To mój pierwszy Klasyk, który oglądam z tak bliskiej odległości. Niesamowite emocje, jak i ogromny stres. Przez chwilę czułam się tak, jakbym to ja wychodziła razem z piłkarzami na murawę Camp Nou. Po tym, jak piłkarze powitali się i wymienili się uściskami dłoni, do linii koła środkowego, podeszli sędziowie i dwaj kapitanowie obu zespołów - Sergio Ramos i Carles Puyol. Patrzyłam na Sergio i nie potrafiłam oderwać wzroku od jego wyrazu twarzy. Był smutny, zamyślony i najwyraźniej zdekoncentrowany. Chciałam zaczepić trenera mówiąc, że wystawienie Ramosa w podstawowym składzie nie jest dobrym pomysłem, ale w porę zrezygnowałam. Wiem, dlaczego tak wygląda. Siedząc na ławce rezerwowych i wyczekując pierwszego gwizdka sędziego, odtworzyłam w swojej głowie sytuację z samolotu. Przygryzłam dolną wargę i starałam się skupić na pierwszej akcji, którą zaczął budować klub ze stolicy Hiszpanii. Nie było to łatwe. Poczułam okropne wyrzuty sumienia, czułam się rozdarta. Rozsiadłam się na swoim miejscu i zamknęłam oczy.
Jak mogę kochać Fabregasa i jednocześnie czuć się winna, że odtrąciłam Ramosa?
- No nie mów, że masz zamiar spać na derbach..
Otworzyłam oczy i ujrzałam pełną wyrzutu twarz Ikera. Uśmiechnęłam się i głośno wypościłam powietrze.
- Nie mam zamiaru spać, spokojnie.
Hiszpan spojrzał na mnie badawczym wzrokiem i podrapał się po brodzie.
- Jeszcze niedawno byłaś cała w skowronkach.
- Kobieta zmienna jest.
Mrugnęłam do niego okiem i starałam całą swoją uwagę skupić na meczu. Podkuliłam kolana, i oparłam na nich brodę. Iker nie spuszczał ze mnie wzroku, za to ja swój kierowałam na boisko, gdzie Pique wykonał ważny wślizg przed polem karnym.
- A tak serio, to o co chodzi?
Iker nie dawał za wygraną i drążył temat. Ponownie wypuściłam powietrze i powoli skierowałam głowę w kierunku przyjaciela.
- Nie wiem jak mam o tym rozmawiać.
- Dlaczego?
- Bo to nawet jest trudny temat do myślenia.. Nie wiem jak mam zacząć.
Spuściłam wzrok, totalnie wyłączając się od rzeczywistości. Poczułam dłoń przyjaciela na swoim ramieniu.
- Chodzi o Cesca, albo o Sergio. - powoli podniosłam wzrok i się w niego wpatrywałam. - o obu?
Zrobił zdziwioną minę, a ja w odpowiedzi ponownie uciekłam wzrokiem.
Iker oparł się na swoim miejscu i założył ręce za głowę. Ja tymczasem obserwowałam swojego chłopaka, który był przy piłce. Wykonał zwód na Isco i podał piłkę do Leo. Przed Argentyńczykiem był tylko Pepe i Ramos. Kibice powstali z miejsc. Ja również instynktownie się poderwałam i wyszłam z bosku obserwując przebieg akcji. Messi minął Portugalczyka i przeskoczył nad wykonującym wślizg Ramosie, oddając następnie strzał na bramkę Realu.
- Kurwa!
Usłyszałam jak Iker kopie w boks, w którym zajmowaliśmy swoje miejsca i jak głośno przy tym przeklina. Mina trenera nie wyrażała żadnej emocji, usiadł na swoim poprzednim miejscu i zapisał coś w notesie. Spojrzałam na tablicę wyników. Była 18 minuta i 1:0 dla Barcelony. Cały stadion skandował imię Messiego, piłkarze z Katalonii stali w narożniku boiska i celebrowali zdobytaą bramkę. Ja nie potrafiłam okazać żadnej emocji. Ponownie czułam się rozdarta i karciłam samą siebie w duchu, że zamiast patrzeć na Cesca, jak cieszy się z bramki przyjaciela, obserwuję Sergio, który opornie podnosi się z murawy. Nasze spojrzenia się spotkały. Starałam się wymusić uśmiech, by Sergio poczuł moje wsparcie. Widocznie mi się udało, ponieważ również się uśmiechnął i potruchtał do wznowienia gry. Następnie napotkałam pytające spojrzenie Cesca. Udało mi się ogarnąć i puściłam mu oczko, szeroko się przy tym uśmiechając. Powstrzymując łzy zajęłam swoje poprzednie miejsce. Pociągnęłam nosem i wytarłam oczy do rękawa klubowej bluzy. Iker nie zauważył mojego stanu, czym byłam zadowolona. Siedział obok mnie i ciągle rzucał przekleństwa to na trenera, to na Lopeza.
- Czy ten palant nie widzi, że to ja powinienem stać w bramce, a nie ten nieudacznik Diego!? Ja bym to wyciągnął. - szeptał w moją stronę i dyskretnie pokazywał środkowy palec, do siedzącego przed nami trenera. W normalnej sytuacji by mnie to rozśmieszyło. Jednak teraz w ogólnie mnie to nie ruszyło. - Julia?
Iker delikatnie szarpnął moim ramieniem i spojrzał w moje zapłakane oczy.
- Przepraszam Iker..
Wyszeptałam i poderwałam się z miejsca. Natychmiast jednak zostałam na nie przez niego sprowadzona. Ponownie patrzyliśmy sobie w oczy. Minęła chwila, i znajdowałam się w objęciach przyjaciela.
- Co się dzieje?
Długo milczałam. Wolałam zostać w jego objęciach i wypłakiwać się w jego ramie. Po chwili zdecydowałam się mu powiedzieć o moim problemie.
- Potraciłam się..
Wyszeptałam zachrypniętym głosem. Casillas o więcej nie pytał. Pewnie zauważył, w czym problem.
- Nie wiesz co czujesz, prawda?
Spojrzałam na niego pociągając nosem. Po chwili pokiwałam twierdząco głową i ponownie wytarłam mokre od łez policzka.
- Nie wiem, co mam robić.
Udało mi się już opanować łzy i wygodnie rozsiadłam się na swoim krzesełku, obgryzając nerwowo paznokcie i kątem oka obserwując Ikera. Usłyszałam jak głośno wypuszcza powietrze.
- Niestety... Bardzo bym chciał, ale nie mogę pomóc..
W jego głosie było słychać troskę,a na twarzy malowała się bezradność i współczucie.
- Wiem.. Ale.. Czuję się rozdarta..
- Kochasz Sergio?
Niepewnie spojrzałam mu w oczy. Po chwili przeniosłam swój wzrok na obrońcę Realu Madryt, który przebywał na boisku i chwilowo był bezrobotny, z powodu akcji, która była przeprowadzana przez klub z Madrytu.
- Nie wiem, czy to jest miłość.
- A co czujesz do Cesca?
Teraz spojrzałam na Fabregasa, który starał się odebrać piłkę Di Marii.
- Myślę, że to miłość..
- Myślisz?
Schowałam swoją twarz w dłoniach i nerwowo pokiwałam głową.
- Mówiłam, że się potraciłam..
Wyszeptałam. Iker objął mnie ramieniem i do siebie przytulił.
- Nie zadręczaj się tym teraz. Daj temu czas.
Odsłoniłam swoja twarz i oparłam głowę na jego ramieniu. Po chwili spojrzałam mu w oczy i ścisnęłam jego dłoń.
- Dziękuję.
Niepewnie się uśmiechnęłam, a Iker poczochrał mi włosy.
Dochodziła 40 minuta meczu, a wynik nie uległ zmianie. Zajęliśmy z Ikerem miejsca z przodu boksu, koło trenera i w napięciu oglądaliśmy końcówkę pierwszej połowy. Barcelona przeprowadzała atak pozycyjny. Podanie Busiego do Iniesty okazało się niecelne i zostało ono przejęte przez Di Marię. Real ruszył z kontratakiem. Loża, którą zajmowali kibice Realu ożyła, a piłkarze znajdujący się na ławce rezerwowych zerwali się z miejsc. Ja jako jedyna zostałam w pozycji siedzącej i wyczekiwałam kontynuacji ataku. Usłyszałam kolejne niecenzuralne słowa z ust Ikera i po chwili oklaski. Po tym, jak Di Maria podał do Ronaldo, Portugalczyk został nieprzepisowo zatrzymany przez Pique i sędzia podyktował rzut wolny dla Realu. Odległość do bramki była zbyt duża, by Cristiano mógł pokusić się o bezpośredni strzał na bramkę. Do piłki podszedł Di Maria. Poczekał na gwizdek sędziego i dośrodkował piłkę idealnie na głowę Ramosa, który doprowadził do remisu.
