To nie może się tak skończyć. Nie mogę przekreślić tego, co było między nami. Jeśli nie wyjaśnimy sobie paru kwestii, nie dam rady opuścić Barcelony bez skrupułów. Rozmowa była koniecznością, ponieważ mamy o co walczyć.
Po 20 minutach znalazłam miejsce jego zamieszkania. W domu panował mrok. Zadzwoniłam parę razy na domofon, ale nie dostałam odpowiedzi. Możliwe, że nie wrócił jeszcze z imprezy. Usiadłam na schodach prowadzących do jego domu i starałam się cierpliwie wyczekiwać jego powrotu. Po piętnastu minutach zaczynałam wątpić, czy w ogóle wróci. Podniosłam się ze schodów i zaczęłam krążyć przed jego domem, by czas, który odliczałam do jego powrotu, szybciej mi płynął. Przed czwartą rano, usłyszałam, że pod dom podjeżdża taksówka. Serce zaczynało mi szybciej bić, gdy wspomniałam w myślach ciepło, jakie biło z jego czekoladowych oczu. Uśmiechnęłam się do siebie i wyczekiwałam momentu, w którym wejdzie na swoją posesję i gdy ukażę się jego oczom. Schowałam ręce do kieszeni dresu i przestępowałam z nogi na nogę. W końcu taksówka odjechała, a ja usłyszałam jego głos.
- Lupita przygotuj się, bo dziś całą noc będziesz krzyczeć moje imię.
Serce mi stanęło, a w oczach pojawiły się łzy. Zasłoniłam dłonią usta, by stłumić mój płacz, który narastał z myślą, że tak szybko o mnie zapomniał.
- Mam nadzieję, że twoi sąsiedzi nie będą narzekać, że zagłuszamy im ciszę nocną.
- Spokojnie, ściany są dźwiękoszczelne.
Z każdym jego słowem, mój płacz narastał i stawał się intensywniejszy. Stali naprzeciw bramy i obdarzali się pocałunkami. Cesc klepnął swoją towarzyszkę w tyłek i następnie chwycił ją za rękę prowadząc do swojego domu. Wkroczył na swoją posesję, przytulając wysoką i piękną Hiszpankę do siebie, po chwili gwałtownie się zatrzymując. Zauważył mnie. Inaczej to sobie wyobrażałam. Puścił obejmowaną wcześniej kobietę i podszedł do mnie szybkim krokiem. Stanęliśmy naprzeciwko siebie i patrzyliśmy sobie w oczy.
- Julia, to nie tak jak myślisz..
Chciał mnie przytulić, ale zrobiłam stanowczy krok w tył i spojrzałam z zapłakanymi oczami w jego.
- Pomyśleć, że chciałam Ci wybaczyć..
Nie spuszczałam z niego wzroku i dostrzegłam łzy w jego oczach.
- Julia.. Ja.. Nie spodziewałam się, że przyjdziesz..
- Dlatego sprowadzasz sobie dziwki na noc?
- Nie jest dziwką, Lupita.
Hiszpanka uśmiechnęła się do mnie z przesadzoną ironią i podała mi rękę. Serce podeszło mi do gardła i ponownie tej nocy czułam wypływające z moich oczu łzy. Cesc obrzucił groźnym spojrzeniem swoją towarzyszkę, że ta rozłożyła ręce w geście poddania i zostawiła nas samych, odchodząc na bok. Staliśmy naprzeciwko siebie i nie odzywaliśmy się ani słowem. Cesc patrzył w ziemię, trzymając ręce w kieszeni i kopiąc leżący koło jego kamień. Gdy pociągnęłam nosem, postanowił zacząć rozmowę.
- Julia, ja Cię naprawdę kocham..
- Nie pierdol.. - odważyłam się spojrzeć mu w oczy, by dostrzegł, ile w nich kryję się cierpienia, by dostrzegł, jak mnie zranił. - przyszłam tu, bo źle się czułam z tym, że to wszystko, co między nami się utworzyło, mogło się skończyć przez jedną kłótnię.. a ty.. parę godzin po naszym.. rozstaniu, wracasz do domu z dziwką.. do tego wszystkiego.. jeszcze śmiesz twierdzić, że mnie kochasz?
