patrzył daleko przed siebie, czyścił umysł i starał się w stu procentach skupić na meczu. W głowach piłkarzy zapewne rodziło się wiele planów i opcji gry. Bramkarze przypominali sobie, jak napastnicy z przeciwnej drużyny oddają strzały na bramkę, Ci znowu myśleli, jak będą je celebrować, obrońcy zastanawiali się w jaki sposób zatrzymać rozpędzonych piłkarzy, gotowych oddać decydujący strzał na bramkę, a pomocnicy zapewne rozmyślali nad jakimś genialnym podaniem, które zamieni się na asystę.
To mój pierwszy Klasyk, który oglądam z tak bliskiej odległości. Niesamowite emocje, jak i ogromny stres. Przez chwilę czułam się tak, jakbym to ja wychodziła razem z piłkarzami na murawę Camp Nou. Po tym, jak piłkarze powitali się i wymienili się uściskami dłoni, do linii koła środkowego, podeszli sędziowie i dwaj kapitanowie obu zespołów - Sergio Ramos i Carles Puyol. Patrzyłam na Sergio i nie potrafiłam oderwać wzroku od jego wyrazu twarzy. Był smutny, zamyślony i najwyraźniej zdekoncentrowany. Chciałam zaczepić trenera mówiąc, że wystawienie Ramosa w podstawowym składzie nie jest dobrym pomysłem, ale w porę zrezygnowałam. Wiem, dlaczego tak wygląda. Siedząc na ławce rezerwowych i wyczekując pierwszego gwizdka sędziego, odtworzyłam w swojej głowie sytuację z samolotu. Przygryzłam dolną wargę i starałam się skupić na pierwszej akcji, którą zaczął budować klub ze stolicy Hiszpanii. Nie było to łatwe. Poczułam okropne wyrzuty sumienia, czułam się rozdarta. Rozsiadłam się na swoim miejscu i zamknęłam oczy.
Jak mogę kochać Fabregasa i jednocześnie czuć się winna, że odtrąciłam Ramosa?
- No nie mów, że masz zamiar spać na derbach..
Otworzyłam oczy i ujrzałam pełną wyrzutu twarz Ikera. Uśmiechnęłam się i głośno wypościłam powietrze.
- Nie mam zamiaru spać, spokojnie.
Hiszpan spojrzał na mnie badawczym wzrokiem i podrapał się po brodzie.
- Jeszcze niedawno byłaś cała w skowronkach.
- Kobieta zmienna jest.
Mrugnęłam do niego okiem i starałam całą swoją uwagę skupić na meczu. Podkuliłam kolana, i oparłam na nich brodę. Iker nie spuszczał ze mnie wzroku, za to ja swój kierowałam na boisko, gdzie Pique wykonał ważny wślizg przed polem karnym.
- A tak serio, to o co chodzi?
Iker nie dawał za wygraną i drążył temat. Ponownie wypuściłam powietrze i powoli skierowałam głowę w kierunku przyjaciela.
- Nie wiem jak mam o tym rozmawiać.
- Dlaczego?
- Bo to nawet jest trudny temat do myślenia.. Nie wiem jak mam zacząć.
Spuściłam wzrok, totalnie wyłączając się od rzeczywistości. Poczułam dłoń przyjaciela na swoim ramieniu.
- Chodzi o Cesca, albo o Sergio. - powoli podniosłam wzrok i się w niego wpatrywałam. - o obu?
Zrobił zdziwioną minę, a ja w odpowiedzi ponownie uciekłam wzrokiem.
Iker oparł się na swoim miejscu i założył ręce za głowę. Ja tymczasem obserwowałam swojego chłopaka, który był przy piłce. Wykonał zwód na Isco i podał piłkę do Leo. Przed Argentyńczykiem był tylko Pepe i Ramos. Kibice powstali z miejsc. Ja również instynktownie się poderwałam i wyszłam z bosku obserwując przebieg akcji. Messi minął Portugalczyka i przeskoczył nad wykonującym wślizg Ramosie, oddając następnie strzał na bramkę Realu.
- Kurwa!
Usłyszałam jak Iker kopie w boks, w którym zajmowaliśmy swoje miejsca i jak głośno przy tym przeklina. Mina trenera nie wyrażała żadnej emocji, usiadł na swoim poprzednim miejscu i zapisał coś w notesie. Spojrzałam na tablicę wyników. Była 18 minuta i 1:0 dla Barcelony. Cały stadion skandował imię Messiego, piłkarze z Katalonii stali w narożniku boiska i celebrowali zdobytaą bramkę. Ja nie potrafiłam okazać żadnej emocji. Ponownie czułam się rozdarta i karciłam samą siebie w duchu, że zamiast patrzeć na Cesca, jak cieszy się z bramki przyjaciela, obserwuję Sergio, który opornie podnosi się z murawy. Nasze spojrzenia się spotkały. Starałam się wymusić uśmiech, by Sergio poczuł moje wsparcie. Widocznie mi się udało, ponieważ również się uśmiechnął i potruchtał do wznowienia gry. Następnie napotkałam pytające spojrzenie Cesca. Udało mi się ogarnąć i puściłam mu oczko, szeroko się przy tym uśmiechając. Powstrzymując łzy zajęłam swoje poprzednie miejsce. Pociągnęłam nosem i wytarłam oczy do rękawa klubowej bluzy. Iker nie zauważył mojego stanu, czym byłam zadowolona. Siedział obok mnie i ciągle rzucał przekleństwa to na trenera, to na Lopeza.
- Czy ten palant nie widzi, że to ja powinienem stać w bramce, a nie ten nieudacznik Diego!? Ja bym to wyciągnął. - szeptał w moją stronę i dyskretnie pokazywał środkowy palec, do siedzącego przed nami trenera. W normalnej sytuacji by mnie to rozśmieszyło. Jednak teraz w ogólnie mnie to nie ruszyło. - Julia?
Iker delikatnie szarpnął moim ramieniem i spojrzał w moje zapłakane oczy.
- Przepraszam Iker..
Wyszeptałam i poderwałam się z miejsca. Natychmiast jednak zostałam na nie przez niego sprowadzona. Ponownie patrzyliśmy sobie w oczy. Minęła chwila, i znajdowałam się w objęciach przyjaciela.
- Co się dzieje?
Długo milczałam. Wolałam zostać w jego objęciach i wypłakiwać się w jego ramie. Po chwili zdecydowałam się mu powiedzieć o moim problemie.
- Potraciłam się..
Wyszeptałam zachrypniętym głosem. Casillas o więcej nie pytał. Pewnie zauważył, w czym problem.
- Nie wiesz co czujesz, prawda?
Spojrzałam na niego pociągając nosem. Po chwili pokiwałam twierdząco głową i ponownie wytarłam mokre od łez policzka.
- Nie wiem, co mam robić.
Udało mi się już opanować łzy i wygodnie rozsiadłam się na swoim krzesełku, obgryzając nerwowo paznokcie i kątem oka obserwując Ikera. Usłyszałam jak głośno wypuszcza powietrze.
- Niestety... Bardzo bym chciał, ale nie mogę pomóc..
W jego głosie było słychać troskę,a na twarzy malowała się bezradność i współczucie.
- Wiem.. Ale.. Czuję się rozdarta..
- Kochasz Sergio?
Niepewnie spojrzałam mu w oczy. Po chwili przeniosłam swój wzrok na obrońcę Realu Madryt, który przebywał na boisku i chwilowo był bezrobotny, z powodu akcji, która była przeprowadzana przez klub z Madrytu.
- Nie wiem, czy to jest miłość.
- A co czujesz do Cesca?
Teraz spojrzałam na Fabregasa, który starał się odebrać piłkę Di Marii.
- Myślę, że to miłość..
- Myślisz?
Schowałam swoją twarz w dłoniach i nerwowo pokiwałam głową.
- Mówiłam, że się potraciłam..
Wyszeptałam. Iker objął mnie ramieniem i do siebie przytulił.
- Nie zadręczaj się tym teraz. Daj temu czas.
Odsłoniłam swoja twarz i oparłam głowę na jego ramieniu. Po chwili spojrzałam mu w oczy i ścisnęłam jego dłoń.
- Dziękuję.
Niepewnie się uśmiechnęłam, a Iker poczochrał mi włosy.
Dochodziła 40 minuta meczu, a wynik nie uległ zmianie. Zajęliśmy z Ikerem miejsca z przodu boksu, koło trenera i w napięciu oglądaliśmy końcówkę pierwszej połowy. Barcelona przeprowadzała atak pozycyjny. Podanie Busiego do Iniesty okazało się niecelne i zostało ono przejęte przez Di Marię. Real ruszył z kontratakiem. Loża, którą zajmowali kibice Realu ożyła, a piłkarze znajdujący się na ławce rezerwowych zerwali się z miejsc. Ja jako jedyna zostałam w pozycji siedzącej i wyczekiwałam kontynuacji ataku. Usłyszałam kolejne niecenzuralne słowa z ust Ikera i po chwili oklaski. Po tym, jak Di Maria podał do Ronaldo, Portugalczyk został nieprzepisowo zatrzymany przez Pique i sędzia podyktował rzut wolny dla Realu. Odległość do bramki była zbyt duża, by Cristiano mógł pokusić się o bezpośredni strzał na bramkę. Do piłki podszedł Di Maria. Poczekał na gwizdek sędziego i dośrodkował piłkę idealnie na głowę Ramosa, który doprowadził do remisu.
- Ramos to ma łeb, kurwa!
Iker nie ukrywał swojego szczęścia i wracając na swoje miejsce uderzał rytmicznie w obudowę boksu. Trener uśmiechnął się tylko i również wrócił na swoje miejsce, razem z resztą rezerwowych piłkarzy.  Uśmiechałam się sama do siebie, a ręce same składały mi się do oklasków. Gdy Piłkarze FC Barcelony ustawiali piłkę na środku boiska, nieopodal ławki rezerwowych przebiegł Sergio. Patrzył w moim kierunku i kierował jakieś słowa. Spojrzałam na niego pytająco, a ten tylko się uśmiechnął.
- Zadedykował Ci bramkę..
Usłyszałam szept Ikera. Moje ciało przeszedł dreszcz. Modliłam się w duchu, by Cesc, nie domyślił się o intencjach swojego wroga. Bo tak można było ich nazwać.
Pokiwałam tylko niepewnie głową, oznajmiając przyjacielowi, że przyjęłam jego informację. Zaciągnęłam rękawy i czekałam na ostatni gwizdek.
Sędzia do pierwszej połowy nie doliczył ani minuty. Patrzyłam na piłkarzy Realu, którzy opuszczali murawę z szerokimi uśmiechami i następnie spojrzałam na piłkarzy Barcy, na których twarzach malowało się zniesmaczenie i można powiedzieć, że wściekłość.
Zostałam sama. Ciągle siedziałam na ławce rezerwowych, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Zaczerpnęłam świeżego powietrza i zamknęłam oczy, powoli oddychając i starając uporządkować swoje myśli. Po paru sekundach postanowiłam udać się do szatni, by porozmawiać z trenerem. Opornie podniosłam się z krzesełka i włożyłam ręce do kieszeni dresowych spodni, powoli udając się w kierunku szatni Królewskich. Ledwo weszłam do tunelu, gdy moim oczom ukazał się Sergio. Stanęliśmy naprzeciwko siebie i patrzyliśmy na siebie w ciszy.
- Trener mnie po Ciebie posłał..
Wyszeptał nie spuszczając ze mnie wzroku. Pokiwałam tylko głową i delikatnie się uśmiechnęłam.
- Dziękuję za bramkę..
Sergio uśmiechnął się i  przeczesał dłonią swoje mokre od potu włosy.
- Cieszę się, że Ci się podobała.
- Była piękna i niezwykle ważna.
Cięgle na siebie patrzyliśmy. Zaczynało mnie to peszyć i czułam się nieswojo. Dodatkowo czułam ogromne wyrzuty sumienia, że nie jestem pewna swoich uczuć.
- Chodźmy, bo trener się wkurzy.
Posłusznie pokiwałam głową i starałam zrównać się krokiem z Ramosem. Szliśmy w ciszy, pierwszy raz tak bardzo byłam zdenerwowana w jego obecności. Nie minęła minuta, gdy stanęliśmy przed drzwiami do szatni. Sergio nacisnął na klamkę i przepuścił mnie w drzwiach, ciepło się przy tym uśmiechając.

