piątek, 21 lutego 2014

ROZDZIAŁ IV : Razem z Gerardem masz jutro ze mną dodatkową sesję po treningu.

- Kosmetyczka.. Jest. Notes... Jest. Telefon... Jest. Ładowarka... Też jest. Klucze... Są. Spakowana walizka... Walizka... 
- Za tobą! Masakra, Julka możemy już jechać? Założę się o piwo, że się spóźnimy!
- W takim razie zakład! - podeszłam do Sergio, który razem z Ikerem czekał na mnie w salonie i podałam mu rękę. - Iker. Przetnij. 
Kiwnęłam głową na przyjaciela, a ten ze znudzeniem wykonał moje polecenie.
Pakowałam się na zgrupowanie, ale jak zawsze nie miałam pewności, czy wszystko zabrałam. Moi przyjaciele czekali na mnie już dziesięć minut. Nie należą do ludzi cierpliwych.
- Dobra, a teraz rusz dupe i chodź. 
Powiedział Iker, podnosząc moją walizkę. 
- No dobra, dobra! Jejku, jakie wy macie problemy. 
Prychnęłam na Casillasa, biorąc do ręki torbę podręczną. 
- Powiedziałbym coś, ale nie mam zamiaru się teraz kłócić, bo już jesteśmy spóźnieni. 
Powiedział Ramos, biorąc moją drugą walizkę.
- Faceci. 
Burknęłam pod nosem, zamykając drzwi do mieszkania.
- Nie narzekaj tam, bo pobiegniesz za samochodem.
Sergio pokazał mi język, a Iker głośno się zaśmiał. 

***

- Siedzę z tobą Zgredzie!
Zajęłam miejsce koło Ikera po rozmowie z selekcjonerem reprezentacji, który przywitał mnie w swoim zespole. Oficjalnego przywitania z reprezentacją jeszcze nie miałam, odbędzie się ono w Brazylii.
- Super.. Znowu ty.
- Wiem, że się cieszysz.
Pocałowałam przyjaciela w policzek, a ten udał, że wymiotuje. Klepnęłam go w ramię i oboje się zaśmialiśmy.
- Jak tam? Denerwujesz się?
- Szczerze? Nie. Mam Ciebie i Sergio, nie mam się czego bać. Piłkarze raczej mnie nie zjedzą.
- No tak, głupie pytanie. Będzie jeszcze Cesc i Gerard..
- Właśnie! Muszę strzelić sobie z nimi fotkę. Obiecałam Patrykowi, że mu wyślę.
- Ta, misja życia.
Iker pokazał mi język, a ja klepnęłam go w ramię.
- Bardzo śmieszne. Zaraz wracam.
Puściłam mu oczko i udałam się w poszukiwaniu toalety.
- Julka! Przyniesiesz mi wody?
Odwróciłam się i pokazałam mu kciuka. Następnie zrobiłam szybki obrót, przy którym wpadłam na czyjąś umięśnioną klatkę piersiową.
- No hej.
Cesc.. Te jego hipnotyzujące spojrzenie.
- Hej! Miło Cię widzieć.
Uśmiechnął się i podrzucił jabłkiem, które trzymał w dłoni.
- Mi Ciebie również. Lubisz na mnie wpadać, co?
Oparł się o jeden z foteli i podparł podbródek na ręce.
- Nie, to czysty przypadek.
Zaśmiałam się i założyłam niesforny kosmyk włosów za ucho.
- Przypadek? Znam inne, bardziej pasujące w tej sytuacji słowo na literę "p".
- Jakie?
Również oparłam się o fotel i spojrzałam w jego oczy.
- Przeznaczenie.
Odsłonił w szerokim uśmiechu białe zęby, następnie gryząc jabłko. Prychnęłam i wzięłam od niego owoc.
- Powiedzmy, że pasuje idealnie.
Utrzymywałam kontakt wzrokowy i zatopiłam zęby w jabłku.
- No proszę.. A Iker może czekać na swoją wodę, tak?
Sergio stanął obok mnie i spojrzał na Cesca.
- No cześć Ramos. Cieszysz się, że za niedługo zagramy w jednej drużynie?
Cesc zapytał go z wymuszoną uprzejmością.
- Tryskam entuzjazmem.
Chłodno mu odpowiedział, nie spuszczając z niego wzroku.
- Popatrz, jest nas dwóch.
Ton jego głosu był równie nieprzyjemny. Zaczynała mnie krępować obecna sytuacja, więc stanęłam między nimi dwoma i klasnęłam w dłonie.
- No! To ja lecę po wodę dla Ikera, a wy tu porozmawiajcie.. Tylko w między czasie się nie pozabijajcie.
Dodałam szeptem, ale bardziej do siebie, niż do nich.
- Oczywiście! Stęskniłem się za moim Madryckim kolegą.
Sergio zaśmiał się z zażenowaniem i obrócił głową w stronę okna.
- Przykro mi bardzo, ale ja jakoś nie czuję tego co ty Cesc.
Odwrócił się i udał na swoje miejsce w samolocie.
- Ale kiedyś koniecznie musimy wymienić się ploteczkami Sergio!  - Cesc krzyknął jeszcze do niego, na koniec śmiejąc się do siebie. - jak ja go nie lubię. - powiedział odwracając się w moją stronę, ponownie gryząc jabłko. - do zobaczenia w Brazylii. - pożegnał się uśmiechem i ruszył na swoje miejsce.
- Masakra.
Podsumowałam sobie szeptem i ruszyłam w kierunku stewardesy, prosząc o wodę, którą zaraz dostałam.
Później skorzystałam z toalety i szybko wróciłam do Ikera. Siadając na fotel, głośno wypuściłam powietrze.
- Co jest?
Zapytał, wyciągając słuchawki z uszu.
- Nie wiedziałam, że Cesc i Sergio pałają do siebie taką sympatią.
Powiedziałam to z przesadzoną ironią i podałam przyjacielowi wodę. Odkręcił ją, zrobił parę łyków i następnie zakręcił.
- No cóż.. Romans między nimi z każdym spotkaniem staję się coraz intensywniejszy.
Spojrzeliśmy na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem, co wywołało zainteresowanie innych piłkarzy reprezentacji Hiszpanii.