Cesc po usłyszeniu moich słów z całej siły kopnął w kamień, którym bawił się podczas ciszy, która przed chwilą między nami panowała. Ponownie pociągnęłam nosem i czekałam na to, jakie słowa wypłyną z jego ust.
- Myślałem, że mnie już nie kochasz.
- I by się tego dowiedzieć, zamierzałeś zabawić się z Lupitą?
Wskazałam ręką na Hiszpankę, która się nam przyglądała. Cesc podrapał się za uchem.
- Dałaś mi do zrozumienia, że to koniec.
- Nie próbuj mnie teraz obwiniać! - krzyknęłam mu prosto w twarz i zrobiła krok w jego kierunku, wskazując na niego palcem. - jak myślisz, po co tu przyszłam?! Bo Cię nie kocham? Bo mi przestało zależeć?! Praktycznie cały czas myślałam, co mam zrobić. Nie chciałam wyjeżdżać z Barcelony, wcześniej z tobą nie rozmawiając. Zależało mi na tobie.. kochałam Cię Cesc..
Wyszeptałam w jego kierunku i nie czekając na jego reakcję udałam się w kierunku bramy, która wyprowadziła mnie na ulicę Barcelony. Słyszałam, że mnie wołał.. że coś krzyczał.. że niby mnie kocha.. jednak to już nie było dla mnie istotne.
Przed piątą wróciłam do hotelu i zatrzaskując za sobą drzwi do pokoju, rzuciłam się na łóżko i pogrążyłam w donośnym płaczu. Nigdy bym nie powiedział, że tak zakończy się mój pobyt w Barcelonie, że tak zakończy się mój związek z Cesciem. Był kimś, z kim chciałam budować przyszłość, kimś, kogo obdarzyłam bezgranicznym zaufaniem.. A on potraktował mnie w najpodlejszy z możliwych sposobów.. nie zdradza się osoby, którą się kocha..
~ * ~
Nie pamiętam, w którym momencie zasnęłam. Pamiętam, że obudziło mnie natarczywe pukanie do drzwi. Podniosłam się z łóżka i nacisnęłam na klamkę. Do pokoju wparował Iker z nie wiadomo dlaczego szerokim uśmiechem. Przecież wczoraj jego zespół przegrał z Barceloną. Rzucił się na moje łóżko i jak gdyby nigdy nic się na nim wygodnie położył.
- Co taki wesoły?
Uśmiechnął się przez zamknięte oczy i wyciągnął na łóżku.
- Lopez ma kontuzję i nie zagra do końca sezonu!
Wykrzyczał tak głośno, że zapewne słyszała go cała Barcelona. Mimowolnie uśmiechnęłam się i usiadłam koło niego, mocno go przytulając.
- Nie powinnam, ale cieszę się razem z tobą.
Iker spojrzał na mnie ze zdumieniem.
- Nie powinnaś? Myślałem, że nie lubisz go razem ze mną. - ponownie się uśmiechnęłam i zaczęłam bawić sznurkami z dresu. - ej, co jest?
Spojrzałam na niego i kłopotliwie rozejrzałam się po pokoju, podnosząc się z łóżka.
- Nic..
Udałam się w kierunku lustra w łazience i spojrzałam na swoje odbicie. Iker stanął tuż za mną i głośno westchnął.
- Dlaczego masz takie podpuchnięte oczy?
Spuściłam głowę i oparłam ręce o umywalkę. Iker obrócił mnie twarzą do siebie i mocno przytulił.
- Cesc mnie zdradził..
- Co?
- Poszłam do niego w nocy.. chciałam z nim porozmawiać, wyjaśnić, pokazać, że mi na nim zależy.. a on po imprezie wrócił z dziwką.. i rozmawiali o tym, co będą robić w nocy.. nigdy nie czułam się tak bardzo upokorzona..
Przytulił mnie jeszcze bardziej i starał się uciszyć mój płacz szeptem.
- Spokojnie.. za parę godzin już go nie zobaczysz.. i najlepiej będzie, jeśli o nim zapomnisz.. Cesc nie dorósł jeszcze do poważnego związku.