~ * ~

Wychodząc na drugą połowę piłkarze byli bardzo zrelaksowani i zmotywowani. Bramka w końcówce pierwszej połowy, dała piłkarzom z Madrytu wiele pewności i świeżości.
Na drugą połowę weszli bez żadnych zmian, ku okropnemu niezadowoleniu Ikera, który nadal wyzywał trenera i Lopeza od idiotów i palantów, po bardziej niecenzuralne słowa, których nie mam zamiaru powtarzać.
- Iker, ty naprawdę myślisz, że ja tego nie słyszę?
Zapytał go Ancelotti, zaraz po tym, jak wysłał na rozgrzewkę Bale, a nie jego. Iker spojrzał trenerowi prosto w oczy, mrużąc przy tym swoje.
- Miałam ogromną nadzieję, że mnie trener słyszy.
Uśmiechnął się kpiąco nie spuszczając z niego wzroku. Trener pokiwał głową z zażenowaniem i odchrząknął.
- Chcesz wojny? Nie ma problemu.
Wstał z swojego miejsca i ze skrzyżowanymi rękoma na piersi staną w wyznaczonym dla trenerów miejscu, bacznie przyglądając się poczynaniom swoich zawodników na boisku. Iker patrzył na niego z delikatnie otwartą buzią.
- Iker. - pociągnęłam go stanowczo za rękę, gdy ten zamierzał wstać. Wiedziałam, że jego obecna sytuacja w klubie go nie zadowala, że nienawidzi za to trenera i swojego zmiennika. Cały buzował ze złości. - odpuść.
Przewrócił oczami i skupił się na meczu.
Przez 20 minut mecz był strasznie nudny, piłkarze snuli się po boisku, wymieniali podania, atakowali, bronili się, ale nic z tych akcji nie wpadało do bramki, nie wspominając o jakichkolwiek klarownych sytuacjach do oddania celnego strzału. Mecz nabrał innych barw w 75 minucie, gdy trener FC Barcelony, Gerardo Martino, postanowił zrobić zmiany. Zdjął z boiska Pedro i Alexisa, wpuszczając Neymara i Tello. Ancelotti też postanowił dokonać zmiany. Zdjął mało skutecznego Benzemę, wpuszczając w jego miejsce Alvaro Moratę. Następnie zmienił Cristiano na Bale, co bardzo zdziwiło i wkurzyło Portugalczyka. Zaraz po tym, jak zszedł z boiska zajął miejsce koło Ikera i oboje zajęli się krytykowaniem swojego trenera.
Zaczęła się 80 minuta meczu i Barcelona przejęła inicjatywę.
"Iniesta zgrywa piłkę do Busquetsa... Busquets posyła zwrotne podanie... Iniesta odważnie, między dwóch, Andres Iniesta, Neymar! Neyyyyyyyyyyymaaaaaaaaaaaaaaaaaaaar! Dwa do jednego! 82 minuta! Kompletnie zaskoczony Diego Lopez! Piłka przeszła pod jego nogami!"
- Kurwa jego mać, Lopez masz przejebane!
Iker wrzeszczał w kierunku swojego zmiennika, kopiąc w bidony z wodą, które napatoczyły mu się pod nogami. Cristiano również nie omieszkał się ponarzekać i w niecenzuralny sposób wyrazić swoje niezadowolenie. Portugalczyk podbiegł do trenera wytykając mu, że zdjęcie go z boiska spowodowało, że teraz drużyna ze stolicy Hiszpanii, przegrywa z odwiecznym rywalem. Zdegustowany ignorancją trenera, zajął swoje poprzednie miejsce. Patrzyłam na cieszących sie z Bramki piłkarzy FC Barcelony. Messi wskoczył w ramiona Neymara, na których następnie wskoczył Andres, Busi, Cesc i Tello. Na sam koniec wskoczył Pique, krzycząc ze szczęścia w kierunku oszalałych ze szczęścia kibiców Barcelony. Delikatnie się uśmiechnęłam, ponieważ po cichu liczyłam na zwycięstwo Katalończyków.
Sędzia doliczył do drugiej połowy 3 minuty. Real nie wyrównał. Barca zdobyła 3 pkt. i umocniła się na pozycji lidera.