- Ramos to ma łeb, kurwa!
Iker nie ukrywał swojego szczęścia i wracając na swoje miejsce uderzał rytmicznie w obudowę boksu. Trener uśmiechnął się tylko i również wrócił na swoje miejsce, razem z resztą rezerwowych piłkarzy. Uśmiechałam się sama do siebie, a ręce same składały mi się do oklasków. Gdy Piłkarze FC Barcelony ustawiali piłkę na środku boiska, nieopodal ławki rezerwowych przebiegł Sergio. Patrzył w moim kierunku i kierował jakieś słowa. Spojrzałam na niego pytająco, a ten tylko się uśmiechnął.
- Zadedykował Ci bramkę..
Usłyszałam szept Ikera. Moje ciało przeszedł dreszcz. Modliłam się w duchu, by Cesc, nie domyślił się o intencjach swojego wroga. Bo tak można było ich nazwać.
Pokiwałam tylko niepewnie głową, oznajmiając przyjacielowi, że przyjęłam jego informację. Zaciągnęłam rękawy i czekałam na ostatni gwizdek.
Sędzia do pierwszej połowy nie doliczył ani minuty. Patrzyłam na piłkarzy Realu, którzy opuszczali murawę z szerokimi uśmiechami i następnie spojrzałam na piłkarzy Barcy, na których twarzach malowało się zniesmaczenie i można powiedzieć, że wściekłość.
Zostałam sama. Ciągle siedziałam na ławce rezerwowych, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Zaczerpnęłam świeżego powietrza i zamknęłam oczy, powoli oddychając i starając uporządkować swoje myśli. Po paru sekundach postanowiłam udać się do szatni, by porozmawiać z trenerem. Opornie podniosłam się z krzesełka i włożyłam ręce do kieszeni dresowych spodni, powoli udając się w kierunku szatni Królewskich. Ledwo weszłam do tunelu, gdy moim oczom ukazał się Sergio. Stanęliśmy naprzeciwko siebie i patrzyliśmy na siebie w ciszy.
- Trener mnie po Ciebie posłał..
Wyszeptał nie spuszczając ze mnie wzroku. Pokiwałam tylko głową i delikatnie się uśmiechnęłam.
- Dziękuję za bramkę..
Sergio uśmiechnął się i przeczesał dłonią swoje mokre od potu włosy.
- Cieszę się, że Ci się podobała.
- Była piękna i niezwykle ważna.
Cięgle na siebie patrzyliśmy. Zaczynało mnie to peszyć i czułam się nieswojo. Dodatkowo czułam ogromne wyrzuty sumienia, że nie jestem pewna swoich uczuć.
- Chodźmy, bo trener się wkurzy.
Posłusznie pokiwałam głową i starałam zrównać się krokiem z Ramosem. Szliśmy w ciszy, pierwszy raz tak bardzo byłam zdenerwowana w jego obecności. Nie minęła minuta, gdy stanęliśmy przed drzwiami do szatni. Sergio nacisnął na klamkę i przepuścił mnie w drzwiach, ciepło się przy tym uśmiechając.
Wychodząc na drugą połowę piłkarze byli bardzo zrelaksowani i zmotywowani. Bramka w końcówce pierwszej połowy, dała piłkarzom z Madrytu wiele pewności i świeżości.
Na drugą połowę weszli bez żadnych zmian, ku okropnemu niezadowoleniu Ikera, który nadal wyzywał trenera i Lopeza od idiotów i palantów, po bardziej niecenzuralne słowa, których nie mam zamiaru powtarzać.
- Iker, ty naprawdę myślisz, że ja tego nie słyszę?
Po meczu piłkarze udali się do szatni. Byłam w tym czasie umówiona w tunelu z Cesciem. Po meczu mieliśmy pójść razem z moim bratem i jego nową dziewczynę na kolację. Gdy zobaczyłam szeroki uśmiech chłopaka na sercu zrobiło mi się cieplej. Natychmiast moje usta rozpromienił szczery uśmiech i powoli ruszyłam w jego kierunku. Cesc głośno się śmiejąc, wziął mnie w swoje ramiona i przez chwilę wirowaliśmy, patrząc w swoje roześmiane oczy. Następnie postawił mnie na ziemię, kładąc swoje dłonie na moich biodrach i składając na moich ustach namiętny pocałunek.
- Gratuluje zwycięstwa! Wierzyłam w was.
Zaśmiał się i ponownie złożył na moich ustach pocałunek.
- Zasłużyliśmy!
Oboje się zaśmialiśmy i ponownie spojrzeliśmy sobie w oczy.
- Za ile będziesz gotowy? - Cesc spojrzał na mnie pytająco. - za dwie godziny mamy rezerwację w restauracji..
- Serio?
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
- Dziś mój brat ze swoją dziewczyną jest w Barcelonie, mieliśmy w czwórkę zjeść kolację.
Cesc spojrzał na mnie dość zniesmaczony obecną sytuacją i podrapał się za uchem.
- Wyleciało mi to z głowy..
- Dziś o tym nawet rozmawialiśmy.
- Musimy to przełożyć.
- Fabregas, o co Ci chodzi?!
Cesc uciszył mnie szeptem i pocałował w czoło.
- Skarbie, wygraliśmy Klasyk! Idę z chłopakami na imprezę. - dodał z szerokim uśmiechem i przeczesał dłonią swoje mokre włosy. - skoro macie rezerwację, to idźcie na kolację. Ja nie mogę zostawić chłopaków po takim meczu.
Dodał błaganie, ujmując moją twarz w dłonie. Poczułam jak łzy zaczynał mi się cisnąć do oczu. Odsunęłam jego ręce i szybko zamrugałam.
- Zdajesz sobie sprawę, że jutro rano mam powrotny samolot do Madrytu? Że po raz kolejny długo się nie zobaczymy?
Cesc ponownie podrapał się za uchem nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Zrobię Ci niespodziankę i odwiedzę Cię w najbliższym czasie, co ty na to?
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem i rozłożyłam ręce w geście poddania się.
- Masz mnie na wyciągnięcie dłoni, ale wolisz imprezować z kolegami?
- No bo wygraliśmy z Realem..
- Wiesz co? - czułam, że z moich oczu zaczęły swobodnie płynąć słone łzy. Cesc też je zauważył, ponieważ natychmiast zrobił krok w moim kierunku, jednak ja zatrzymałam go stanowczym ruchem ręki. - zastanów się, czy nasz związek ma jakiśkolwiek sens. Skoro impreza z kolegami, z którymi widujesz się każdego dnia, jest dla Ciebie ważniejsza, od kolacji ze swoją dziewczyną, która mieszka ponad 600 kilometrów od Barcelony, to nie mamy o czym rozmawiać mój drogi.
- Julka, nie dramatyzuj.. Przecież wiesz, że Cię kocham.
- Zaczynam się nad tym teraz zastanawiać.
Wyszeptałam w jego kierunku, pociągając nosem. Cesc patrzył na mnie zmrożonymi oczami, jakby analizował obecną sytuację. Po chwili spuścił głowę i zrobił krok do tyłu.
- To nie jest dobre miejsce na rozmowę..
- Dlatego wolisz ją przełożyć, prawda?
Łzy nie przestawały spływać po moich policzkach. Cesc oblizał wargi i spojrzał w górę, ciężko oddychając.
- Jeszcze się pokłócimy, lepiej ochłońmy.
- Tak, najlepiej ze sobą w ogóle nie rozmawiajmy! Wtedy unikniemy jakichkolwiek kłótni! Porozumiewajmy się gestami, bo słowa są zbyteczne!
Wykrzyczałam mu prosto w twarz. Chciał mnie przytulić, jednak ja po raz kolejny się cofnęłam.
- Julka, błagam..
- Zastanów się nad swoim życiem.
Wyszeptałam i ruszyłam w kierunku szatni Królewskich.
- Julka, nie zostawiaj mnie..
Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w jego kierunku z wyciągniętym palcem wskazującym.
- To ty mnie zostawiłeś.
Nie zaprzeczał. Patrzył mi w oczy i jakby czekał na jakiś cud, że zaraz zacznę się śmiać i wpadnę w jego ramiona jak gdyby nigdy nic.
- Kocham Cię..
- Powiedz mi to gdy dorośniesz i gdy zrozumiesz sens tych słów.