Pokiwałam głową ze zrozumieniem, ciągle trwając w jego objęciach. Staliśmy tak przez chwilę, aż w końcu udało mi się uspokoić.
- Dziękuję Iker.. O której zbiórka?
- Za 20 minut. Mam po Ciebie przyjść?
- Nie trzeba. Zobaczymy się w samolocie.
Potarł dłonią moje ramie i ciepło się uśmiechnął. Odprowadzając go do drzwi, chwycił mnie za rękę i spojrzał w oczy.
- Jesteś silna. Wszystko będzie dobrze.
- Wiem.
Z wymuszonym uśmiechem, delikatnie uderzyłam go w ramię.
Gdy zostałam już sama zabrałam się za poranną toaletę. Następnie dokończyłam pakowanie i razem ze sztabem medycznym udałam się do osobnego autobusu, którym mieliśmy się udać na lotnisko. Droga, która długa nie była, minęła mi w ciszy. Słuchałam muzyki i żegnałam się z Barceloną. Chyba słowa, które skierowałam wczorajszego wieczoru do Sergio, na temat Barcelony, będę musiała odwołać. To miasto, już chyba zawsze będą mi się kojarzyć z Fabregasem.. a o nim w najbliższym czasie chciałabym zapomnieć. Będąc na już na lotnisku, udałam się jeszcze szybko do łazienki, by poprawić makijaż. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i zdałam sobie sprawę, że nie ma sensu ponownie się malować. Na pewno podczas lotu poniosą mnie emocje i zacznę płakać, a wtedy będę wyglądała jeszcze gorzej niż teraz. Po drugie, cień do rzęs, kredka, czy podkład, nie zdołały zakryć moich podpuchniętych od płaczu oczu i policzków. Po piętnastu minutach, w biegu udało mi się dotrzeć na pokład samolotu. Trener spojrzał na mnie z zapytaniem, a ja przeprosiłam go za spóźnienie i szukałam jakiegokolwiek wolnego miejsca w samolocie. Rozglądając się, zauważyłam, że Sergio ma obok siebie wolne miejsce. Nie zauważył mnie, ponieważ spoglądał w okno, słuchając przy tym muzyki.
- Cześć, dlaczego nie widziałem Cię w autobusie?
- Razem ze sztabem medycznym jechaliśmy innym autobusem.
Delikatnie się uśmiechnęłam, starając nie patrzeć w jego oczy.
- Co się dzieje?
Sergio podniósł palcem wskazującym delikatnie mój podbródek, czym zmusił mnie do spojrzenia w jego oczy. Widząc moje łzy, o więcej nie pytał. Przytulił mnie do siebie i następnie ułożył moją głowę na swoim ramieniu.
- Wszystko będzie dobrze, zaraz będziemy w domu.
Wyszeptał mi do ucha, następnie całując w czubek głowy. Czułam, że nie muszę mu nic mówić, bo on o wszystkim wie. Starałam się uśmiechnąć, ale nie miałam na to sił. Wtuliłam się do niego i powoli zasnęłam.
~ * ~
Do mieszkania, zaraz po tym jak wylądowaliśmy w Madrycie, przywiózł mnie Sergio. Całą drogę milczeliśmy. Wiedział, że nie mam sił na rozmowę. Niesamowite, jak bardzo był dla mnie wyrozumiały. Powoli przekręciłam klucz w zamku i przekroczyłam próg mieszkania. Rozejrzałam się dookoła i zapragnęłam, by cofnąć się w czasie, by jeszcze raz, ale inaczej przeżyć pobyt w Barcelonie.. Zostawiłam bagaż w przedpokoju i położyłam się na kanapie w salonie. Tępo wpatrywałam się w wyłączony telewizor, próbując jakoś wrócić do rzeczywistości. Wyciągnęłam z kieszeni wyłączony telefon i położyłam go na stole. Usiadłam na kanapie i zaczęłam się w niego wpatrywać. Po chwili chwyciłam za niego i postanowiłam go włączyć. Zobaczyłam piętnaście nieodebranych połączeń od Cesca. Przełknęłam głośni ślinę i zaczęłam obgryzać paznokcie w lewej ręce. Ponownie wpatrywałam się w ekran telefonu i po chwili postanowiłam nie odpowiadać na jego telefony. Chce o nim zapomnieć. Skasowałam jego numer, smsy, zdjęcia.. Jakoś muszę zacząć usuwać go z mojego życia.