***

- Julka, budź się. Jesteśmy w Brazylii.
Poczułam, jak Iker delikatnie klepie mnie po ramieniu. Przeciągnęłam się leniwie na swoim siedzeniu i opornie się z niego podniosłam.
- Dopiero teraz poczułam, że chyba się boję.
Iker prychnął i przepuścił mnie przy wyjściu z samolotu.
- Julia Romeo się czegoś boi? Nie uwierzę. Za nic w świecie.
Zaśmiałam się i wyciągnęłam telefon, spoglądając z dumą na swoje odbicie w ekranie telefonu, co wywołało śmiech u osoby tuż za mną.
- Gerard!
Szybo się odwróciłam i rzuciłam w ramiona piłkarza FC Barcelony.
- No witam najsympatyczniejszą polkę na świecie!
- Mówisz tak, bo tylko jedną polkę znasz.
Wyszczerzył się w uśmiechu i objął mnie ramieniem.
- Jak tam praca w Madrycie?
- Nie narzekam. Chodź Kepler zdążył na mnie naskarżyć trenerowi i dostałam, że tak powiem 'pierwszą żółtą kartkę'.
Zacisnęłam wargi i spojrzałam na stopera. Patrzył chwilę przed siebie z bardzo śmieszną miną, ale po chwili zaczął się głośno śmiać.
- Mówiąc Kepler, miałaś na myśli Pepego?
- Tak, dokładnie.
Ponownie wybuchnął śmiechem, którym mnie zaraził.
- Pamiętam, jak na Gran Derbi Leo mu tak powiedział. Po paru minutach zrobił sobie spacer po jego ręce.
- Głupek. Nie lubię typa.
Powiedziałam znudzona, na co Pique mi przytaknął.
- A przestań.. Sympatyczny koleś.
Spojrzeliśmy po sobie i ponownie zaczęliśmy się śmiać. Poczułam, jak pomiędzy naszą dwójkę ktoś się przebija.
- No witam ponownie!
- Cesc! Musisz się tak drzeć? Krzyknąłeś mi prosto do ucha..
- Ojej Julka, nie narzekaj! Jakoś mnie uszy od jego skrzeczącego głosu nie zabolały.
- Wiesz dlaczego? Jesteś ode mnie dużo wyższy.. Masz uszy wyżej.. Nie wiem, czy ogarnąłeś.
Cesc zaśmiał się, a Gerard udał obrażoną minę i zrobił trzy kroki do przodu.
- Nie jesteście godni mojego towarzystwa.