~ * ~


Po meczu piłkarze udali się do szatni. Byłam w tym czasie  umówiona w tunelu z Cesciem. Po meczu mieliśmy pójść razem z moim bratem i jego nową dziewczynę na kolację. Gdy zobaczyłam szeroki uśmiech chłopaka na sercu zrobiło mi się cieplej. Natychmiast moje usta rozpromienił szczery uśmiech i powoli ruszyłam w jego kierunku. Cesc głośno się śmiejąc, wziął mnie w swoje ramiona i przez chwilę wirowaliśmy, patrząc w swoje roześmiane oczy. Następnie postawił mnie na ziemię, kładąc swoje dłonie na moich biodrach i składając na moich ustach namiętny pocałunek.
- Gratuluje zwycięstwa! Wierzyłam w was.
Zaśmiał się i ponownie złożył na moich ustach pocałunek.
- Zasłużyliśmy!
Oboje się zaśmialiśmy i ponownie spojrzeliśmy sobie w oczy.
- Za ile będziesz gotowy? - Cesc spojrzał na mnie pytająco. - za dwie godziny mamy rezerwację w restauracji..
- Serio?
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
- Dziś mój brat ze swoją dziewczyną jest w Barcelonie, mieliśmy w czwórkę zjeść kolację.
Cesc spojrzał na mnie dość zniesmaczony obecną sytuacją i podrapał się za uchem.
- Wyleciało mi to z głowy..
- Dziś o tym nawet rozmawialiśmy.
- Musimy to przełożyć.
- Fabregas, o co Ci chodzi?!
Cesc uciszył mnie szeptem i pocałował w czoło.
- Skarbie, wygraliśmy Klasyk! Idę z chłopakami na imprezę. - dodał z szerokim uśmiechem i przeczesał dłonią swoje mokre włosy. - skoro macie rezerwację, to idźcie na kolację. Ja nie mogę zostawić chłopaków po takim meczu.
Dodał błaganie, ujmując moją twarz w dłonie. Poczułam jak łzy zaczynał mi się cisnąć do oczu. Odsunęłam jego ręce i szybko zamrugałam.
- Zdajesz sobie sprawę, że jutro rano mam powrotny samolot do Madrytu? Że po raz kolejny długo się nie zobaczymy?
Cesc ponownie podrapał się za uchem nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Zrobię Ci niespodziankę i odwiedzę Cię w najbliższym czasie, co ty na to?
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem i rozłożyłam ręce w geście poddania się.
- Masz mnie na wyciągnięcie dłoni, ale wolisz imprezować z kolegami?
- No bo wygraliśmy z Realem..
- Wiesz co? - czułam, że z moich oczu zaczęły swobodnie płynąć słone łzy. Cesc też je zauważył, ponieważ natychmiast zrobił krok w moim kierunku, jednak ja zatrzymałam go stanowczym ruchem ręki. - zastanów się, czy nasz związek ma jakiśkolwiek sens. Skoro impreza z kolegami, z którymi widujesz się każdego dnia, jest dla Ciebie ważniejsza, od kolacji ze swoją dziewczyną, która mieszka ponad 600 kilometrów od Barcelony, to nie mamy o czym rozmawiać mój drogi.
- Julka, nie dramatyzuj.. Przecież wiesz, że Cię kocham.
- Zaczynam się nad tym teraz zastanawiać.
Wyszeptałam w jego kierunku, pociągając nosem. Cesc patrzył na mnie zmrożonymi oczami, jakby analizował obecną sytuację. Po chwili spuścił głowę i zrobił krok do tyłu.
- To nie jest dobre miejsce na rozmowę..
- Dlatego wolisz ją przełożyć, prawda?
Łzy nie przestawały spływać po moich policzkach. Cesc oblizał wargi i spojrzał w górę, ciężko oddychając.
- Jeszcze się pokłócimy, lepiej ochłońmy.
- Tak, najlepiej ze sobą w ogóle nie rozmawiajmy! Wtedy unikniemy jakichkolwiek kłótni! Porozumiewajmy się gestami, bo słowa są zbyteczne!
Wykrzyczałam mu prosto w twarz. Chciał mnie przytulić, jednak ja po raz kolejny się cofnęłam.
- Julka, błagam..
- Zastanów się nad swoim życiem.
Wyszeptałam i ruszyłam w kierunku szatni Królewskich.
- Julka, nie zostawiaj mnie..
Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w jego kierunku z wyciągniętym palcem wskazującym.
- To ty mnie zostawiłeś.
Nie zaprzeczał. Patrzył mi w oczy i jakby czekał na jakiś cud, że zaraz zacznę się śmiać i wpadnę w jego ramiona jak gdyby nigdy nic.
- Kocham Cię..
- Powiedz mi to gdy dorośniesz i gdy zrozumiesz sens tych słów.
Pokręcił głową i powoli udał się w kierunku szatni. Po raz kolejny z moich oczu wydostał się wodospad łez. Wytarłam mokre oczy do rękawa klubowej bluzy i udałam się w kierunku wyjścia. Szukając go, obijałam się o wielu kibiców Barcelony, którzy cały czas śpiewali i wiwatowali ze szczęścia nad zwycięstwem z odwiecznym rywalem. Ciągle płacząc, wydostałam się na świeże powietrze i oparłam się o strukturę stadionu, powoli osuwając się na wypuzlowany parking stadionu. Schowałam twarz w dłoniach i rozpłakałam się na dobre. Straciłam go. Straciłam kogoś, o kim myślałam, że będzie na zawsze. Co teraz? Jak teraz będzie? Czy to tylko kryzys, który zdarza się w każdym związku? Podniosłam głowę i oparłam ją o budynek. Powoli otworzyłam oczy i dłonią starałam się wyszukać w kieszeni dresowych spodni paczkę papierosów. Zapaliłam jednego i oparłam głowę na ręce. Połykałam łzy i degustowałam się zapachem dymu, który wypełniał moje płuca i który również był dla mnie najlepszym środkiem uspakajającym.
- Znowu się trujesz? - usłyszałam nad sobą głos Ramosa. Podniosłam wzrok i spojrzałam w jego ciemne oczy. Pochylił się nade mną i odgarnął opadającą mi na oczy grzywkę. - i znowu płaczesz..
Usiadł obok mnie, opierając głowę o strukturę stadionu. Również się oparłam i poczęstowałam go papierosem. Spojrzał mi w oczy i wyciągnął mi go z ręki, powoli wciągając jego zawartość.
- Takie trucie mnie uspakaja.
Zamknęłam oczy i powoli oddychałam.
- Najwyższy czas znaleźć jakiś inny, zdrowszy środek uspokajający.
Otworzyłam jedno oko i na niego spojrzałam.
- Obejdzie się.
Zamknęłam je i wzięłam od Sergio papierosa.
- Dlaczego płakałaś?
Na samo wspomnienie mojego rozstania z Cesciem, ponownie poczułam się fatalnie. Ponownie chciało mi się płakać, ponownie uciec i ponownie zapalić. Po chwili zorientowałam się, że moja głowa spoczywa na ramieniu Hiszpana.
- Zerwałam z Cesciem..
Wyszeptałam i mocno zacisnęłam powieki, by łzy, które nagromadziły się w moich oczodołach, mogły swobodnie spłynąć po moich policzkach.
- Jeśli nie chcesz o tym rozmawiać, to nie musimy..
Również szeptał i wytarł kciukiem łzę z mojego policzka.
- Woli spędzić mój ostatni dzień w Barcelonie na imprezie z kumplami..
- Pokazał, że na Ciebie nie zasługuje.
Spojrzałam przed siebie i analizowałam jego słowa.
- Nasz związek wydawał się dobrym pomysłem..
Nie było mnie stać na wyższy ton głosu niż szept. Sergio objął mnie, a ja bez zastanowienia odwzajemniłam uścisk.
- Trzeba być palantem, by wybrać wieczór z kumplami, niż z tak piękną kobietą.
Spojrzałam mu w oczy i delikatnie się uśmiechnęłam. Uwolniłam się z jego uścisku i oboje podnieśliśmy się z betonu. Staliśmy naprzeciwko siebie patrząc sobie w oczy.
- Dziękuję Sergio. Za wszystko.
Uśmiechnął się i włożył ręce do kieszeni spodni.
- Nie ma za co. Uwielbiam malować uśmiech na twojej buzi.
Mrugnął do mnie okiem i w szerszym uśmiechu odsłonił szereg białych zębów.
- Spisujesz się w tym doskonale. - Zaśmiałam się i założyłam opadającą grzywkę za ucho. - muszę lecieć. Umówiłam się z bratem i jego dziewczyną.
- Życzę miłego wieczoru.
Spojrzałam na niego i postanowiłam odwdzięczyć mu się za wsparcie, które zdołał mi okazać w trudnym momencie.
- Może się do nas przyłączysz? Rezerwacja jest dla czterech osób.. No a Cesc..
- Z przyjemnością. Chętnie poznam Patryka. Mam nadzieję, że nie będzie zdegustowany obecnością piłkarza Realu Madryt.
- Nie przejmuj się moim bratem. Będziesz tam ze mną i to jest najważniejsze.
Uśmiechnęłam się i spojrzałam mu w oczy. Przyglądał mi się i najwyraźniej o czymś myślał. Po chwili kąciki jego ust delikatnie się podniosły. Zrobił krok w moim kierunku i posłużył ramieniem.
- Zapraszam do mojej limuzyny.
Szeroko się uśmiechnął, a ja tylko się zaśmiałam.
- Sergio, przyjechaliśmy tu klubowym autobusem.
- O to mi właśnie chodziło. Za pięć minut mamy zbiórkę.
Przewróciłam z rozbawieniem oczami i skorzystałam z ramienia Sergio, który poprowadził mnie do autobusu.