Pokręcił głową i powoli udał się w kierunku szatni. Po raz kolejny z moich oczu wydostał się wodospad łez. Wytarłam mokre oczy do rękawa klubowej bluzy i udałam się w kierunku wyjścia. Szukając go, obijałam się o wielu kibiców Barcelony, którzy cały czas śpiewali i wiwatowali ze szczęścia nad zwycięstwem z odwiecznym rywalem. Ciągle płacząc, wydostałam się na świeże powietrze i oparłam się o strukturę stadionu, powoli osuwając się na wypuzlowany parking stadionu. Schowałam twarz w dłoniach i rozpłakałam się na dobre. Straciłam go. Straciłam kogoś, o kim myślałam, że będzie na zawsze. Co teraz? Jak teraz będzie? Czy to tylko kryzys, który zdarza się w każdym związku? Podniosłam głowę i oparłam ją o budynek. Powoli otworzyłam oczy i dłonią starałam się wyszukać w kieszeni dresowych spodni paczkę papierosów. Zapaliłam jednego i oparłam głowę na ręce. Połykałam łzy i degustowałam się zapachem dymu, który wypełniał moje płuca i który również był dla mnie najlepszym środkiem uspakajającym.
- Znowu się trujesz? - usłyszałam nad sobą głos Ramosa. Podniosłam wzrok i spojrzałam w jego ciemne oczy. Pochylił się nade mną i odgarnął opadającą mi na oczy grzywkę. - i znowu płaczesz..
Usiadł obok mnie, opierając głowę o strukturę stadionu. Również się oparłam i poczęstowałam go papierosem. Spojrzał mi w oczy i wyciągnął mi go z ręki, powoli wciągając jego zawartość.
- Takie trucie mnie uspakaja.
Zamknęłam oczy i powoli oddychałam.
- Najwyższy czas znaleźć jakiś inny, zdrowszy środek uspokajający.
Otworzyłam jedno oko i na niego spojrzałam.
- Obejdzie się.
Zamknęłam je i wzięłam od Sergio papierosa.
- Dlaczego płakałaś?
Na samo wspomnienie mojego rozstania z Cesciem, ponownie poczułam się fatalnie. Ponownie chciało mi się płakać, ponownie uciec i ponownie zapalić. Po chwili zorientowałam się, że moja głowa spoczywa na ramieniu Hiszpana.
- Zerwałam z Cesciem..
Wyszeptałam i mocno zacisnęłam powieki, by łzy, które nagromadziły się w moich oczodołach, mogły swobodnie spłynąć po moich policzkach.
- Jeśli nie chcesz o tym rozmawiać, to nie musimy..
Również szeptał i wytarł kciukiem łzę z mojego policzka.
- Woli spędzić mój ostatni dzień w Barcelonie na imprezie z kumplami..
- Pokazał, że na Ciebie nie zasługuje.
Spojrzałam przed siebie i analizowałam jego słowa.
- Nasz związek wydawał się dobrym pomysłem..
Nie było mnie stać na wyższy ton głosu niż szept. Sergio objął mnie, a ja bez zastanowienia odwzajemniłam uścisk.
- Trzeba być palantem, by wybrać wieczór z kumplami, niż z tak piękną kobietą.
Spojrzałam mu w oczy i delikatnie się uśmiechnęłam. Uwolniłam się z jego uścisku i oboje podnieśliśmy się z betonu. Staliśmy naprzeciwko siebie patrząc sobie w oczy.
- Dziękuję Sergio. Za wszystko.
Uśmiechnął się i włożył ręce do kieszeni spodni.
- Nie ma za co. Uwielbiam malować uśmiech na twojej buzi.
Mrugnął do mnie okiem i w szerszym uśmiechu odsłonił szereg białych zębów.
- Spisujesz się w tym doskonale. - Zaśmiałam się i założyłam opadającą grzywkę za ucho. - muszę lecieć. Umówiłam się z bratem i jego dziewczyną.
- Życzę miłego wieczoru.
Jak mogę kochać Fabregasa i jednocześnie czuć się winna, że odtrąciłam Ramosa?
- No nie mów, że masz zamiar spać na derbach..
Otworzyłam oczy i ujrzałam pełną wyrzutu twarz Ikera. Uśmiechnęłam się i głośno wypościłam powietrze.
- Nie mam zamiaru spać, spokojnie.
Hiszpan spojrzał na mnie badawczym wzrokiem i podrapał się po brodzie.
- Jeszcze niedawno byłaś cała w skowronkach.
- Kobieta zmienna jest.
Mrugnęłam do niego okiem i starałam całą swoją uwagę skupić na meczu. Podkuliłam kolana, i oparłam na nich brodę. Iker nie spuszczał ze mnie wzroku, za to ja swój kierowałam na boisko, gdzie Pique wykonał ważny wślizg przed polem karnym.
- A tak serio, to o co chodzi?
Iker nie dawał za wygraną i drążył temat. Ponownie wypuściłam powietrze i powoli skierowałam głowę w kierunku przyjaciela.
- Nie wiem jak mam o tym rozmawiać.
- Dlaczego?
- Bo to nawet jest trudny temat do myślenia.. Nie wiem jak mam zacząć.
Spuściłam wzrok, totalnie wyłączając się od rzeczywistości. Poczułam dłoń przyjaciela na swoim ramieniu.
- Chodzi o Cesca, albo o Sergio. - powoli podniosłam wzrok i się w niego wpatrywałam. - o obu?
Zrobił zdziwioną minę, a ja w odpowiedzi ponownie uciekłam wzrokiem.
Iker oparł się na swoim miejscu i założył ręce za głowę. Ja tymczasem obserwowałam swojego chłopaka, który był przy piłce. Wykonał zwód na Isco i podał piłkę do Leo. Przed Argentyńczykiem był tylko Pepe i Ramos. Kibice powstali z miejsc. Ja również instynktownie się poderwałam i wyszłam z bosku obserwując przebieg akcji. Messi minął Portugalczyka i przeskoczył nad wykonującym wślizg Ramosie, oddając następnie strzał na bramkę Realu.
- Kurwa!
Usłyszałam jak Iker kopie w boks, w którym zajmowaliśmy swoje miejsca i jak głośno przy tym przeklina. Mina trenera nie wyrażała żadnej emocji, usiadł na swoim poprzednim miejscu i zapisał coś w notesie. Spojrzałam na tablicę wyników. Była 18 minuta i 1:0 dla Barcelony. Cały stadion skandował imię Messiego, piłkarze z Katalonii stali w narożniku boiska i celebrowali zdobytaą bramkę. Ja nie potrafiłam okazać żadnej emocji. Ponownie czułam się rozdarta i karciłam samą siebie w duchu, że zamiast patrzeć na Cesca, jak cieszy się z bramki przyjaciela, obserwuję Sergio, który opornie podnosi się z murawy. Nasze spojrzenia się spotkały. Starałam się wymusić uśmiech, by Sergio poczuł moje wsparcie. Widocznie mi się udało, ponieważ również się uśmiechnął i potruchtał do wznowienia gry. Następnie napotkałam pytające spojrzenie Cesca. Udało mi się ogarnąć i puściłam mu oczko, szeroko się przy tym uśmiechając. Powstrzymując łzy zajęłam swoje poprzednie miejsce. Pociągnęłam nosem i wytarłam oczy do rękawa klubowej bluzy. Iker nie zauważył mojego stanu, czym byłam zadowolona. Siedział obok mnie i ciągle rzucał przekleństwa to na trenera, to na Lopeza.
- Czy ten palant nie widzi, że to ja powinienem stać w bramce, a nie ten nieudacznik Diego!? Ja bym to wyciągnął. - szeptał w moją stronę i dyskretnie pokazywał środkowy palec, do siedzącego przed nami trenera. W normalnej sytuacji by mnie to rozśmieszyło. Jednak teraz w ogólnie mnie to nie ruszyło. - Julia?
Iker delikatnie szarpnął moim ramieniem i spojrzał w moje zapłakane oczy.
- Przepraszam Iker..
Wyszeptałam i poderwałam się z miejsca. Natychmiast jednak zostałam na nie przez niego sprowadzona. Ponownie patrzyliśmy sobie w oczy. Minęła chwila, i znajdowałam się w objęciach przyjaciela.
- Co się dzieje?
Długo milczałam. Wolałam zostać w jego objęciach i wypłakiwać się w jego ramie. Po chwili zdecydowałam się mu powiedzieć o moim problemie.
- Potraciłam się..
Wyszeptałam zachrypniętym głosem. Casillas o więcej nie pytał. Pewnie zauważył, w czym problem.