***

Minęło 10 minut i wszyscy byliśmy już w hotelu, w którym zatrzymywała się reprezentacja Hiszpanii. Trener Vicente del Bosque dał nam pół godziny na rozpakowanie się. Po upływie tego czasu, mieliśmy wszyscy pojawić się na jadalni. To tam miała nastąpić moja 'prezentacja'. Z każdą minutą mój strach narastał. Nie wiedziałam, czy podołam takiemu wyzwaniu, jakim jest dopilnowanie, by stan fizyczny piłkarzy reprezentacji Hiszpanii był powyżej oczekiwań trenera. Jeden 'fałszywy ruch' i to moje ostatnie zgrupowanie.
Siedziałam rozłożona na tapczanie i pisałam sms-y z bratem, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
- No cześć.
W drzwiach stał szeroko uśmiechnięty Ramos w koszulce reprezentacji.
- No hej.
Odpowiedziałam z równie szerokim uśmiechem i gestem zaprosiłam go do pokoju. Sergio kiwnął głową i zajął moje wcześniejsze miejsce na tapczanie.
- Jak tam?
- Chyba spoko.
- Chyba?
Spojrzał na mnie uroczo się uśmiechając.
- No.. Bo.. Znam dość sporą część drużyny, zdobyłam zaufanie trenera, ale to raczej normalne, że się denerwuję.
- Czy ja wiem..
- A ty się nie denerwowałeś, na swoim pierwszym zgrupowaniu?
Ponownie na mnie spojrzał z szeroko otwartą buzią. Chyba chciał coś powiedzieć, ale ostatecznie zrezygnował. Kiwnął głową i pomachał palcem wskazującym w moją stronę, po chwili rozkładając bezradnie ręce.
- Okey, zwracam honor.
Uśmiechnęłam się i wstałam z miejsca, udając się w kierunku drzwi.
- Myślę, że przyszedłeś po mnie, bym się nie spóźniła na zbiórkę.
Sergio szybko wstał i otworzył drzwi, przepuszczając mnie w nich.
- Otóż to. Wspaniałomyślny Sergio, zawsze do usług.
Ukłonił się przede mną, chwytając moją dłoń, następnie delikatnie ją całując. Zaśmiałam się i klepnęłam go w ramie.
- Głupek. Chodź bo się spóźnimy.
W drodze na zbiórkę goniliśmy się po schodach, mijając przy tym Cesca i Gearda. Gdy byliśmy już w wyznaczonym przez trenera miejscu, zajęliśmy miejsca z przodu.
- Pierwsza!
- No dałem Ci wygrać.
Wzruszył ramionami i usiadł na krześle.
- Jasne.
Szepnęłam mu do ucha i zajęłam miejsce obok niego. Spojrzeliśmy na siebie, a ten wystawił język w moją stronę i udał, że mnie koło niego nie ma, zasłaniając dłonią moją twarz. Zaśmiałam się i ściągnęłam jego rękę z swojej twarzy.
- Duże dziecko.
- Odezwała się.
- Co tam dyskutujecie?
Miejsce po mojej drugiej stronie zajął Cesc. Zawsze na jego widok moje usta układają się w uśmiechu. Nie wiem, dlaczego jego obecność tak na mnie działa.
- Nic. Sergio zachowuje się jak dziecko.
Klepnęłam przyjaciela w ramię, a ten od niechcenia spojrzał na Fabregasa.
- No tak.. Skomentowałbym, ale trener już jest.
Ironicznie uśmiechnął się do Madryckiej '4' i zwrócił się do Gerarda, który siedział po jego drugiej stronie.