~ * ~

Po 40 minutach byłam już w hotelowym pokoju i brałam prysznic. Do kolacji została niecała godzina, a obecność Sergio, miała być niespodzianką. Umówiłam się z Hiszpanem, że przyjdzie po mnie za 20 minut. Wyskoczyłam szybko z pod prysznica i chwyciłam za suszarkę, jednocześnie susząc włosy i i myjąc zęby. Po 5 minutach zabrałam się za robienie makijażu, który zajął mi większą część czasu, ponieważ strasznie trzęsła mi się ręka i nie potrafiłam zrobić równych kresek. Gdy w końcu udałam się w szlafroku do mojej walizki, która leżała rozwalona na środku pokoju, usłyszałam dzwonek do drzwi.
- No nie..
Rozłożyłam bezradnie ręce, gdy spojrzałam na zegar w telefonie. Wybiła moja umówiona godzina z Sergio. Podbiegłam do drzwi, ślizgając się przez moje papcie na panelach i przekręciłam zamek w drzwiach.
- Idąc na kolację w szlafroku zrobisz niezłą furorę.
Sergio szeroko się uśmiechnął i wszedł do mieszkania, wręczając mi czerwoną różę.
- Bardzo śmieszne! Zaraz będę gotowa.
Sergio skinął głową i ruszył w kierunku balkonu. Ja chwyciłam za wazon, w którym znajdowały się sztuczne kwiaty i włożyłam do niego róże, nalewając do niego następnie wodę. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się do siebie. Następnie udałam się w kierunku Sergio, który opierał się o barierki balkonu i podziwiał stolicę Katalonii.
- Chcesz się czegoś napić?
- Nie dziękuję. Liczę, że napijemy się wina na kolacji. - szeroko się uśmiechnął i kontynuował. - Barcelona wieczorem jak i nocą jest piękna.
Mówiąc to, patrzył daleko przed siebie.
- Chciałabym tu kiedyś zamieszkać.
Oparłam głowę o barierkę i poczułam na sobie wzrok Sergio.
- Marzenie?
- Jedno z największych.
Spojrzałam na niego z delikatnym uśmiechem. Pokiwał głową i również się uśmiechnął.
- Marzenia trzeba spełniać.
Wyszeptał poprawiając krawat.
- Ale Madryt też niczego sobie.
Puściłam mu oczko i ruszyłam w kierunku walizki. - lecę się przebrać i do 15 minut jestem gotowa.
- Spokojnie, najwyżej się spóźnimy.
Szeroko się uśmiechnął i wrócił za mną do środka, siadając na łóżku.
Przekopałam całą walizkę w poszukiwaniu jedynej czarnej sukienki, którą spakowałam specjalnie na dzisiejszy wieczór. Szukałam jej bite 10 minut, jednak jej nie znalazłam.
- Sergio, mam problem. - Hiszpan podniósł się z łóżka i spojrzał na mnie z zapytaniem. - zapomniałam sukienki w Madrycie.
Sergio wybuchnął głośnym śmiechem i patrzył na mnie z politowaniem.
- Przeczuwałem to. - mrugnął do mnie okiem i wstał z łóżka, poprawiając przy tym koszulę. - napisz Patrykowi, że możemy się spóźnić, zaraz wrócę.
Puścił mi całusa i opuścił pokój. Patrzyłam ze zdziwieniem na drzwi, za którymi zniknął i po chwili pokręciłam głową, cicho się śmiejąc. Postanowiłam skorzystać ze sposobności, że jestem sama i poszłam spiąć włosy. Po upływie parunastu minut wróciłam do walizki i wyciągnęłam z niej czarne szpilki.
- Jakim cudem wzięłam buty, a nie zabrałam sukienki?
Zapytałam samą siebie, rzucając się na łóżko czekając na Sergio. Zdążyłam poinformować Patryka, że się spóźnię, gdy do pokoju wbiegł zdyszany Ramos.
- Dla Ciebie. - odpowiedział łapiąc oddech i podając mi jakiś pakunek. Niepewnie wzięłam go do rąk i spojrzałam na niego z zapytaniem. - sukienka.
Szeroko się uśmiechnął, a ja postanowiłam ją rozpakować.
- Ojeju, Sergio.. - zakryłam prawą dłonią usta, trzymając sukienkę w lewej. - jest piękna, dziękuję.
Uśmiechnęłam się do niego i udałam się do łazienki, by ubrać sukienkę. Była czarna, na grubych ramiączkach i dopasowana do mojej sylwetki. Wydawała mi się bardzo znajoma. Szeroko się uśmiechałam podziwiając siebie w lustrze. Wyszłam z niej i rzuciłam się w ramiona Hiszpana.
- Jeszcze raz dziękuję, ratujesz mi życie!
Zaśmiał się i poprawił fryzurę.
- Nie ma za co.
- Skąd ją masz?
Sergio cicho się zaśmiał i na mnie spojrzał.
- Gdy powiedziałem Ikerowi, że idziemy dziś na kolację, podpowiedział mi, że możesz być nieprzygotowana. Poinformował Sarę, by przygotowała dla Ciebie sukienkę i buty.
Zaśmiałam się opierając czoło o jego umięśnioną klatkę piersiową.
- Wiedziałam, że znam tę sukienkę. Buty na szczęście mam, więc możemy już iść.
Chwyciłam go za rękę, do drugiej biorąc torebkę. Otwierając drzwi ubrałam buty i zamknęłam pokój na klucz.
Na kolację dotarliśmy nieco spóźnieni. Gdy Patryk zobaczył Sergio, był niemile zaskoczony, jednak prosiłam go, by opanował emocje i był dla niego miły. Ku mojemu zadowoleniu spełnił moja prośbę i prowadził naprawdę kulturalną rozmowę z Hiszpanem. Przyznał mi się nawet, że go polubił, a się tego nie spodziewał. Dziewczyna mojego brata okazała się w porządku. Rozmawiałyśmy o modzie, pracy i Patryku. Wymieniłyśmy się również numerami telefonu. Gdy Sergio wyszedł do łazienki, przedstawiłam bratu moją obecną sytuację sercową. Na samym początku żałował, że rozstałam się z Fabregasem, ale po usłyszeniu całej historii, cały entuzjazm, którym darzył pomocnika Barcelony i reprezentacji Hiszpanii, ulotnił się jak cudowny zapach zamówionych przez nas dań.
Po kolacji poszliśmy na długi spacer uliczkami Barcelony. Ku mojemu zaskoczeniu, nie zostaliśmy z Sergio obrzuceni niemiłymi komentarzami ze strony Cules, co więcej, niektórzy prosili obrońcę i dzisiejszego kapitana Realu o zdjęcia i autografy. Przed północą rozdzieliliśmy się przed naszym hotelem. Sergio odprowadził mnie przed pokój i czekał, aż znajdę klucze do niego w torebce. Gdy umieściłam klucz w zamku, spojrzałam na niego.
- Jeszcze raz za wszystko dziękuję. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo mi dziś pomogłeś zapomnieć o Fabregasie.
Mój głos z każdym słowem zniżał się do szeptu. Sergio chwycił mnie za rękę i do siebie przyciągnął, mocno przytulając.
- Nie myśl o nim.
Wyszeptał mi do ucha i złożył pocałunek na czole. Uśmiechnęłam się delikatnie i nacisnęłam na klamkę, wchodząc do pokoju.
- Dziękuję.. Dobranoc Sergio.
Sergio uśmiechnął się i zrobił krok w moim kierunku, delikatnie muskając moje wargi swoimi.
- Dobranoc.
Ostatni raz spojrzał mi w oczy i udał się w kierunku swojego pokoju.