- Nie wiesz co czujesz, prawda?
Spojrzałam na niego pociągając nosem. Po chwili pokiwałam twierdząco głową i ponownie wytarłam mokre od łez policzka.
- Nie wiem, co mam robić.
Udało mi się już opanować łzy i wygodnie rozsiadłam się na swoim krzesełku, obgryzając nerwowo paznokcie i kątem oka obserwując Ikera. Usłyszałam jak głośno wypuszcza powietrze.
- Niestety... Bardzo bym chciał, ale nie mogę pomóc..
W jego głosie było słychać troskę,a na twarzy malowała się bezradność i współczucie.
- Wiem.. Ale.. Czuję się rozdarta..
- Kochasz Sergio?
Niepewnie spojrzałam mu w oczy. Po chwili przeniosłam swój wzrok na obrońcę Realu Madryt, który przebywał na boisku i chwilowo był bezrobotny, z powodu akcji, która była przeprowadzana przez klub z Madrytu.
- Nie wiem, czy to jest miłość.
- A co czujesz do Cesca?
Teraz spojrzałam na Fabregasa, który starał się odebrać piłkę Di Marii.
- Myślę, że to miłość..
- Myślisz?
Schowałam swoją twarz w dłoniach i nerwowo pokiwałam głową.
- Mówiłam, że się potraciłam..
Wyszeptałam. Iker objął mnie ramieniem i do siebie przytulił.
- Nie zadręczaj się tym teraz. Daj temu czas.
Odsłoniłam swoja twarz i oparłam głowę na jego ramieniu. Po chwili spojrzałam mu w oczy i ścisnęłam jego dłoń.
- Dziękuję.
Niepewnie się uśmiechnęłam, a Iker poczochrał mi włosy.
Dochodziła 40 minuta meczu, a wynik nie uległ zmianie. Zajęliśmy z Ikerem miejsca z przodu boksu, koło trenera i w napięciu oglądaliśmy końcówkę pierwszej połowy. Barcelona przeprowadzała atak pozycyjny. Podanie Busiego do Iniesty okazało się niecelne i zostało ono przejęte przez Di Marię. Real ruszył z kontratakiem. Loża, którą zajmowali kibice Realu ożyła, a piłkarze znajdujący się na ławce rezerwowych zerwali się z miejsc. Ja jako jedyna zostałam w pozycji siedzącej i wyczekiwałam kontynuacji ataku. Usłyszałam kolejne niecenzuralne słowa z ust Ikera i po chwili oklaski. Po tym, jak Di Maria podał do Ronaldo, Portugalczyk został nieprzepisowo zatrzymany przez Pique i sędzia podyktował rzut wolny dla Realu. Odległość do bramki była zbyt duża, by Cristiano mógł pokusić się o bezpośredni strzał na bramkę. Do piłki podszedł Di Maria. Poczekał na gwizdek sędziego i dośrodkował piłkę idealnie na głowę Ramosa, który doprowadził do remisu.
- Ramos to ma łeb, kurwa!
Iker nie ukrywał swojego szczęścia i wracając na swoje miejsce uderzał rytmicznie w obudowę boksu. Trener uśmiechnął się tylko i również wrócił na swoje miejsce, razem z resztą rezerwowych piłkarzy. Uśmiechałam się sama do siebie, a ręce same składały mi się do oklasków. Gdy Piłkarze FC Barcelony ustawiali piłkę na środku boiska, nieopodal ławki rezerwowych przebiegł Sergio. Patrzył w moim kierunku i kierował jakieś słowa. Spojrzałam na niego pytająco, a ten tylko się uśmiechnął.
- Zadedykował Ci bramkę..
Usłyszałam szept Ikera. Moje ciało przeszedł dreszcz. Modliłam się w duchu, by Cesc, nie domyślił się o intencjach swojego wroga. Bo tak można było ich nazwać.
Pokiwałam tylko niepewnie głową, oznajmiając przyjacielowi, że przyjęłam jego informację. Zaciągnęłam rękawy i czekałam na ostatni gwizdek.
Sędzia do pierwszej połowy nie doliczył ani minuty. Patrzyłam na piłkarzy Realu, którzy opuszczali murawę z szerokimi uśmiechami i następnie spojrzałam na piłkarzy Barcy, na których twarzach malowało się zniesmaczenie i można powiedzieć, że wściekłość.
Zostałam sama. Ciągle siedziałam na ławce rezerwowych, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Zaczerpnęłam świeżego powietrza i zamknęłam oczy, powoli oddychając i starając uporządkować swoje myśli. Po paru sekundach postanowiłam udać się do szatni, by porozmawiać z trenerem. Opornie podniosłam się z krzesełka i włożyłam ręce do kieszeni dresowych spodni, powoli udając się w kierunku szatni Królewskich. Ledwo weszłam do tunelu, gdy moim oczom ukazał się Sergio. Stanęliśmy naprzeciwko siebie i patrzyliśmy na siebie w ciszy.
- Trener mnie po Ciebie posłał..
Wyszeptał nie spuszczając ze mnie wzroku. Pokiwałam tylko głową i delikatnie się uśmiechnęłam.
- Dziękuję za bramkę..
Sergio uśmiechnął się i przeczesał dłonią swoje mokre od potu włosy.
- Cieszę się, że Ci się podobała.
- Była piękna i niezwykle ważna.
Cięgle na siebie patrzyliśmy. Zaczynało mnie to peszyć i czułam się nieswojo. Dodatkowo czułam ogromne wyrzuty sumienia, że nie jestem pewna swoich uczuć.
- Chodźmy, bo trener się wkurzy.
Posłusznie pokiwałam głową i starałam zrównać się krokiem z Ramosem. Szliśmy w ciszy, pierwszy raz tak bardzo byłam zdenerwowana w jego obecności. Nie minęła minuta, gdy stanęliśmy przed drzwiami do szatni. Sergio nacisnął na klamkę i przepuścił mnie w drzwiach, ciepło się przy tym uśmiechając.
~ * ~
Wychodząc na drugą połowę piłkarze byli bardzo zrelaksowani i zmotywowani. Bramka w końcówce pierwszej połowy, dała piłkarzom z Madrytu wiele pewności i świeżości.
Na drugą połowę weszli bez żadnych zmian, ku okropnemu niezadowoleniu Ikera, który nadal wyzywał trenera i Lopeza od idiotów i palantów, po bardziej niecenzuralne słowa, których nie mam zamiaru powtarzać.
- Iker, ty naprawdę myślisz, że ja tego nie słyszę?
Zapytał go Ancelotti, zaraz po tym, jak wysłał na rozgrzewkę Bale, a nie jego. Iker spojrzał trenerowi prosto w oczy, mrużąc przy tym swoje.
- Miałam ogromną nadzieję, że mnie trener słyszy.
Uśmiechnął się kpiąco nie spuszczając z niego wzroku. Trener pokiwał głową z zażenowaniem i odchrząknął.
- Chcesz wojny? Nie ma problemu.
Wstał z swojego miejsca i ze skrzyżowanymi rękoma na piersi staną w wyznaczonym dla trenerów miejscu, bacznie przyglądając się poczynaniom swoich zawodników na boisku. Iker patrzył na niego z delikatnie otwartą buzią.
- Iker. - pociągnęłam go stanowczo za rękę, gdy ten zamierzał wstać. Wiedziałam, że jego obecna sytuacja w klubie go nie zadowala, że nienawidzi za to trenera i swojego zmiennika. Cały buzował ze złości. - odpuść.
Przewrócił oczami i skupił się na meczu.
Przez 20 minut mecz był strasznie nudny, piłkarze snuli się po boisku, wymieniali podania, atakowali, bronili się, ale nic z tych akcji nie wpadało do bramki, nie wspominając o jakichkolwiek klarownych sytuacjach do oddania celnego strzału. Mecz nabrał innych barw w 75 minucie, gdy trener FC Barcelony, Gerardo Martino, postanowił zrobić zmiany. Zdjął z boiska Pedro i Alexisa, wpuszczając Neymara i Tello. Ancelotti też postanowił dokonać zmiany. Zdjął mało skutecznego Benzemę, wpuszczając w jego miejsce Alvaro Moratę. Następnie zmienił Cristiano na Bale, co bardzo zdziwiło i wkurzyło Portugalczyka. Zaraz po tym, jak zszedł z boiska zajął miejsce koło Ikera i oboje zajęli się krytykowaniem swojego trenera.
Zaczęła się 80 minuta meczu i Barcelona przejęła inicjatywę.