***

Nie przypuszczałam, że zespół tak ciepło mnie przyjmie. Złapałam bardzo dobry kontakt z Xavim i Andresem Iniestą, których na sam początek naszej znajomości, poprosiłam o autografy i koszulki.
Schodziłam właśnie po schodach w drodze na boisko niedaleko hotelu. Piłkarze mieli dziś wolne od treningu, ale jak to piłkarze - długo bez piłki nie wytrzymają. Obiecałam Ikerowi, że przyjdę popatrzeć i ewentualnie zagrać.
Po paru minutach siedziałam na trawie ciesząc się Brazylijskim słońcem. Piłkarze w tym czasie rozgrywali mecz. Można go było nazwać 'małym El Elasico'.
- JULKA! Podnoś ciężkie cztery litery i wbijaj na boisko!
Zdjęłam okulary przeciwsłoneczne i ze zdumieniem spojrzałam na Pique.
- Jest was po równo, a ja nie umiem grać.
- Navas już nie gra, możesz go zastąpić. A 'nie umie grać' nie wchodzi w grę. Iker mówił, że zagrasz.
Spojrzałam na Casillasa z wyrzutem, a ten puścił mi całusa. Przewróciłam oczami i założyłam ręce na klatce piersiowej.
- Nie gram i koniec.
Miałam zamiar zając moje poprzednie miejsce, jednak poczułam, że ktoś bierze mnie na ręce i niesie na boisko.
- Carles! Nawet ty przeciwko mnie?!
Zaśmiałam się razem z resztą piłkarzy, kiedy to'Tarzan' postawił mnie na murawie.
- Młoda słuchaj.. Obietnica, to obietnica. A teraz zajmuj miejsce Gerarda. Piqusiowi zachciało się gry w ataku.
Kapitan Barcy pogroził mi palcem, na koniec się uśmiechając. Zasalutowałam mu i pobiegłam w wyznaczonym przez niego miejsce.
- Iker! Policzymy się po meczu!
Krzyknęłam do najlepszego przyjaciela, który tylko wystawił kciuk w moją stronę.
Graliśmy niecałe półgodziny i zrobiliśmy sobie przerwę przed drugą częścią gry. Nie wiem jaki był wynik, nikt tego nie liczył. Schodziłam z boiska w towarzystwie Xabiego Alonso, z którym rozmawiałam na temat jego wcześniejszej kontuzji. Naszą rozmowę przeszkodził dźwięk jego telefonu. Przeprosił mnie i odszedł na bok, by go odebrać. Ja w tym czasie odwróciłam się w przeciwną stronę i wyciągnęłam swój telefon, by odpisać na ostatniego sms-a Patryka. Poczułam, że na kogoś wpadam.
- No nie.. To musi być przeznaczenie moja droga.
Cesc stał przede mną bez koszulki, uśmiechając się nieśmiele i popijając wodę. 'Ale on ma klatę'.
- Ty to robisz specjalnie Fabregas!
Zaśmiałam się i pokazałam mu język.
- Może tak.. Może nie.. Jeśli Ci się to nie podoba, to mogę przestać na Ciebie wpadać..
Pokręciłam głową, ponownie się śmiejąc.
- Dobra Panowie!.. I Julka! Na boisko! JUŻ, JUŻ!
Zagrzewał nas do gry Victor Valdes. Każdy posłusznie udał się w stronę boiska, by rozpocząć drugą część gry.
- Ja rezygnuję. - oczy każdego skierowane były na Gerarda. - naciągnąłem coś, a nie chciałbym przeciążyć mięśnia.. Za niedługo gramy z Brazylią.
Pokręciłam głową i zaśmiałam się do siebie.
- Piquś! Coś czuję, że jutro masz trening pod moim czujnym okiem!
Hiszpan uśmiechnął się i wyciągnął kciuk w moją stronę, wracając do hotelu.
- No dobra, ale my gramy! Silva, rozpoczynacie.
Puyol jest idealnym dyrygentem. Ma niezwykłą charyzmę. Wspaniały z niego kapitan.
Nie minęło 10 minut gry, a po drugiej stronie boiska na murawie z bólu zwijał się Fabregas. Jako fizjoterapeutka podbiegłam do niego zapytać, co się stało. Koło niego stał zdenerwowany Sergio.
- Cesc, co Cię konkretnie boli?
- Kostka..
- No nie symuluj już! Nawet Cię nie dotknąłem.
Ramos rozłożył ręce patrząc z politowaniem na Fabregasa.
- Może i nie dotknąłeś, ale z kostką coś jest nie tak.
Odpowiedział chłodnie w jego stronę i ściągnął buta, masując obolałą kostkę.
- Oj Cesc, Cesc.. Razem z Gerardem masz jutro ze mną dodatkową sesję po treningu.
Pokręciłam głową wstając i podając mu rękę. Uśmiechnął się i skorzystał z mojej pomocy, by wstać.
- Ja tam się ciesze.