__________________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ :):)

Mamy 8 rozdział i tym samym zbliżamy się do końca tego opowiadania! :)
Nie będę więcej pisać pod tym rozdziałem, zostawiam go wam do oceny :D

Do następnego! ;*

sobota, 19 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ VII: Będę o Ciebie walczył.

Nie powiedziałam nikomu o mojej rozmowie z Sergio i myślę, że on też nikomu się nią nie chwalił. Następnego dnia, w drodze na ostatni posiłek, unikał mnie i mojego spojrzenia. Troszeczkę mnie to bolało, bo kontakt z nim miałam bardzo dobry i liczyłam na przyjaźń. Jednak w takim przypadku, unikanie się jest chyba dobrym rozwiązaniem. Każdy na zgrupowaniu już wiedział, co jest pomiędzy mną i Cesciem. Piłkarze Barcelony dziękowali mi, że pojawiłam się w jego życiu, bo czasem nie potrafili znieść jego samotności, gdy smutki wylewał w alkoholu. Na jadalnie weszliśmy razem, pod rękę i zajęliśmy miejsca przy stole z Gerardem, Xavim, Andresem i Victorem. Cały czas się śmialiśmy, a Gerard dodatkowo opowiadał krępujące dla Cesca anegdoty z jego dzieciństwa.
Przed 11:00 wszyscy byliśmy gotowi do opuszczenia cudownej i gorącej Brazylii. Wszyscy siedzieliśmy w autobusie i piłkarze zaczęli śpiewać jakieś piosenki po hiszpańsku, których niestety nie znałam. Nieźle się przy tym wszyscy bawili. Po upływie 10 minut byliśmy na lotnisku. Miejsce zajęłam tradycyjnie z Ikerem. Cesc razem z Gerardem siedzieli na końcu samolotu.
- Szkoda, że to już koniec zgrupowania.
Zrobiłam smutną minę, patrząc Ikerowi w oczy. Zaśmiał i otworzył jakąś książkę.
- Masz jeszcze 11 godzin by spędzić czas z tymi idiotami.
- O której lądujemy?
- Zważając na pięciogodzinną różnicę czasu, pomiędzy Hiszpanią a Brazylią, wylądujemy pomiędzy 17:00 a 18:00 bądź po 18:00.
Zaśmiałam się z jego poważnego tonu i rozsiadłam się w fotelu, układając się do snu.
- Dziękuję panie Casillas i życzę kolorowych snów.
Iker klepnął mnie w ramie i zabrał się za czytanie książki. Minęło zaledwie 10 minut, gdy poczułam, że ktoś mizia mnie po policzku.
- Iker, zgłupiałeś?
Zapytałam nie otwierając oczu.
- Zapytam go, gdy wróci z ubikacji.
Otworzyłam oczy, rozpoznając głos Cesca. Uśmiechnęłam się do niego i położyłam głowę na jego ramieniu, ponownie zasypiając.
- Idealnie.
Wymamrotałam i objęłam go w pasie. Cesc zaśmiał się i pocałował mnie w czubek głowy, następnie głaszcząc moje włosy.
- Nie zostawiaj mnie.
Zaśmiałam się i spojrzałam w jego cudowne czekoladowe oczy.
- Nigdzie się nie wybieram.
Jego kąciku ust delikatnie się podniosły.
- Ale ja mówię poważnie.
- Przecież Cię nie zostawię.
- Zostawisz. Ty zostajesz w Madrycie, ja wracam do Barcelony.
- Za tydzień znowu się zobaczymy. El Clacico na Camp Nou.
Przeczesałam ręką jego gęste włosy i ciepło się uśmiechnęłam.
- Dopiero za tydzień.. A później? Kiedy znowu się zobaczymy?
- Cesc.. Wiesz, że mam kontrakt..
- Wiem, przepraszam.
Podniosłam głowę i złożyłam na jego policzku delikatny pocałunek.
- Będzie dobrze.
Później zasnęłam. Obudziłam się po paru godzinach i koło mnie nie było już Cesca. Był śpiący również Iker. Cały samolot był pogrążony we śnie. Nie było osoby, która by nie spała. Zamrugałam parę razy, następnie przecierając oczy. Podkuliłam nogi i patrzyłam przez okno. Rozumiem Cesca. Kocha mnie i chciałby spędzać ze mną każdą wolną chwilę. Tego jednak nie można pogodzić. Pracuję dla Realu.