"Iniesta zgrywa piłkę do Busquetsa... Busquets posyła zwrotne podanie... Iniesta odważnie, między dwóch, Andres Iniesta, Neymar! Neyyyyyyyyyyymaaaaaaaaaaaaaaaaaaaar! Dwa do jednego! 82 minuta! Kompletnie zaskoczony Diego Lopez! Piłka przeszła pod jego nogami!"
- Kurwa jego mać, Lopez masz przejebane!
Iker wrzeszczał w kierunku swojego zmiennika, kopiąc w bidony z wodą, które napatoczyły mu się pod nogami. Cristiano również nie omieszkał się ponarzekać i w niecenzuralny sposób wyrazić swoje niezadowolenie. Portugalczyk podbiegł do trenera wytykając mu, że zdjęcie go z boiska spowodowało, że teraz drużyna ze stolicy Hiszpanii, przegrywa z odwiecznym rywalem. Zdegustowany ignorancją trenera, zajął swoje poprzednie miejsce. Patrzyłam na cieszących sie z Bramki piłkarzy FC Barcelony. Messi wskoczył w ramiona Neymara, na których następnie wskoczył Andres, Busi, Cesc i Tello. Na sam koniec wskoczył Pique, krzycząc ze szczęścia w kierunku oszalałych ze szczęścia kibiców Barcelony. Delikatnie się uśmiechnęłam, ponieważ po cichu liczyłam na zwycięstwo Katalończyków.
Sędzia doliczył do drugiej połowy 3 minuty. Real nie wyrównał. Barca zdobyła 3 pkt. i umocniła się na pozycji lidera.
- Miałam ogromną nadzieję, że mnie trener słyszy.
Uśmiechnął się kpiąco nie spuszczając z niego wzroku. Trener pokiwał głową z zażenowaniem i odchrząknął.
- Chcesz wojny? Nie ma problemu.
Wstał z swojego miejsca i ze skrzyżowanymi rękoma na piersi staną w wyznaczonym dla trenerów miejscu, bacznie przyglądając się poczynaniom swoich zawodników na boisku. Iker patrzył na niego z delikatnie otwartą buzią.
- Iker. - pociągnęłam go stanowczo za rękę, gdy ten zamierzał wstać. Wiedziałam, że jego obecna sytuacja w klubie go nie zadowala, że nienawidzi za to trenera i swojego zmiennika. Cały buzował ze złości. - odpuść.
Przewrócił oczami i skupił się na meczu.
Przez 20 minut mecz był strasznie nudny, piłkarze snuli się po boisku, wymieniali podania, atakowali, bronili się, ale nic z tych akcji nie wpadało do bramki, nie wspominając o jakichkolwiek klarownych sytuacjach do oddania celnego strzału. Mecz nabrał innych barw w 75 minucie, gdy trener FC Barcelony, Gerardo Martino, postanowił zrobić zmiany. Zdjął z boiska Pedro i Alexisa, wpuszczając Neymara i Tello. Ancelotti też postanowił dokonać zmiany. Zdjął mało skutecznego Benzemę, wpuszczając w jego miejsce Alvaro Moratę. Następnie zmienił Cristiano na Bale, co bardzo zdziwiło i wkurzyło Portugalczyka. Zaraz po tym, jak zszedł z boiska zajął miejsce koło Ikera i oboje zajęli się krytykowaniem swojego trenera.
Zaczęła się 80 minuta meczu i Barcelona przejęła inicjatywę.
"Iniesta zgrywa piłkę do Busquetsa... Busquets posyła zwrotne podanie... Iniesta odważnie, między dwóch, Andres Iniesta, Neymar! Neyyyyyyyyyyymaaaaaaaaaaaaaaaaaaaar! Dwa do jednego! 82 minuta! Kompletnie zaskoczony Diego Lopez! Piłka przeszła pod jego nogami!"
- Kurwa jego mać, Lopez masz przejebane!
Iker wrzeszczał w kierunku swojego zmiennika, kopiąc w bidony z wodą, które napatoczyły mu się pod nogami. Cristiano również nie omieszkał się ponarzekać i w niecenzuralny sposób wyrazić swoje niezadowolenie. Portugalczyk podbiegł do trenera wytykając mu, że zdjęcie go z boiska spowodowało, że teraz drużyna ze stolicy Hiszpanii, przegrywa z odwiecznym rywalem. Zdegustowany ignorancją trenera, zajął swoje poprzednie miejsce. Patrzyłam na cieszących sie z Bramki piłkarzy FC Barcelony. Messi wskoczył w ramiona Neymara, na których następnie wskoczył Andres, Busi, Cesc i Tello. Na sam koniec wskoczył Pique, krzycząc ze szczęścia w kierunku oszalałych ze szczęścia kibiców Barcelony. Delikatnie się uśmiechnęłam, ponieważ po cichu liczyłam na zwycięstwo Katalończyków.
Sędzia doliczył do drugiej połowy 3 minuty. Real nie wyrównał. Barca zdobyła 3 pkt. i umocniła się na pozycji lidera.
~ * ~
Po meczu piłkarze udali się do szatni. Byłam w tym czasie umówiona w tunelu z Cesciem. Po meczu mieliśmy pójść razem z moim bratem i jego nową dziewczynę na kolację. Gdy zobaczyłam szeroki uśmiech chłopaka na sercu zrobiło mi się cieplej. Natychmiast moje usta rozpromienił szczery uśmiech i powoli ruszyłam w jego kierunku. Cesc głośno się śmiejąc, wziął mnie w swoje ramiona i przez chwilę wirowaliśmy, patrząc w swoje roześmiane oczy. Następnie postawił mnie na ziemię, kładąc swoje dłonie na moich biodrach i składając na moich ustach namiętny pocałunek.
- Gratuluje zwycięstwa! Wierzyłam w was.
Zaśmiał się i ponownie złożył na moich ustach pocałunek.
- Zasłużyliśmy!
Oboje się zaśmialiśmy i ponownie spojrzeliśmy sobie w oczy.
- Za ile będziesz gotowy? - Cesc spojrzał na mnie pytająco. - za dwie godziny mamy rezerwację w restauracji..
- Serio?
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
- Dziś mój brat ze swoją dziewczyną jest w Barcelonie, mieliśmy w czwórkę zjeść kolację.
Cesc spojrzał na mnie dość zniesmaczony obecną sytuacją i podrapał się za uchem.
- Wyleciało mi to z głowy..
- Dziś o tym nawet rozmawialiśmy.
- Musimy to przełożyć.
- Fabregas, o co Ci chodzi?!
Cesc uciszył mnie szeptem i pocałował w czoło.
- Skarbie, wygraliśmy Klasyk! Idę z chłopakami na imprezę. - dodał z szerokim uśmiechem i przeczesał dłonią swoje mokre włosy. - skoro macie rezerwację, to idźcie na kolację. Ja nie mogę zostawić chłopaków po takim meczu.
Dodał błaganie, ujmując moją twarz w dłonie. Poczułam jak łzy zaczynał mi się cisnąć do oczu. Odsunęłam jego ręce i szybko zamrugałam.
- Zdajesz sobie sprawę, że jutro rano mam powrotny samolot do Madrytu? Że po raz kolejny długo się nie zobaczymy?
Cesc ponownie podrapał się za uchem nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Zrobię Ci niespodziankę i odwiedzę Cię w najbliższym czasie, co ty na to?
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem i rozłożyłam ręce w geście poddania się.
- Masz mnie na wyciągnięcie dłoni, ale wolisz imprezować z kolegami?
- No bo wygraliśmy z Realem..
- Wiesz co? - czułam, że z moich oczu zaczęły swobodnie płynąć słone łzy. Cesc też je zauważył, ponieważ natychmiast zrobił krok w moim kierunku, jednak ja zatrzymałam go stanowczym ruchem ręki. - zastanów się, czy nasz związek ma jakiśkolwiek sens. Skoro impreza z kolegami, z którymi widujesz się każdego dnia, jest dla Ciebie ważniejsza, od kolacji ze swoją dziewczyną, która mieszka ponad 600 kilometrów od Barcelony, to nie mamy o czym rozmawiać mój drogi.
- Julka, nie dramatyzuj.. Przecież wiesz, że Cię kocham.
- Zaczynam się nad tym teraz zastanawiać.
Wyszeptałam w jego kierunku, pociągając nosem. Cesc patrzył na mnie zmrożonymi oczami, jakby analizował obecną sytuację. Po chwili spuścił głowę i zrobił krok do tyłu.
- To nie jest dobre miejsce na rozmowę..
- Dlatego wolisz ją przełożyć, prawda?