___________________________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)

Taki Baaaardzo długi :D ale przyjemnie mi się go pisało i nie potrafiłam się opanować, by go zakończyć <3 xd
Dla anonimka z aska, który nie mógł się doczekać rozdziału :D

Do następnego ;*

czwartek, 6 lutego 2014

ROZDZIAŁ III : Widzimy się na El Clasico.


- Dobra Pepe, nie przepadam za tobą, tak samo jak ty nie przepadasz za mną. Bardzo mi przykro, że musisz się ze mną męczyć aż do grudnia. Po twojej minie widzę, że nie jesteś zadowolony. Nie martw się, ja też. A teraz zepnij te ciężkie cztery litery i rób to, o co Cię proszę.
Uśmiechnęłam się do niego z ironią. Patrzył na mnie z niedowierzaniem, ale po chwili odwrócił się ode mnie i posłusznie wykonywał moje polecenia. Widziałam, jak Marcelo zwija się ze śmiechu i Ikera, który pokazuje mi kciuka.
- Tępa Polka.
Wycedził Portugalczyk przez zęby. Myślał, że tego nie słyszę. .
- Opanuj emocje i weź się do pracy, bo inaczej możesz zapomnieć o El Clasico.
Puściłam mu całusa. Marcelo ponownie wybuchnął śmiechem, lecz tym razem przyłączyli się do niego Karim, Cristiano i Diego, którzy wykonywali bieg wokół boiska. Pepe widocznie nie wytrzymał tego ośmieszenia z mojej strony, ponieważ podszedł do mnie z wyciągniętą ręką.
- Posłuchaj. Nie będziesz mnie w taki sposób traktować, tak?
Spojrzałam na niego. "Myślisz, że się Ciebie boję". Uśmiechnęłam się.
- No uderz mnie.
Położyłam ręce na biodrach i czekałam na jego reakcje.
- Pepe, uspokój się.
Usłyszałam głos Ikera i zobaczyłam, że odsuwa go ode mnie.
- Przecież bym jej nie uderzył. Chciałem ją tylko postraszyć.
- Tak, tak. My dobrze wiemy, na co Cię stać.
Zaśmiałam się pod nosem i kontynuowałam swoją pracę z Marcelo, ponieważ Pepe udał się o szatni.
"Julka 1:0 Pepe"
Po treningu zbierałam swój sprzęt. Poczułam, że ktoś kładzie rękę na moim ramieniu.
- Nie rób tego nigdy więcej.
Iker patrzył mi prosto w oczy. Jego głos przepełniony był troską i strachem.
- Czego? Nic nie zrobiłam.
- Nie podpuszczaj go tak. Ma na prawdę słabe nerwy. Wątpię by kiedykolwiek użył wobec Ciebie siły, ale lepiej nie kusić losu.
- Iker! On mnie może bezkarnie wyzywać, a ja mam na to patrzeć z przymrużeniem oka?! Bardzo mi przykro, ale należę do osób, które zawsze postawiają na swoim i taki pożal się Boże piłkarzyk, nie będzie mną pomiatał!