***

Po wylądowaniu samolotu nadszedł czas obiadu na koszt trenera. Obiad minął szybko i bardzo miło. Zaraz po posiłku, nadszedł czas smutnych pożegnań. Wiedziałam, że będę płakać. Bardzo zżyłam się z zawodnikami FC Barcelony. Każdy jednak zapewniał mnie, że zobaczymy się już w przyszłym tygodniu. Na sam koniec, zostało mi pożegnać się z Cesciem. Nie spodziewałam się, że aż tak będę mi trudno uścisnąć go ostatni raz, jak i ostatni raz w tym tygodniu go pocałować. Mu też nie było łatwo. Nie chciał mnie puścić. Ja również ani o tym myślałam. Chciałam, by ta chwili nigdy się nie kończyła.
- Już tęsknie Skarbie.
- Nie bardziej niż ja.
Mocno go ścisnęłam, ostatni raz w tym tygodniu. Chwyciliśmy się za ręce i patrzyliśmy w sobie w oczy.
- Skarbie, za tydzień się widzimy.
Kiwnęłam głową. Cesc schylił się i namiętnie mnie pocałował.
- Romeo! Zaraz mamy powrotny lot do Barcelony.
Pocałunek przerwał nam głos Gerarda. Ujęłam jego twarz w dłonie i głęboko spojrzałam w oczy.
- To tylko tydzień.
- Damy rade.
Wyszeptał i ostatni raz musną moje usta swoimi. Patrzyłam jak wsiada z Gerardem, Xavim i Andresem do taksówki. Wycierałam łzy, które spływały po moich policzkach i machałam im prawą dłonią. Cesc uśmiechnął się i posłał mi całusa.
- Już tęsknie Cesc..
Gdy taksówka zniknęła z mojego pola widzenia, obróciłam się na pięcie i udałam w kierunku mojego mieszkania. Ulokowane było niedaleko miejsca, w którym się znajdowałam. Schyliłam się do torebki, by wyciągnąć chusteczki. Nieświadomie chwyciłam za telefon. Od ponad 15 godzin był wyłączony. Włączyłam go, spodziewając się wiadomości od brata. Jednak nie. Były dwa sms'y. Jeden od Cesca.
'Tęsknie Skarbie ♥'. Uśmiechnęłam się do telefonu i szybko odpisałam 'Ja bardziej ♥'. Postanowiłam odczytać również drugą wiadomość. Po raz kolejny ten nieznajomy numer.
"Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że mogłem Cię przez te 3 dni oglądać :) do El Clasico ;*". Kompletnie nie miałam pojęcia, kto do mnie pisze. Postanowiłam po raz kolejny nie odpowiadać na sms'a. W końcu znalazłam chusteczki i ruszyłam zatłoczonymi uliczkami Madrytu, w drodze do mieszkania. Natknęłam się na kiosk. Niby nic wielkiego, ale gazety, które były na jego wystawie przykuły mój wzrok. Na okładce był Cesc po strzeleniu zwycięskiej bramki we wczorajszym meczu z Brazylią i uchwycone moje zdumienie, po zadedykowaniu mi bramki. Pod zdjęciem znajdował się podpis.
Kobieta, która jako pierwsza zakręciła w głowie piłkarza FC Barcelony! Julia Romeo, fizjoterapeutka REALU MADRYT. Piękna i zarazem zakazana miłość? Zupełnie jak dramat szekspirowski, który (by było zabawniej) jest całkowicie powiązany z imieniem i nazwiskiem partnerki Cesca Fabregasa - Romeo i Julia!
Zaśmiałam i zapłaciłam za gazetę.

***


Od trzech godzin byłam już w domu i zabrałam się za rozpakowywanie bagaży. Iker jest wspaniałym przyjacielem i zgodził się przywieźć mi je do domu, gdy spędzałam czas z Cesciem.
Pranie miałam już gotowe, zostało mi tylko ogarnięcie mieszkania, które bardzo się zakurzyło. Było koło 22:00 gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Przestraszyłam się i idąc otworzyć drzwi, trzymałam w ręku nóż kuchenny.
- Iker, przestraszyłeś mnie Wariacie!
- Łoł..
Iker uniósł ręce w geście poddania się. Oboje się zaśmialiśmy i zaprosiłam przyjaciela do salonu.
- Sara nie jest zła, że włóczysz się po nocy?
- Sara mnie tu przysłała.
Poczochrał włosy, zaraz po tym jak rozsiadł się w salonie. Zaniemówiłam. Usiadłam obok niego po turecku i spojrzałam z zapytaniem.
- Jak to Cię tu przysłała?
- Sergio u nas jest.. Przyszedł nawalony i nawija o Tobie bez przerwy. Poprosiła, bym z Tobą pogadał.
- Ale.. Wiesz, że ja nic nie poradzę..
- Wiem.. Sara wie o Tobie i Cescu. Jednak szkoda jest Ramosa.
Wypuściłam powietrze i objęłam rękoma swoje kolana, kładąc na nich podbródek.
- Jest coś, o czym muszę Ci powiedzieć. - Iker natychmiast na mnie spojrzał i wyczekiwał rozwinięcia mojej wypowiedzi. - rozmawiałam z Sergio. Po meczu, wczoraj w autobusie.. Powiedział, że nie pozwoli Fabregasowi mu mnie odbić..
- Cały Ramos.
Iker schował twarz w dłoniach i wypuścił powietrze.
- Co teraz z nim zrobić? Mam się z nim spotkać i jeszcze raz porozmawiać?
- Spróbujcie. Tak na spokojnie.
- Spróbuję.
Uśmiechnęłam się do niego. Odwzajemnił to i wstał z miejsca.
- To ja wracam do Sary i do tego pijaczyny.
- Pozdrów ją ode mnie. No i obowiązkowo ucałuj Martina.
Uścisnęliśmy się na pożegnanie i po chwili zostałam sama. Postanowiłam ochłonąć, więc wzięłam prysznic i następnie wskoczył do łóżka. Patrzyłam na wyświetlacz mojego telefonu, gdzie znajdowało się zdjęcie moje i Cesca z dzisiejszego obiadu. Pocałowałam ekran telefonu i niemal natychmiast zasnęłam.