Łzy nie przestawały spływać po moich policzkach. Cesc oblizał wargi i spojrzał w górę, ciężko oddychając.
- Jeszcze się pokłócimy, lepiej ochłońmy.
- Tak, najlepiej ze sobą w ogóle nie rozmawiajmy! Wtedy unikniemy jakichkolwiek kłótni! Porozumiewajmy się gestami, bo słowa są zbyteczne!
Wykrzyczałam mu prosto w twarz. Chciał mnie przytulić, jednak ja po raz kolejny się cofnęłam.
- Julka, błagam..
- Zastanów się nad swoim życiem.
Wyszeptałam i ruszyłam w kierunku szatni Królewskich.
- Julka, nie zostawiaj mnie..
Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w jego kierunku z wyciągniętym palcem wskazującym.
- To ty mnie zostawiłeś.
Nie zaprzeczał. Patrzył mi w oczy i jakby czekał na jakiś cud, że zaraz zacznę się śmiać i wpadnę w jego ramiona jak gdyby nigdy nic.
- Kocham Cię..
- Powiedz mi to gdy dorośniesz i gdy zrozumiesz sens tych słów.
Pokręcił głową i powoli udał się w kierunku szatni. Po raz kolejny z moich oczu wydostał się wodospad łez. Wytarłam mokre oczy do rękawa klubowej bluzy i udałam się w kierunku wyjścia. Szukając go, obijałam się o wielu kibiców Barcelony, którzy cały czas śpiewali i wiwatowali ze szczęścia nad zwycięstwem z odwiecznym rywalem. Ciągle płacząc, wydostałam się na świeże powietrze i oparłam się o strukturę stadionu, powoli osuwając się na wypuzlowany parking stadionu. Schowałam twarz w dłoniach i rozpłakałam się na dobre. Straciłam go. Straciłam kogoś, o kim myślałam, że będzie na zawsze. Co teraz? Jak teraz będzie? Czy to tylko kryzys, który zdarza się w każdym związku? Podniosłam głowę i oparłam ją o budynek. Powoli otworzyłam oczy i dłonią starałam się wyszukać w kieszeni dresowych spodni paczkę papierosów. Zapaliłam jednego i oparłam głowę na ręce. Połykałam łzy i degustowałam się zapachem dymu, który wypełniał moje płuca i który również był dla mnie najlepszym środkiem uspakajającym.
- Znowu się trujesz? - usłyszałam nad sobą głos Ramosa. Podniosłam wzrok i spojrzałam w jego ciemne oczy. Pochylił się nade mną i odgarnął opadającą mi na oczy grzywkę. - i znowu płaczesz..
Usiadł obok mnie, opierając głowę o strukturę stadionu. Również się oparłam i poczęstowałam go papierosem. Spojrzał mi w oczy i wyciągnął mi go z ręki, powoli wciągając jego zawartość.
- Takie trucie mnie uspakaja.
Zamknęłam oczy i powoli oddychałam.
- Najwyższy czas znaleźć jakiś inny, zdrowszy środek uspokajający.
Otworzyłam jedno oko i na niego spojrzałam.
- Obejdzie się.
Zamknęłam je i wzięłam od Sergio papierosa.
- Dlaczego płakałaś?
Na samo wspomnienie mojego rozstania z Cesciem, ponownie poczułam się fatalnie. Ponownie chciało mi się płakać, ponownie uciec i ponownie zapalić. Po chwili zorientowałam się, że moja głowa spoczywa na ramieniu Hiszpana.
- Zerwałam z Cesciem..
Wyszeptałam i mocno zacisnęłam powieki, by łzy, które nagromadziły się w moich oczodołach, mogły swobodnie spłynąć po moich policzkach.
- Jeśli nie chcesz o tym rozmawiać, to nie musimy..
Również szeptał i wytarł kciukiem łzę z mojego policzka.
- Woli spędzić mój ostatni dzień w Barcelonie na imprezie z kumplami..
- Pokazał, że na Ciebie nie zasługuje.
Spojrzałam przed siebie i analizowałam jego słowa.
- Nasz związek wydawał się dobrym pomysłem..
Nie było mnie stać na wyższy ton głosu niż szept. Sergio objął mnie, a ja bez zastanowienia odwzajemniłam uścisk.
- Trzeba być palantem, by wybrać wieczór z kumplami, niż z tak piękną kobietą.
Spojrzałam mu w oczy i delikatnie się uśmiechnęłam. Uwolniłam się z jego uścisku i oboje podnieśliśmy się z betonu. Staliśmy naprzeciwko siebie patrząc sobie w oczy.
- Dziękuję Sergio. Za wszystko.
Uśmiechnął się i włożył ręce do kieszeni spodni.
- Nie ma za co. Uwielbiam malować uśmiech na twojej buzi.
Mrugnął do mnie okiem i w szerszym uśmiechu odsłonił szereg białych zębów.
- Spisujesz się w tym doskonale. - Zaśmiałam się i założyłam opadającą grzywkę za ucho. - muszę lecieć. Umówiłam się z bratem i jego dziewczyną.
- Życzę miłego wieczoru.
Spojrzałam na niego i postanowiłam odwdzięczyć mu się za wsparcie, które zdołał mi okazać w trudnym momencie.
- Może się do nas przyłączysz? Rezerwacja jest dla czterech osób.. No a Cesc..
- Z przyjemnością. Chętnie poznam Patryka. Mam nadzieję, że nie będzie zdegustowany obecnością piłkarza Realu Madryt.
- Nie przejmuj się moim bratem. Będziesz tam ze mną i to jest najważniejsze.
Uśmiechnęłam się i spojrzałam mu w oczy. Przyglądał mi się i najwyraźniej o czymś myślał. Po chwili kąciki jego ust delikatnie się podniosły. Zrobił krok w moim kierunku i posłużył ramieniem.
- Zapraszam do mojej limuzyny.
Szeroko się uśmiechnął, a ja tylko się zaśmiałam.
- Sergio, przyjechaliśmy tu klubowym autobusem.
- O to mi właśnie chodziło. Za pięć minut mamy zbiórkę.
Przewróciłam z rozbawieniem oczami i skorzystałam z ramienia Sergio, który poprowadził mnie do autobusu.
Po 40 minutach byłam już w hotelowym pokoju i brałam prysznic. Do kolacji została niecała godzina, a obecność Sergio, miała być niespodzianką. Umówiłam się z Hiszpanem, że przyjdzie po mnie za 20 minut. Wyskoczyłam szybko z pod prysznica i chwyciłam za suszarkę, jednocześnie susząc włosy i i myjąc zęby. Po 5 minutach zabrałam się za robienie makijażu, który zajął mi większą część czasu, ponieważ strasznie trzęsła mi się ręka i nie potrafiłam zrobić równych kresek. Gdy w końcu udałam się w szlafroku do mojej walizki, która leżała rozwalona na środku pokoju, usłyszałam dzwonek do drzwi.
- No nie..
Rozłożyłam bezradnie ręce, gdy spojrzałam na zegar w telefonie. Wybiła moja umówiona godzina z Sergio. Podbiegłam do drzwi, ślizgając się przez moje papcie na panelach i przekręciłam zamek w drzwiach.
- Idąc na kolację w szlafroku zrobisz niezłą furorę.
Sergio szeroko się uśmiechnął i wszedł do mieszkania, wręczając mi czerwoną różę.
- Bardzo śmieszne! Zaraz będę gotowa.
Sergio skinął głową i ruszył w kierunku balkonu. Ja chwyciłam za wazon, w którym znajdowały się sztuczne kwiaty i włożyłam do niego róże, nalewając do niego następnie wodę. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się do siebie. Następnie udałam się w kierunku Sergio, który opierał się o barierki balkonu i podziwiał stolicę Katalonii.
- Chcesz się czegoś napić?
- Nie dziękuję. Liczę, że napijemy się wina na kolacji. - szeroko się uśmiechnął i kontynuował. - Barcelona wieczorem jak i nocą jest piękna.
Mówiąc to, patrzył daleko przed siebie.
- Chciałabym tu kiedyś zamieszkać.
Oparłam głowę o barierkę i poczułam na sobie wzrok Sergio.
- Marzenie?
- Jedno z największych.
Spojrzałam na niego z delikatnym uśmiechem. Pokiwał głową i również się uśmiechnął.
- Marzenia trzeba spełniać.
Wyszeptał poprawiając krawat.
- Ale Madryt też niczego sobie.
Puściłam mu oczko i ruszyłam w kierunku walizki. - lecę się przebrać i do 15 minut jestem gotowa.
- Spokojnie, najwyżej się spóźnimy.