Po tym, jak wyczyściłam telefon z Fabregasa, wzięłam się za rozpakowywanie walizki. Następnie zrobiłam pranie i zabrałam się za sprzątanie zakurzonego mieszkania. Włączyłam muzykę na cały regulator, co pomogło mi się rozluźnić. Po upływie dwóch godzin poszłam wziąć długą i odprężającą kąpiel. Po chwili relaksu zgłodniałam i zajrzałam do lodówki. Chwyciłam za karton z mlekiem i spojrzałam na niego ze zrezygnowaniem.
- Mleko mi skisło..
Zrobiłam smutną minę i zdałam sobie sprawę, że muszę iść na zakupy. Niechętnie narzuciłam na siebie bluzę, którą przed wylotem zostawiłam na blacie w kuchni i wyszłam na zatłoczone ulice Madrytu.
Wyposażona w słuchawki, słuchając dobrej muzyki, odcięłam się od otaczającego mnie świata i ruszyłam do najbliższego supermarketu, oddalonego od mojego miejsca zamieszkania o niecałe dwa kilometry. Będąc w połowie drogi, słuchanie muzyki przerwało mi połączenie. Spojrzałam na wyświetlacz i stanęłam w miejscu. Wyświetlony numer, niewątpliwie należał do Cesca. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Odebrać? Odrzucić?
- Halo?
Cicho wypowiedziałam pierwsze słowo, chowając rękę do kieszeni.
- Dzięki Bogu, że w końcu odebrałaś.. Julia, przepraszam.. to wszystko nie tak.. ja.. ja Cię kocham. Pierwszy raz kogoś tak bardzo pokochałem.. wiem, zawiodłem Cię.. ale chcę to naprawić, przecież jeśli oboje tego chcemy, to razem damy radę. Obiecuję, że nigdy już Cię nie zranię..
- Cesc. - przerwałam mu w połowie zdania, ponieważ miałam dość słuchania jego pustych obietnic. - ja już Ci nie ufam..
- Zrobię wszystko, żebyś ponownie mi zaufała.
- Nie zaufam komuś, kto pociesza się seksem za pieniądze.
- Przecież Ci tłumaczę, że to nie tak..
- A jak? Cesc, słyszysz co mówisz? Zdajesz sobie sprawę, że świadomie mnie okłamujesz? Powiedz mi, jak ja do jasnej cholery mam Ci ponownie zaufać?! Uwierz, wolę bolesną prawdę, niż słodkie kłamstwo!
Krzyknęłam do słuchawki, czym przykułam do siebie uwagę przechodniów. Przeprosiłam ich skinieniem głowy i starałam się uspokoić oddech.
- Przepraszam.. tak wiem, jestem chujem.. ale to nie zmieni faktu, że Cię kocham..
- Nie zdradza się osoby, którą się kocha.. - wyszeptałam do słuchawki i słysząc ciszę po drugiej stronie, postanowiłam kontynuować. - Cesc.. my chyba oboje mamy dwie, zupełnie różne wizje związku.. zrozum.. zapowiadało się cudownie.. naprawdę wierzyłam, że możemy być "na zawsze".. przeciwieństwa się przyciągają.. ale nie w tym przypadku.. Przeciwieństwa między nami, nas cholernie poróżniły. W tej kwestii, tak bardzo, że nie daliśmy rady dalej trwać.. Musisz w końcu zrozumieć.. ile obcujesz osobie, mówiąc jej, że ją kochasz.. - Cesc znowu milczał. Słyszałam tylko jego nierówny oddech i kroki, które sugerują, że Hiszpan się przemieszczał. - zamykam ten rozdział w swoim życiu, by móc otworzyć nowy. Niech nasz związek.. będzie lekcją dla nas obojga..