***

Po dwóch dniach wróciłam do pracy. Za pięć dni wydarzenie sezonu - ligowe starcie z FC Barceloną. Oba zespoły - Barca i Real, mają po tyle samo punktów, ale to jednak drużyna z Katalonii góruje na szczycie tabeli, ze względu na większą ilość zdobytych bramek. Musiałam wrócić do rzeczywistości. Wczorajszy dzień, przegadałam na skype z Cesciem. Dziś już nie możemy tak długo rozmawiać. Trzeba wrócić do pracy. W ośrodku treningowym Realu Madryt, pojawiłam się przed 10:00. Do treningu została mi jeszcze godzina. Chciałam przyjść wcześniej, by opracować plan zajęć z Pepe, który kontynuował rehabilitację kolana za zgrupowaniu reprezentacji Portugalii. Przeglądałam notatki, które zostały mi przekazane, przez tamtejszego fizjoterapeutę. Wyglądało na to, że dzisiejszy trening jest naszym ostatnim.
- Dzięki Bogu!
Wykrzyknęłam i zadzwoniłam do brata.
- Patryś! Ogarniasz, że dziś mam ostatni trening z Pepe? - długo nie dostawałam odpowiedzi. Po chwili usłyszałam zaspane przytaknięcie brata. - no nie mówi mi tylko, że ty jeszcze śpisz.
Zaśmiałam się do słuchawki i czekałam na odpowiedź.
- No wczoraj z Sashą zabalowaliśmy. Jak mnie głowa napieprza..
- Młody idiota. Pozdrów ją ode mnie. Kiedy ją poznam?
- Mam nadzieję, że poleci ze mną do Barcelony na El Clasico.
- Oby przyleciała! Zrobilibyśmy sobie podwójną randkę. Ty i Sasha, ja i Cesc.
- Wiesz, mi odpowiada. Najchętniej sam porwałbym gdzieś Cesca.
- Mam się bać?
- Nie, nie jestem gejem.
- Wiem Palancie!
Zaśmiałam się, a Patryk ziewnął.
- Julcia, cieszę się Twoim szczęściem, ale ja wracam do łóżka.
- Tak, tak dobranoc Kochanie.
Tradycyjnie zacmokałam parę razy do słuchawki i rozłączyłam się.
- Rozmowa z Cesciem od samego rana?
Odwróciłam się i byłam zdziwiona, a nawet przerażona widokiem Keplera w moim biurze.
- Nie, nie rozmawiałam z Cesciem.
Odwróciłam się i udałam, że coś piszę.
- Ciekawe kogo jeszcze nazywasz Kochaniem?
Podszedł do mnie i oparł się o biurko.
- Brata. Co ty tutaj w ogóle robisz? Trening jest o 11:00.
- Ta.. Wiem.. - zaczął drapać się po głowie. - bo ja muszę zrobić coś, co robię bardzo rzadko..
Przestraszyłam się. Chciałam uciec z biura, ale Portugalczyk stał naprzeciw drzwi.
- Co takiego chcesz zrobić?
Pepe wyciągnął z torby treningowej Merci i mi je wręczył.
- Po pierwsze chciałem Cię przeprosić za swoje dziecinne zachowanie na treningach. No i po drugie podziękować za pomoc, w wyleczeniu mojej kontuzji.
Szczęka mi opadła.
- Emm.. Nie ma za co?
Nie wiedziałam co powiedzieć, myślałam że śnię.
- Właśnie jest.. Uwierz. Reprezentacyjny fizjoterapeuta to Palant. Szczerze, to zaczynałem za tobą tęsknić.
Wybuchnęłam głośnym śmiechem, co wywołało rumieniec na twarzy Keplera.
- Jezu, nie wierzę! Muszę to sobie zapisać w kalendarzu.
- Bardzo śmieszne.
Wycedził przez zęby i poprawił torbę na ramieniu.
- W sumie, to ja również przepraszam. Zdarzało mi się być naprawdę wredną suką.
- Nie no, bez przesad. Ja zachowywałem się trzysta razy gorzej.
- Co fakt, to fakt.
Oboje się zaśmialiśmy. Postanowiłam otworzyć czekoladki i poczęstować Portugalczyka.
- To co, koniec wojny, którą od początku znajomości toczyliśmy?
Zapytał biorąc czekoladkę.
- Bardzo podoba mi się taki układ.
Obdarzyliśmy się uśmiechami i wzięliśmy po jeszcze jednej czekoladce.
- Będę leciał. Widzimy się na boisku treningowym. - kiwnęłam głową i wróciłam do biurka. Pepe stanął w drzwiach i ostatni raz na mnie spojrzał. - tak w ogóle, to gratuluję i życzę szczęścia z Fabregasem.
Promienie się uśmiechnęłam i podziękowałam.
Aż chce się pracować! Pepe tak sam, z własnej woli przeprosił mnie za swoje zachowanie. Czułam satysfakcję ze zwycięstwa. No bo jednak, jak sam przyznał - to była wojna. Ja do końca byłam twarda, więc wygrałam.
Parę minut przed 11:00 pojawiłam się na treningu. Upłynął on bardzo przyjemnie, ponieważ podczas pracy z Keplerem, która trwała 20 minut, rozmawialiśmy o swoich zgrupowaniach. On opowiadał mi jak to wygląda z perspektywy piłkarza, a ja z perspektywy członka sztabu szkoleniowego. Piłkarze, którzy na nas patrzyli, byli zdumieni tym, jak się dogadujemy. Szczególnie Iker.
Po treningu, postanowiłam poczekać na Sergio. Chciałam się z nim umówić na rozmowę, nie mogłam tego tak zostawić. Opuszczał ośrodek szkoleniowy jako jeden z ostatnich, w towarzystwie Cristiano.
- Witam naszą fizjoterapeutkę!
Krzyknął w moim kierunku Ronaldo.
- Witam naszego snajpera! - Ronaldo zaśmiał się i wypiął dumnie pierś. - będę mogła zamienić słowo z Sergio?
- Oczywiście. - ukłonił się teatralnie i zwrócił do Sergio. - potem się zgadamy.
Ramos kiwnął głową i patrzył mi w oczy. Poczekałam, aż Portugalczyk odjedzie by móc zacząć rozmowę z Hiszpanem.
- Sergio, musimy porozmawiać.
- Koniecznie.
Sztucznie się uśmiechnął i włożył ręce do kieszeni spodni.
- Sergio, nie chcę by to teraz tak wyglądało.
- Tak, czyli jak?
- Że zachowujesz się w stosunku do mnie arogancko.
- Arogancko? Potraktowałaś mnie jak idiotę.
- Co? - byłam wkurzona jego stwierdzeniem. - niby kiedy?
- Kręcąc z Cesciem. Myślałem, że to między nami coś zaczyna iskrzyć.
- Myślałeś Sergio, widocznie Ci nie wyszło.
Powinnam ugryźć się w język, ale za późno. Słów nie cofnę. Ramos zaśmiał się i splunął na ziemię.
- To by było na tyle.
- Nie, czekaj. - chwyciłam go za ramie tak samo jak wtedy w autobusie. - przepraszam, nie powinnam. Chciałabym zacząć od nowa.
Spojrzałam na niego niepewnie. Patrzył mi w oczy. Jakby analizował moją propozycję.
- Jasne. Możemy spróbować.
Uśmiechnął się, tym razem naturalnie. Odetchnęłam z ulgą i wyciągnęłam prawą dłoń.
- Julka.
Zaśmiał się i uścisnął ją.
- Sergio. Dasz się zaprosić na obiad?
- Czemu nie? W tak miłym towarzystwie, obiad smakuje dwa razy lepiej.
Uśmiechnął się i zaprosił mnie do swojego samochodu.

DZIEŃ EL CLASICO.


Obudziłam się o godzinie 05:00 rano. Nie z własnej woli, tylko z woli ludzi, a raczej kibiców Królewskich, którzy kroczyli ulicami stolicy i śpiewali klubowe piosenki. No tak. Dziś ten dzień. Wyskoczyłam z łóżka, chwytając za telefon.
- Cesc?
- No dzień dobry Skarbie.
Usłyszałam ciepły jak i zaspany głos Fabregasa.
- Za niedługo się widzimy, zdajesz sobie sprawę?
Po drugiej stronie słuchawki zapanowała cisza. Po chwili usłyszałam 'plask', tak jakby Cesc uderzał się w czoło.
- Rany, dziś El Clasico! Dziś będziesz w Barcelonie! Jezu, zapomniałem że to dziś!
Zaśmiałam się i podeszłam do okna by poobserwować kibiców.
- Mój Borok.
- No Twój.
Uśmiechnęłam się do siebie i przygryzłam dolną wargę.
- Cały Madryt aż chodzi.
- Barcelona całą noc żyła. Cały czas słychać śpiewy kibiców. Dziś wojna, wiesz.
Oboje się zaśmialiśmy.
- Dobrze Kochanie, zobaczymy się na meczu. Będziesz miał okazję poznać mojego brata!
- Patryka? Super! Może potem zjemy razem kolację?
- Zrobię wszystko co w mojej mocy, by Ancelotti nie miał nic przeciwko mojemu wieczornemu opuszczeniu hotelu.
- Oby. Bo jak nie, to ja sobie z nim porozmawiam.
- Głupek! Dobrze, do zobaczenia.
- Do zobaczenia Skarbie.
Rozłączyłam się i zabrałam się za porządki. W następnej kolejności zabrałam się za pielęgnowanie swojego wyglądu i pakowaniu potrzebnych rzeczy. Około godziny 08:00 zjadłam śniadanie i czekałam na Ikera, który miał zawieźć mnie na zbiórkę. Gdy zmywałam naczynia, usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Sara? Miło Cię widzieć!
- Mi Ciebie też Julio!
Uścisnęłyśmy się na powitanie i zaprosiłam ją do salonu.
- Gdzie Iker?
- Wyciąga Martina z samochodu.
- To wy lecicie z nami?
- Ja tak. Martina zawozimy do matki Ikera. Jednak jestem dziennikarką sportową i muszę zrobić wywiady z piłkarzami Realu Madryt i FC Barcelony przed i po meczu.
- Jeśli chcesz, to mogę Ci załatwić wywiad z Fabregasem.
Obie się zaśmiałyśmy i usłyszałyśmy jak Iker wchodzi do mieszkania z pogrążonym w głośnym płaczu Martinem.
- Moje Skarby płaczą? Co tatuś Ci zrobił?
Iker oddał syna dziewczynie i bezradnie na nią spojrzał.
- Nic nie zrobiłem.
Zaśmiałam się i przywitałam z przyjacielem.
- Zaniesiesz mi bagaże do samochodu?
- Jasne, od czego wy mnie macie?
Przewrócił oczy i po chwili oboje się zaśmialiśmy.