Szeroko się uśmiechnął i wrócił za mną do środka, siadając na łóżku.
Przekopałam całą walizkę w poszukiwaniu jedynej czarnej sukienki, którą spakowałam specjalnie na dzisiejszy wieczór. Szukałam jej bite 10 minut, jednak jej nie znalazłam.
- Sergio, mam problem. - Hiszpan podniósł się z łóżka i spojrzał na mnie z zapytaniem. - zapomniałam sukienki w Madrycie.
Sergio wybuchnął głośnym śmiechem i patrzył na mnie z politowaniem.
- Przeczuwałem to. - mrugnął do mnie okiem i wstał z łóżka, poprawiając przy tym koszulę. - napisz Patrykowi, że możemy się spóźnić, zaraz wrócę.
Puścił mi całusa i opuścił pokój. Patrzyłam ze zdziwieniem na drzwi, za którymi zniknął i po chwili pokręciłam głową, cicho się śmiejąc. Postanowiłam skorzystać ze sposobności, że jestem sama i poszłam spiąć włosy. Po upływie parunastu minut wróciłam do walizki i wyciągnęłam z niej czarne szpilki.
- Jakim cudem wzięłam buty, a nie zabrałam sukienki?
Zapytałam samą siebie, rzucając się na łóżko czekając na Sergio. Zdążyłam poinformować Patryka, że się spóźnię, gdy do pokoju wbiegł zdyszany Ramos.
- Dla Ciebie. - odpowiedział łapiąc oddech i podając mi jakiś pakunek. Niepewnie wzięłam go do rąk i spojrzałam na niego z zapytaniem. - sukienka.
Szeroko się uśmiechnął, a ja postanowiłam ją rozpakować.
- Ojeju, Sergio.. - zakryłam prawą dłonią usta, trzymając sukienkę w lewej. - jest piękna, dziękuję.
Uśmiechnęłam się do niego i udałam się do łazienki, by ubrać sukienkę. Była czarna, na grubych ramiączkach i dopasowana do mojej sylwetki. Wydawała mi się bardzo znajoma. Szeroko się uśmiechałam podziwiając siebie w lustrze. Wyszłam z niej i rzuciłam się w ramiona Hiszpana.
- Jeszcze raz dziękuję, ratujesz mi życie!
Zaśmiał się i poprawił fryzurę.
- Nie ma za co.
- Skąd ją masz?
Sergio cicho się zaśmiał i na mnie spojrzał.
- Gdy powiedziałem Ikerowi, że idziemy dziś na kolację, podpowiedział mi, że możesz być nieprzygotowana. Poinformował Sarę, by przygotowała dla Ciebie sukienkę i buty.
Zaśmiałam się opierając czoło o jego umięśnioną klatkę piersiową.
- Wiedziałam, że znam tę sukienkę. Buty na szczęście mam, więc możemy już iść.
Chwyciłam go za rękę, do drugiej biorąc torebkę. Otwierając drzwi ubrałam buty i zamknęłam pokój na klucz.
Na kolację dotarliśmy nieco spóźnieni. Gdy Patryk zobaczył Sergio, był niemile zaskoczony, jednak prosiłam go, by opanował emocje i był dla niego miły. Ku mojemu zadowoleniu spełnił moja prośbę i prowadził naprawdę kulturalną rozmowę z Hiszpanem. Przyznał mi się nawet, że go polubił, a się tego nie spodziewał. Dziewczyna mojego brata okazała się w porządku. Rozmawiałyśmy o modzie, pracy i Patryku. Wymieniłyśmy się również numerami telefonu. Gdy Sergio wyszedł do łazienki, przedstawiłam bratu moją obecną sytuację sercową. Na samym początku żałował, że rozstałam się z Fabregasem, ale po usłyszeniu całej historii, cały entuzjazm, którym darzył pomocnika Barcelony i reprezentacji Hiszpanii, ulotnił się jak cudowny zapach zamówionych przez nas dań.
Po kolacji poszliśmy na długi spacer uliczkami Barcelony. Ku mojemu zaskoczeniu, nie zostaliśmy z Sergio obrzuceni niemiłymi komentarzami ze strony Cules, co więcej, niektórzy prosili obrońcę i dzisiejszego kapitana Realu o zdjęcia i autografy. Przed północą rozdzieliliśmy się przed naszym hotelem. Sergio odprowadził mnie przed pokój i czekał, aż znajdę klucze do niego w torebce. Gdy umieściłam klucz w zamku, spojrzałam na niego.
- Jeszcze raz za wszystko dziękuję. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo mi dziś pomogłeś zapomnieć o Fabregasie.
Mój głos z każdym słowem zniżał się do szeptu. Sergio chwycił mnie za rękę i do siebie przyciągnął, mocno przytulając.
- Nie myśl o nim.
Wyszeptał mi do ucha i złożył pocałunek na czole. Uśmiechnęłam się delikatnie i nacisnęłam na klamkę, wchodząc do pokoju.
- Dziękuję.. Dobranoc Sergio.
Sergio uśmiechnął się i zrobił krok w moim kierunku, delikatnie muskając moje wargi swoimi.
- Dobranoc.
Ostatni raz spojrzał mi w oczy i udał się w kierunku swojego pokoju.
__________________________________________
CZYTASZ = KOMENTUJESZ :):)
Mamy 8 rozdział i tym samym zbliżamy się do końca tego opowiadania! :)
Nie będę więcej pisać pod tym rozdziałem, zostawiam go wam do oceny :D
Do następnego! ;*
- Może się do nas przyłączysz? Rezerwacja jest dla czterech osób.. No a Cesc..
- Z przyjemnością. Chętnie poznam Patryka. Mam nadzieję, że nie będzie zdegustowany obecnością piłkarza Realu Madryt.
- Nie przejmuj się moim bratem. Będziesz tam ze mną i to jest najważniejsze.
Uśmiechnęłam się i spojrzałam mu w oczy. Przyglądał mi się i najwyraźniej o czymś myślał. Po chwili kąciki jego ust delikatnie się podniosły. Zrobił krok w moim kierunku i posłużył ramieniem.
- Zapraszam do mojej limuzyny.
Szeroko się uśmiechnął, a ja tylko się zaśmiałam.
- Sergio, przyjechaliśmy tu klubowym autobusem.
- O to mi właśnie chodziło. Za pięć minut mamy zbiórkę.
Przewróciłam z rozbawieniem oczami i skorzystałam z ramienia Sergio, który poprowadził mnie do autobusu.
~ * ~
Po 40 minutach byłam już w hotelowym pokoju i brałam prysznic. Do kolacji została niecała godzina, a obecność Sergio, miała być niespodzianką. Umówiłam się z Hiszpanem, że przyjdzie po mnie za 20 minut. Wyskoczyłam szybko z pod prysznica i chwyciłam za suszarkę, jednocześnie susząc włosy i i myjąc zęby. Po 5 minutach zabrałam się za robienie makijażu, który zajął mi większą część czasu, ponieważ strasznie trzęsła mi się ręka i nie potrafiłam zrobić równych kresek. Gdy w końcu udałam się w szlafroku do mojej walizki, która leżała rozwalona na środku pokoju, usłyszałam dzwonek do drzwi.
- No nie..
Rozłożyłam bezradnie ręce, gdy spojrzałam na zegar w telefonie. Wybiła moja umówiona godzina z Sergio. Podbiegłam do drzwi, ślizgając się przez moje papcie na panelach i przekręciłam zamek w drzwiach.
- Idąc na kolację w szlafroku zrobisz niezłą furorę.
Sergio szeroko się uśmiechnął i wszedł do mieszkania, wręczając mi czerwoną różę.
- Bardzo śmieszne! Zaraz będę gotowa.
Sergio skinął głową i ruszył w kierunku balkonu. Ja chwyciłam za wazon, w którym znajdowały się sztuczne kwiaty i włożyłam do niego róże, nalewając do niego następnie wodę. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się do siebie. Następnie udałam się w kierunku Sergio, który opierał się o barierki balkonu i podziwiał stolicę Katalonii.
- Chcesz się czegoś napić?
- Nie dziękuję. Liczę, że napijemy się wina na kolacji. - szeroko się uśmiechnął i kontynuował. - Barcelona wieczorem jak i nocą jest piękna.
Mówiąc to, patrzył daleko przed siebie.
- Chciałabym tu kiedyś zamieszkać.
Oparłam głowę o barierkę i poczułam na sobie wzrok Sergio.
- Marzenie?
- Jedno z największych.
Spojrzałam na niego z delikatnym uśmiechem. Pokiwał głową i również się uśmiechnął.