Nagle się zatrzymał, jednak nie raczył się odezwać. Głośno połknęłam ślinę i nacisnęłam czerwoną słuchawkę. Ze łzami spojrzałam przed siebie, zdając sobie sprawę, że to naprawdę jest koniec. Niepewnie ruszyłam dalej, ponownie wkładając słuchawki do uszu, starając się jakoś rozluźnić i pogodzić z tym, że straciłam kogoś, kto miał być na zawsze.
Po powrocie ze sklepu byłam na tyle wykończona swoją obecną sytuacją, że straciłam apetyt. Z totalną burzą myśli w głowie, zrzuciłam z siebie dres i położyłam się do łóżka. Spojrzałam na zachodzące słońce za oknem i szybko zasnęłam.
~ * ~
Następnego dnia obudziłam się z nadzieją, że dzisiejszy dzień będzie zupełnym przeciwieństwem poprzednich, że dziś na nowo nauczę się beztrosko uśmiechać do ludzi, patrzeć na świat przez różowe okulary, że w końcu uda mi się wymazać z pamięci Fabregasa. Zaczęłam dzień od joggingu i w następnej kolejności od prysznica. Po kąpieli założyłam na siebie białą sukienkę, uszytą w dużej mierze z tiulu i zrobiłam sobie śniadanie. Śpiewając lecącą w radiu piosenkę Shakiry, usłyszałam wibracje telefonu, który leżał naprzeciwko mnie. Sms, który otrzymałam, należał do Cesca..
"Po raz kolejny za wszystko przepraszam. Zasługujesz na szczęście i na faceta, który będzie ocierał twoje zły, a nie je wywoływał. Dziękuję, że pokazałaś mi co znaczy kochać. Najwyższy czas dorosnąć. Szkoda tylko, że los przekazał mi to w tak brutalny sposób.
Jeszcze raz - dziękuję i przepraszam. Zawsze będziesz dla mnie ważna.".
Przeczytałam wiadomość jeszcze parę razy, jednak ostatecznie na nią nie odpowiedziałam. Od razu ją usunęłam i oparłam głowę na rękach, czochrając następnie włosy. Wypuściłam głośno powietrze i następnie zaczęłam się gorzko śmiać.
- Kurwa.. ja chyba minęłam się z powołaniem. Powinnam być nauczycielką.
Wyszeptałam powstrzymując łzy, następnie kładąc głowę na stole. Ponownie usłyszałam wibracje, kolejny sms, na szczęście nie Cesc.
"Nigdy nie przestawaj się uśmiechać, nawet jeśli jesteś smutna, ponieważ nigdy nie wiesz, kto zakocha się w twoim uśmiechu".
Uśmiechnęłam się nie wiedząc dlaczego. Po raz kolejny anonimowa wiadomość. Nie pamiętam kiedy ostatnio otrzymałam wiadomość od tego numeru. Chyba na zgrupowaniu reprezentacji. Jeszcze raz odczytałam wiadomość i położyłam telefon na stole. Patrząc na swoją pustą już miskę po płatkach klasnęłam w dłonie i odeszłam od stołu, udając się na balkon.
- Dziś już naprawdę zaczynam od nowa.
Położyłam ręce na barierce i uśmiechnęłam się sama do siebie. Trzeba czerpać z życia to, co ma najlepsze. Szkoda marnować rozpamiętywanie tego, czego nie zdołamy cofnąć. Tak po prostu miało być..
Wróciłam do mieszkania i usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i moim oczom ukazał się Sergio. Szeroko się uśmiechnęłam i zaprosiłam go do salonu.
- Jak się czujesz?
Zapytał zaraz po tym, jak usiedliśmy na kanapie.
- Dobrze, a jak ty?
Usiadłam po turecku i patrzyłam mu w oczy. Sergio uśmiechnął się i wstał, chwytając mnie za rękę.
- Skoro jest dobrze, to to troszeczkę burzy moje plany na dzisiejszy dzień, ale nie zmienia faktu, że bardzo się cieszę z twojego pięknego uśmiechu, który w końcu ponownie zagościł na twoich ustach.
Ciągle trzymał mnie za rękę i prowadził do wyjścia.
- Ramos, co ty kombinujesz?
Stanęłam w miejscu, gdy ten chwytał za klamkę.
- Niespodzianka.