Iker bezradnie wzruszył ramionami i odwrócił się na pięcie udając się w kierunku szatni. Przeklęłam parę razy, rzucając ze złości notes na murawę. Po chwili zrobiło mi się przykro, że tak potraktowałam Ikera, który jest moim przyjacielem, który martwi się o mnie i chce dla mnie jak najlepiej.
- Iker! - krzyknęłam, biegnąc za nim w kierunku szatni. Zatrzymał się słysząc mój głos. - przepraszam.
- Julia.. Chodzi o to, że możesz mieć przez to spore problemy.. Założę się, że jeszcze dziś czeka Cię rozmowa z trenerem..
Spojrzał na mnie z troską, drapiąc się za uchem. Przygryzłam warkę i założyłam ręce na biodra.
- Zajebiście. - zaśmiałam się przewracając oczami. - mała piłkarska skarżypyta. Mam go już dość.
- Spokojnie. - Iker przyciągnął mnie do siebie i przytulił. - będzie dobrze. Nic złego nie zrobiłaś. Jak Carlo będzie się czepiał, to jakby co masz mnie. Jestem kapitanem, pogadam z nim.
Uśmiechnęłam się do niego i uwolniłam z uścisku.
- Dziękuję. Jesteś wspaniałym przyjacielem.
Obdarzyliśmy się uśmiechami, gdy z szatni wyszedł trener. Spojrzał na Ikera, a później na mnie.
- Panno Romeo.. Proszę ze mną.
Przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam na przyjaciela.
- Będzie dobrze.
Wyszeptał i uniósł kciuka do góry. Dodało mi to trochę odwagi.
Szliśmy długim korytarzem ośrodku treningowego Realu Madryt, aż pan Ancelotti skręcił w prawo, gdzie znajdowały się drzwi do jego gabinetu. Przekręcił klucz w zamku i zaprosił mnie do biura.
- Proszę, niech pani siada.
Kiwnęłam głową i zajęłam miejsce przed jego biurkiem. Założyłam nogę na nogę i splotłam swoje dłonie, patrząc na trenera Królewskich.
- Panno Romeo.. - zwrócił się do mnie, ale po chwili przerwał i wpatrywał się we mnie w zamyśleniu. - bardzo lubię pani temperament. Jest pani jedną z nielicznych, która tak potraktowała Keplera..
- Przepraszam.. Kogo?
Trener spojrzał na mnie i zaśmiał się.
- Pepe. Kepler, to jego imię. Jednak woli, by zwracać się do niego po przezwisku. - skinęłam głową, a trener kontynuował. - Julio.. Przejdźmy do rzeczy. To, że masz temperament już wszyscy wiemy, ale Pepe jest naszym bardzo dobrym obrońcą i bardzo nam na nim zależy. Mógłbym Cię prosić, by dzisiejszy incydent już nigdy się nie powtórzył?
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
- Mam przez to rozumieć, że mam ignorować jego dziecinne zachowanie?
- Własnie tak. - odpowiedział wstają z miejsca. - można na Ciebie liczyć?
Pokręciłam głową i zaśmiałam się kpiąco.
- Niczego nie obiecuję.
- W takim razie, dostaje pani pierwszą żółtą kartkę. Jeszcze jedna i może pani szukać nowej pracy. Do widzenia.