- Marzenia trzeba spełniać.
Wyszeptał poprawiając krawat.
- Ale Madryt też niczego sobie.
Puściłam mu oczko i ruszyłam w kierunku walizki. - lecę się przebrać i do 15 minut jestem gotowa.
- Spokojnie, najwyżej się spóźnimy.
Szeroko się uśmiechnął i wrócił za mną do środka, siadając na łóżku.
Przekopałam całą walizkę w poszukiwaniu jedynej czarnej sukienki, którą spakowałam specjalnie na dzisiejszy wieczór. Szukałam jej bite 10 minut, jednak jej nie znalazłam.
- Sergio, mam problem. - Hiszpan podniósł się z łóżka i spojrzał na mnie z zapytaniem. - zapomniałam sukienki w Madrycie.
Sergio wybuchnął głośnym śmiechem i patrzył na mnie z politowaniem.
- Przeczuwałem to. - mrugnął do mnie okiem i wstał z łóżka, poprawiając przy tym koszulę. - napisz Patrykowi, że możemy się spóźnić, zaraz wrócę.
Puścił mi całusa i opuścił pokój. Patrzyłam ze zdziwieniem na drzwi, za którymi zniknął i po chwili pokręciłam głową, cicho się śmiejąc. Postanowiłam skorzystać ze sposobności, że jestem sama i poszłam spiąć włosy. Po upływie parunastu minut wróciłam do walizki i wyciągnęłam z niej czarne szpilki.
- Jakim cudem wzięłam buty, a nie zabrałam sukienki?
Zapytałam samą siebie, rzucając się na łóżko czekając na Sergio. Zdążyłam poinformować Patryka, że się spóźnię, gdy do pokoju wbiegł zdyszany Ramos.
- Dla Ciebie. - odpowiedział łapiąc oddech i podając mi jakiś pakunek. Niepewnie wzięłam go do rąk i spojrzałam na niego z zapytaniem. - sukienka.
Szeroko się uśmiechnął, a ja postanowiłam ją rozpakować.
- Ojeju, Sergio.. - zakryłam prawą dłonią usta, trzymając sukienkę w lewej. - jest piękna, dziękuję.
Uśmiechnęłam się do niego i udałam się do łazienki, by ubrać sukienkę. Była czarna, na grubych ramiączkach i dopasowana do mojej sylwetki. Wydawała mi się bardzo znajoma. Szeroko się uśmiechałam podziwiając siebie w lustrze. Wyszłam z niej i rzuciłam się w ramiona Hiszpana.
- Jeszcze raz dziękuję, ratujesz mi życie!
Zaśmiał się i poprawił fryzurę.
- Nie ma za co.
- Skąd ją masz?
Sergio cicho się zaśmiał i na mnie spojrzał.
- Gdy powiedziałem Ikerowi, że idziemy dziś na kolację, podpowiedział mi, że możesz być nieprzygotowana. Poinformował Sarę, by przygotowała dla Ciebie sukienkę i buty.
Zaśmiałam się opierając czoło o jego umięśnioną klatkę piersiową.
- Wiedziałam, że znam tę sukienkę. Buty na szczęście mam, więc możemy już iść.
Chwyciłam go za rękę, do drugiej biorąc torebkę. Otwierając drzwi ubrałam buty i zamknęłam pokój na klucz.
Na kolację dotarliśmy nieco spóźnieni. Gdy Patryk zobaczył Sergio, był niemile zaskoczony, jednak prosiłam go, by opanował emocje i był dla niego miły. Ku mojemu zadowoleniu spełnił moja prośbę i prowadził naprawdę kulturalną rozmowę z Hiszpanem. Przyznał mi się nawet, że go polubił, a się tego nie spodziewał. Dziewczyna mojego brata okazała się w porządku. Rozmawiałyśmy o modzie, pracy i Patryku. Wymieniłyśmy się również numerami telefonu. Gdy Sergio wyszedł do łazienki, przedstawiłam bratu moją obecną sytuację sercową. Na samym początku żałował, że rozstałam się z Fabregasem, ale po usłyszeniu całej historii, cały entuzjazm, którym darzył pomocnika Barcelony i reprezentacji Hiszpanii, ulotnił się jak cudowny zapach zamówionych przez nas dań.
Po kolacji poszliśmy na długi spacer uliczkami Barcelony. Ku mojemu zaskoczeniu, nie zostaliśmy z Sergio obrzuceni niemiłymi komentarzami ze strony Cules, co więcej, niektórzy prosili obrońcę i dzisiejszego kapitana Realu o zdjęcia i autografy. Przed północą rozdzieliliśmy się przed naszym hotelem. Sergio odprowadził mnie przed pokój i czekał, aż znajdę klucze do niego w torebce. Gdy umieściłam klucz w zamku, spojrzałam na niego.
- Jeszcze raz za wszystko dziękuję. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo mi dziś pomogłeś zapomnieć o Fabregasie.
Mój głos z każdym słowem zniżał się do szeptu. Sergio chwycił mnie za rękę i do siebie przyciągnął, mocno przytulając.
- Nie myśl o nim.
Wyszeptał mi do ucha i złożył pocałunek na czole. Uśmiechnęłam się delikatnie i nacisnęłam na klamkę, wchodząc do pokoju.
- Dziękuję.. Dobranoc Sergio.
Sergio uśmiechnął się i zrobił krok w moim kierunku, delikatnie muskając moje wargi swoimi.
- Dobranoc.
Ostatni raz spojrzał mi w oczy i udał się w kierunku swojego pokoju.
__________________________________________
CZYTASZ = KOMENTUJESZ :):)
Mamy 8 rozdział i tym samym zbliżamy się do końca tego opowiadania! :)
Nie będę więcej pisać pod tym rozdziałem, zostawiam go wam do oceny :D
Do następnego! ;*
CZEMU ONA GO NIE ZAPROSIŁA DO SIEBIE DO POKOJU NO??????????
OdpowiedzUsuńTEAM SERGIO MHMMMM
C U D O W N E !!!
OdpowiedzUsuńale jeden minus ona ma być z Cesciem :>
czekam na kolejny <3
Boże, poryczałam się ;( Cesc, coś ty narobił? Rozdział jest po prostu przezajebisty, zaskoczyłaś mnie tą całą sytuacją z Fabregasem, mam nadzieję że sobie chociaż wyjaśnią tą całą sytuację, jednak liczę że będzie szczęśliwa z Ramosem ♥ Pisz szybko następny i przy okazji zapraszam do mnie: http://lamor-es-etern.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńALE TO BĘDZIE ZAJEBISTE JAK ONA ZROBI WSYZSTKIM NIESPODZIANKĘ I BĘDZIE Z SERGIO *.* ale mnie Julia troche zdenerwowała, że przekreśliła Fabsa po takim niewielkim incydencie
OdpowiedzUsuńKarolina mój mistrzu :c jak ja Ci talentu zazdroszczę :c
Jaki ten Sergio jest przeuroczy ♥ Liczę, że oczywiście z nim będzie, a ten Cesc, ehhh szkoda gadać ;c Z niecierpliwością czekam na następny rozdział :3 Pisz szybko, bo zwariuję ♥
OdpowiedzUsuńumiliłaś mi tym rozdziałem poranne czekanie na autobus, cudowny :) oczywiście zdegustowane spojrzenia ludzi dookoła, kiedy się uśmiechałam albo coś xd bardzo dobrze piszesz i miło się to wszystko czyta :) czekam na kolejny <3 / Tosia
OdpowiedzUsuńCzo ty z Cesca takiego uja robisz?! :D :/
OdpowiedzUsuńAle długiiiiii <3 *o*
Mam mieszane uczucia do tego z kim Julia powinna być :P
Wole jednak Cesca :D
pisz szybko nexta <3
Booooskie ! :3
OdpowiedzUsuńPisz, pisz, PISZ ! ; 3
ale długi rozdział ;oo weź mi oddaj trochę weny! :D
OdpowiedzUsuńona musi być z Sergio!! nie ma innego wyjścia :3
Ale... Ona ma być z Fapsem, no!!!! Mimo wszystko...
OdpowiedzUsuńJakie ty dlugie rozdziały piszesz, matko ;o zazdroszczę :3
Czekam na następny <3
Głupi Cesc ;/
OdpowiedzUsuńej no niech on coś zrobi, żeby ją odzyskać.... oni muszą być razem no!!!
a Sergio niech sobie kogoś innego znajdzie!
cudowny jak zawsze, czekam na nastepny <3
Iż nie lubię Sergio ona ma być z Cesciem :D
OdpowiedzUsuńCzekam