Powiedział tajemniczo, a ja przewróciłam tylko oczami cicho się śmiejąc.
- No dobrze, w takim razie chodźmy!
Sergio przepuścił mnie w drzwiach i po chwili byliśmy już w samochodzie.
Hiszpan rozplanował nam cały dzień.. Na sam początek zabrał mnie do kina na jedną z bajek disneya, a konkretniej na "Króla Lwa". Przez chwilę czułam się jak mała dziewczynka i wspólnie z Simbą przeżywałam śmierć Mufasy. Sergio tylko się ze mnie śmiał i przytulał, gdy widział, że zaczynam płakać. Po seansie pojechaliśmy do wesołego miasteczka. Zachowywaliśmy się jak małe dzieci, byliśmy na każdej z możliwych dla nas atrakcji, jedliśmy lody z tęczową posypką, zrobiliśmy sobie zdjęcie z chłopakiem, przebranym za klauna. Na samym początku byłam temu przeciwna, ponieważ panicznie boję się klaunów. Efektem była moja bardzo nie korzystna mina na zdjęciu, z której Sergio do końca pobytu w wesołym miasteczku się śmiał i ustawił je sobie na moje zdjęcie kontaktowe. Koło godziny szesnastej zabrał mnie do zoo i w pierwszej kolejności zaprowadził przed wybieg dla lwów, zapewniając, że ten największy to Mufasa. Już na sam koniec dzisiejszego dnia, zabrał mnie do schroniska. Przechodziliśmy koło klatek z bezdomnymi psami, które patrzyły na nas merdając ogonami z wystawionymi językami.
- Sergio.. adoptujmy jednego..
Spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem, a spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Adoptujmy? Gdzie będzie mieszkał, skoro my mieszkamy osobno?
- W dni parzyste ze mną, a w nieparzyste z tobą.
Szeroko się uśmiechnęłam, a Sergio przewrócił oczami cicho się śmiejąc, następnie przystając na moją propozycję. Ciężko mi było któregokolwiek wybrać, więc stanęłam pomiędzy klatkami i zakręciłam się wokół własnej osi, zamykając oczy, mając wyciągniętą prawą rękę. Po chwili zatrzymałam się, a mój palec wskazujący, wskazywał na niemającego prawej łapy owczarka niemieckiego. Podeszłam do klatki i zaczęłam głaskać pasa, któremu najwyraźniej podobała się pieszczota. Sergio przykucnął koło mnie i również zaczął pieścić psa za uszami.
- Bierzemy?
Zapytał mnie po chwili ciszy, która między nami panowała.
- Oczywiście.
Odpowiedziałam, patrząc psu w oczy.
- Jak go nazwiemy?
Ponownie spojrzałam na psa, który nie przestawał merdać ogonem.
- Suertudo.
- Dlaczego akurat tak?
- Nie wiem.. Po prostu patrząc na niego, widzę szczęście, jakie bije z jego oczu. Chyba wie, że znalazł dom.
Sergio zaśmiał się i poszedł dopełnić formalności, dotyczących adopcji psa.
Przed dwudziestą wróciliśmy w powiększonym składzie pod moje mieszkanie. Sergio prowadząc Suertudo na smyczy, odprowadził mnie pod same drzwi.
- Sergio.. Nie wiem jak mam Ci dziękować za to, ile dla mnie w ostatnim czasie robisz..
- Dla mnie podziękowaniem będzie twój uśmiech.
Zarumieniłam się na jego słowa i kucnęłam przed naszym psem.
- Może dziś ze mną zostać?
Sergio również przyklęknął i drapał psa za uchem.
- Nie. Dziś jedenasty, czyli dzień nieparzysty.
Spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem, ale nie dał się przekonać. Po chwili klepnęłam go w ramie i oboje wstaliśmy.
- Może wejdziesz? Porozmawiamy, napijemy się wina?
- Bardzo chętnie.