***

W samolocie dla odmiany siedziałam z Sergio. Iker siedział z Sarą parę rzędów przed nami. Pierwsza godzina lotu, minęła szybko i bardzo miło. Dyskutowałam z Sergio na różne tematy, szczególnie o tematyce piłkarskiej. Na temat muzyki też zdążyliśmy wymienić się opiniami. Gdy zaczynała się druga godzina lotu, Sergio zaczął rozmowę na temat, którego nigdy bym się po nim nie spodziewała.
- Julka, dajesz nam jakąkolwiek szansę?
Spojrzałam mu ze zdumieniem w oczy. Był poważy i spokojnie wyczekiwał mojej odpowiedzi.
- Sergio.. Jest Cesc..
- Ale masz pewność, że zawsze będzie?
Przygryzłam dolną wargę i odpowiedziałam po chwili namysłu.
- Mam pewność, że ja zawsze przy nim będę.
 Spuścił wzrok i pokiwał głową. Parę minut przesiedzieliśmy w ciszy. Jednak Cisza okazała się dla niego męcząca.
- Chce twojego szczęścia.. Jednak nie będę ukrywał, że będę też walczył o swoje szczęście.
- To znaczy?
Wiedziałam co powie. Jednak chciałam być pewna na 100%.
Będę o Ciebie walczył. Ty jesteś moim szczęściem..
To drugie dodał szeptem. Zrobiło mi się go okropnie żal i w pewnym stopniu byłam zła na samą siebie. Nienawidzę, kiedy ludzie przeze mnie cierpią. Sprawiłam, że Sergio jest nie szczęśliwy i cierpi.. Jednak zajmowanie się jego szczęściem nie jest moją działką, ale on tego ode mnie oczekiwał. Przełknęłam głośno ślinę i pokiwałam głową. Odwróciłam się do niego plecami i skupiłam swój wzrok na chmurach za oknem. Moim szczęściem jest Cesc. Nie zrezygnuję z niego, dla Ramosa. 


***

Do końca trwania lotu już się do niego nie odezwałam. W drodze do autokaru, który miał nas przewieźć do hotelu, również milczeliśmy. Ja zwyczajnie nie wiedziałam, jak z nim rozmawiać po takich wyznaniach, a mu było chyba głupio, że mi to powiedział, chociaż nie wiem. Nie będę z góry zakładać.
Trener nie chciał ze mną rozmawiać przed meczem, więc byłam również zwolniona z konferencji, która miała miejsce na jednej z hotelowych sal. Czas wolny przespałam, ponieważ Patryk był obecnie w samolocie do Barcelony, a Cesc również miał zgrupowanie. Obudził mnie telefon od Ikera.
- Julka, spałaś?
- No przysnęło mi się.
Ziewnęłam głośno i przeciągnęłam się na łóżku.
- W dzień takiego meczu?! Dziś piłkarska wojna!
Zaśmiałam się i wyszłam z łóżka podchodząc do okna.
- Kibice również są bojowo nastawieni.
Iker bez pytania wszedł do mojego pokoju i stanął koło mnie przy oknie.
- To będzie spektakl.
Ciągle mówił do telefonu.
- Głupek.
Rozłączyłam się i zaśmiałam z przyjaciela.
- Ej, mam darmowe..
- To sobie je wykorzystuj z Sarą!
Pokazałam mu język i otworzyłam szafie, w której znajdowała się już wcześniej spakowana torba.
- Z Sarą przegadałem 3 godziny. Rozmawialibyśmy dłużej, jednak ona jest już na Camp Nou i szykuje się do pracy.
- Będzie Cię dekoncentrować w bramce.
- Na EURO w Polsce i na Ukrainie często mnie wspierała zza bramki i jakoś zdekoncentrowany nie byłem. - odpowiedział z dumą i udał się w kierunku drzwi. - za 30 minut wyjeżdżamy.
Kiwnęłam głową i zamknęłam za nim drzwi.
W tym czasie zdążyłam wziąć prysznic i sprawdzić, czy mam wszystko spakowane. Byłam podekscytowana spotkaniem z Gerardem, Xavim i Andresem. Bardzo się z nimi zżyłam i nie ukrywam, że się za nimi stęskniłam. Jeszcze bardziej byłam szczęśliwa i cała w skowronkach, na myśl o Cescu. Zobaczę go. Pierwszy raz od tygodnia i to na żywo. Znowu będę mogła wtulić się w jego silne i bezpieczne ramiona, posmakować jego ciepłych ust i zatopić się w jego czekoladowych oczach, przy których zapominam o całym otaczającym mnie świecie. Całą drogę do hotelu poświęciłam na myśli o moim Ukochanym. Gdy zaparkowaliśmy przed Camp Nou, do meczu została godzina. Piłkarze prosto skierowali się do szatni, a mnie trener z resztą sztabu szkoleniowego, wysłał na swoje miejsca na stadionie. Zaraz po wyjściu z tunelu, powoli stanęłam na murawie. Na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech. Znowu tu jestem. Poczułam, że ktoś przytula mnie od tyłu i całuje w policzek.
- Jejku, jak ja tęskniłem.
Szybo się obróciłam i mocno przytuliłam do Cesca.
- Ja też Kochanie.
Spojrzeliśmy sobie w oczy i po chwili Cesc delikatnie mnie pocałował.
- Już nas fotografują.
Cicho się zaśmiał i spojrzał na fotografa, który stał parę metrów przed nami.
- Sława Kochanie, SŁAWA.
Zaznaczyłam ostatnio słowo i razem cicho się zaśmialiśmy.
- Czytałaś tą gazetę, w której porównano nas do Romea i Juli?
- Oczywiście! Jesteśmy bardzo popularni w stolicy Hiszpanii i Katalonii.
- Nie zaprzeczę. Wielu ludzi mnie o Ciebie pyta. Nawet Ci, których nie znam. - ponownie się zaśmialiśmy i jeszcze bardziej do siebie przytuliliśmy. - będę musiał lecieć.
- Przyjdę do was, przywitać się do tunelu. Koniecznie musisz mnie poznać z Leo Messim!
- Spokojnie, Leo od mojego powrotu ze zgrupowania chce Cię poznać.
- Leo Messi chce mnie poznać?! Boże, zaraz zejdę na zawał!
Cesc pokręcił głową z szerokim uśmiechem i pocałował mnie w czubek głowy.
- Lecę, do zobaczenia.
Pomachałam mu i poczekałam, aż zniknie z mojego pola widzenia.
Gdy zostało 15 minut, do rozpoczęcia meczu udałam się do tunelu. Piłkarzy Realu jeszcze nie było, więc mogłam swobodnie porozmawiać z piłkarzami Barcelony. Gdy tylko pojawiłam się na schodach, znalazłam się w objęciach Gerarda.
- Julka! Jak my za tobą tęskniliśmy!
- Ja za wami też!
Uwolniłam się z silnego uścisku Hiszpana i po kolei przywitałam się z Xavim, Andresem, Neymarem, Adriano i Danim. Cesc stał koło mnie i obejmował mnie ramieniem. Poczułam, że ktoś kładzie na nim drugą rękę.
- O Boże, nie wierzę!
Wyszeptałam i zasłoniłam ręką usta. Piłkarze zaśmiali się z mojej reakcji.
- Żaden Bóg, Leo Messi.
Wyciągnął rękę w moim kierunku, którą ja natychmiast uścisnęłam.
- Wiem, wiem. Mój brat Cię uwielbia. Zresztą, ja też.
Leo zaśmiał się i spojrzał na Cesca.
- Fabsio, twoja dziewczyna mnie uwielbia. Ja na twoim miejscu byłbym zazdrosny.
Ponownie wszyscy się zaśmiali, a Cesc przytulił mnie do siebie mocniej niż poprzednio i pocałował mnie w czubek głowy.
- Mnie za to kocha Leoś.
Leo pokiwał głową i ponownie się do mnie zwrócił, lecz tym razem szeptem.
- Idziemy skopać tym twoim podopiecznym tyłki.
Zaśmiałam się i odpowiedziałam również szeptem.
- Mam nadzieję, że wygracie.
Leo uśmiechnął się i zwrócił do piłkarzy.
- Mamy wsparcie sztabu Realu Madryt. Klasyk dla nas, zobaczycie.
- Nie ma innej opcji!
Gerard wziął Leo pod ramię i poczochrał mu włosy.

___________________________________________________

CZYTASZ + KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ! :)

Jeden z moich ulubionych rozdziałów ;D nie będę tego ukrywać xd
Ostatnio słabo komentujecie.. Nie wiem, może dlatego, że coraz gorzej piszę? Nie boję się krytyki, jeśli coś się nie podoba, to proszę, napiszcie mi to ^^

A na koniec życzę wam Wesołych Świąt, smacznego jajka i (z dedykacją dla dziewczyn) mokrego dyngusa :3

Do następnego! ;*