***
Siedziałam w tym samym miejscu co wczoraj. Znowu paliłam papierosa, znowu płakałam.
- Mam już dość tego miejsca.
Wycedziłam przez zęby, wyciągając drugiego papierosa i siadając na krawężniku.
Otarłam spływające po moich policzkach łzy, wpatrując się w zatłoczone ulice Madrytu.
Poczułam wibracje telefonu.
"Widzimy się na El Clasico :)".
- Że co?
Ponownie przeczytałam sms-a, który był wysłany z jakiegoś nieznanego mi numeru. Zaśmiałam się i schowałam telefon do kieszeni. Zaciągnęłam ostatni raz papierosa, następnie wstając i rzucając go na chodnik. Powoli udałam się na parking, gdzie znajdował się samochód, który dostałam od klubu. Wsiadłam do niego i przekręciłam kluczyk w stacyjce.
- Julia, wszystko gra?
Wzdrygnęłam się, gdy do mojego samochodu wszedł Iker.
- Tylko nie mów, że czekałeś aż skończę rozmowę z Ancelottim.
- Przyjaźń wymaga poświęceń. - uśmiechnął się, zapinając pas. - a więc?
- Szkoda gadać..
Odpowiedziałam, wyjeżdżając z parkingu.

***

- No nie.. To jest jakieś chore.
Podsumował naszą rozmowę, którą przeprowadziliśmy w samochodzie. Aktualnie staliśmy przed drzwiami mojego mieszkania. Spojrzałam na niego przewracając oczami.
- Chory, to jest twój klubowy kolega. Kepler.
Prychnęłam i otworzyłam drzwi do mieszkania, rzucając swoją torbę na ziemię.
- Tylko tak do niego nie mów..
- Boooo..?
- Bo on tego nienawidzi..
Wskazałam mu ręką salon, w którym się rozgościł.
- Ja nienawidzę go. Chcesz coś do picia?!
Krzyknęłam z pomieszczenia obok.
- Julka. - usłyszałam, jak wstaje z kanapy i wchodzi do kuchni. - proszę Cię, nie odgrywaj się na nim.
- No dobra, dobra. Więc chcesz coś do picia?
Oparł głowę o futrynę w drzwiach i trzy razy się w nią uderzył. Po chwili spojrzał na mnie ze zrezygnowaniem.
- Ta.. Sok pomarańczowy.

***

- No i ogólnie rzecz biorąc, to jestem w dupie.
Leżałam już w łóżku i rozmawiałam z bratem przez telefon.
- Nadal nie rozumiem, czym się tak przejmujesz.
Usłyszałam w odpowiedzi, po przedstawieniu mojej dzisiejszej sytuacji na treningu i o zdarzeniach po nim. Gwałtownie poderwałam się z łóżka i spojrzałam ze zrezygnowaniem w sufi.
- Patryk! Tu chodzi o moją przyszłość.. NO HELOŁ!
- Co to za przyszłość w Madrycie. - Zaśmiał się i po chwili chrząknął. - nie no, przepraszam.
- No masz szczęście, bo chciałam się rozłączyć.
- Zrozum, że ja nigdy nie zaakceptuje, że tam pracujesz. Ale ogólnie rzecz biorąc, jestem twoim bratem i masz moje wsparcie, w każdej sytuacji.
Cmoknęłam parę razy do słuchawki.
- No kochany braciszek. - powiedziałam z wymuszoną słodyczą i po chwili oboje się zaśmialiśmy. - w ogóle, to dostałam dziś dziwnego sms-a.
- Serio? Jakiego?
- "Widzimy się na El Clasico".
- Uuuuu.. Julka ma cichego wielbiciela!
- Spadaj młody! Czy to czasem nie ty?
- Ja bym na Ciebie hajsu nie marnował.
- Przeginasz.
- No przepraszam! Mam bardzo dobry humor, ciężko jest mi się dostosować do twojej obecnej sytuacji.
- A co się takiego stało w twoim życiu?
Spróbował swoim głosem zanucić melodię pełną napięcia.
- Twój braciszek ma dziewczynę!
Zaśmiałam się do słuchawki i zakryłam ręką usta, ponownie kładąc się do łóżka.
- No to gratuluję! Ta makijażystka?
- Tak, Sasha.
- W takim razie, opowiadaj, Ja zamieniam się w słuch.

***

Następnego dnia, załatwiłam sobie dzień wolny w pracy, pod pretekstem, że mam wysoką gorączkę i nie potrafię znaleźć w sobie sił, by wstać z łóżka. Trener kupił moją bajkę, a ja został w łóżku do godziny 13:00. Miałam zamiar przeleżeć ten dzień, albo ewentualnie odwiedzić Ikera i Sarę w ich domu, niedaleko mojego mieszkania.
Kiedy w końcu udało mi się pokonać moje lenistwo, opuściłam łóżko i udałam się w kierunku kuchni, by zrobić sobie na śniadanie jogurt z płatkami owsianymi. Zasiadałam właśnie do posiłku, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Westchnęłam i z niechęcią ruszyłam w ich kierunku.
- Kto zakłóca mój spokój?
Wyjąkałam otwierając drzwi.
- Serioooo Ramoooos!
Spojrzałam na niego i przywitałam uśmiechem, następnie go przytulając i całując w policzek.
- A ty nie masz ciekawszych zajęć?
- Spędzenie czasu z tobą wydaje mi się ciekawym zajęciem.
Poruszył wymownie brwiami, za co dostał z pięści w lewe ramię.
- Nie zapominaj się Ramos! - pogroziłam mu palcem przed nosem i zaprosiłam do salonu. Usiedliśmy naprzeciwko siebie. Sergio spojrzał na mnie i szeroko się uśmiechnął.
- Jeśli tak wygląda człowiek umierający z powodu gorączki, to bardzo Ci zazdroszczę.
- Nie wkurzaj mnie!
Stłumiłam swój krzyk poduszką, którą przyłożyłam sobie do twarzy.
- Słyszałem o twojej rozmowie z trenerem.
- Iii..?
Spojrzałam na niego z irytacją.
- Pamiętaj, że jakby co, możesz na mnie liczyć.
Uśmiechnął się i położył rękę na moim ramieniu. Odwzajemniłam uśmiech i go przytuliłam.
- Dziękuję, jesteś wspaniałym przyjacielem.- po chwili uwolniłam się z uścisku i spojrzałam na niego z zapytaniem. - przyszedłeś w jakiejś konkretnej sprawie, czy serio nie miałeś nic ciekawego do roboty?
Zaśmiał się i pokręcił głową.
- Mam pytanie.
- A więc słucham.
Usiadłam po turecku, przytulając do siebie poduszkę.
- Dałabyś się zaprosić na kolację?
Randka? Ramos chce się ze mną umówić na randkę? Spojrzałam na swoje nogi i poprawiłam grzywkę.
- A kiedy?
- Za niedługo zgrupowanie, to może po nim gdzieś skoczymy?
Chwile się zastanowiłam. Bardzo go lubiłam i nie chciałam sprawiać mu przykrości odmawiając.
- Jasne. To porozmawiamy o tym jeszcze na zgrupowaniu.
- NA zgrupowaniu?
- Dostałam powołanie i jadę z wami! - zaśmiałam się i puściłam mu oczko. - będziecie zmuszeni z Ikerem, do oglądania mojej osoby, każdego dnia zgrupowania.
- Wiesz, dla nie to żadna kara.
Spojrzałam na niego i delikatnie się uśmiechnęłam, na jego ostatnie słowa.
- Dziękuję, to miłe. W ogóle.. Dostałam dziś dziwnego sms-a.
Sergio spojrzał na mnie, a ja pokazałam mu wiadomość w telefonie.
- Hmm.. Poczekaj, sprawdzę czy mam ten numer u siebie zapisany.
Wyciągnął swój telefon i wstukał numer nadawcy sms-a.
- Masz?
- Nie. No cóż.. Dowiesz się na El Clasico.
Puścił mi oczko, na co ja prychnęłam.
- Suuper. Dopiero na El Clasico..

____________________________________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)

Od tego rozdziału cała akcja się zaczyna ;d xd ale mi on osobiści się nie podoba.. Cały czas myślę do przodu i nie potrafiłam się zbytnio na tym skupić, za co przepraszam ;*
Liczę, że każdy kto czyta to skomentuje <3 można komentować nawet z anonima ^^

(Barca - Sociedad 2:0 ♥)
Do następnego! ;*