Weszliśmy do mieszkania i zaprosiłam go do salonu. Sergio odpiął Suertudo ze smyczy, a ten położył się pod jego nogami, powoli zasypiając. Ja tym czasem wyciągałam wino z szafki pod telewizorem i szykowałam lampki wina. Usiedliśmy naprzeciwko siebie i wznieśliśmy toast za dzisiejszy dzień. Postanowiłam powiedzieć mu o powodzie mojego złego samopoczucia wczorajszego dnia. Zasługiwał na wyjaśnienia, ponieważ on jako jedyny starał się, by uśmiech nigdy nie schodził mi z buzi. Nie rozmawialiśmy o Cescu zbyt długo, oboje nie mieliśmy na to ochoty. Sergio podtrzymywał swoją teorię, że Fabregas już pokazał, że na mnie nie zasługuję. Zgodziłam się, ponieważ Cesc dał mi co do tego powody.
- Jeśli by naprawdę kochał, i naprawdę by mu zależało, to by Cię nie zdradził.. wybaczyć można wszystko, ale czy jest sens wybaczać osobie, która mówi, że kocha, a robi rzeczy, które zaprzeczają wcześniejszym zapewnieniom?
Pokiwałam tylko głową i odstawiłam pustą lampkę po winie na stół.
- Oboje czegoś się nauczyliśmy przez ten czas, gdy byliśmy razem.
- Czego konkretnie?
Wzięłam poduszkę do swoich rąk, którą następnie do siebie przytuliłam i spojrzałam mu w oczy.
- Miłość to nie tylko pocałunki i komplementy. Miłość to przede wszystkim czyny, zwykła obecność, rozmowa, poświęcenie..
Z każdym kolejnym słowem zniżyłam głos do szeptu i zaczynałam uciekać wzrokiem. Zrozumiałam, że szukając miłości, wybrałam złą drogę. Przecież.. To Sergio od początku pokazywał, że mu na mnie zależy. Gdy widział że jestem smutna, był obok i natychmiast poprawiał mi humor, BYŁ, gdy go potrzebowałam, zawsze i mimo wszystko. Potrafił mnie wysłuchać, doradzić. Obiecał, że będzie o mnie walczyć, że będzie walczysz o szczęście, którym jestem ja. Tak bardzo byłam przyćmiona Cesciem, że nie próbowałam dostrzec zaangażowania faceta, który jest tak blisko mnie, który zawsze i mimo wszystko, chciał dla mnie jak najlepiej. Dla którego mój uśmiech jest priorytetem, który znosi moje kaprysy, humorki, fatalny humor, który widząc moje łzy, ociera je i oczyszcza myśli, zastępując je tylko tą jedną, 'jak ponownie przemienić łzy w uśmiech?' Zachciało mi się płakać, ale nie przez Cesca, jak to bywało przez ostatnie dni, ale ze swojej głupoty, że dopiero teraz otworzyłam oczy i zrozumiałam, że nie tam, gdzie powinnam, szukałam swojego szczęścia.
Powoli odważyłam się na niego spojrzeć. Uśmiechał się do mnie i najwyraźniej tak jak nie, nie wiedział co powiedzieć.
- I co wywnioskowałaś?
Zapytał szeptem odkładając swoją lampkę wina.
- Że jestem głupia..
Odpowiedziałam również szeptem, nie spuszczając z niego wzroku.
- Nie jesteś głupia.
- Ależ jestem. Nie zaprzeczaj.
Szybko dodałam, widząc, że nabiera powietrza do ust. Zaśmiał i oparł głowę na ręce, ciągle na mnie patrząc.
- To co teraz?
- Pocałuj mnie..
Powiedziałam pewnym głosem, powoli zbliżając swoją twarz do jego.
- Na pewno?
- Na pewno.
Sergio delikatnie ujął moją twarz w dłonie i przysunął ją do swojej, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku. Gdy nastąpił ten moment, czas jakby stanął w miejscu. Sergio całował mnie tak delikatnie, że można było rozpłynąć się w tym cudownym pocałunku. Po chwili rozłączyliśmy nasze usta i oparliśmy o siebie swoje czoła. Sergio chwycił mnie za dłonie, na których również złożył delikatne pocałunki i następnie spojrzał mi w oczy.
- Kocham Cię.
Słowa, które wypowiedział, brzmiały w jego ustach bardzo pewnie. Czułam, że wiedział na co się pisze, że to co mówi, jest szczere, i że jest to obietnica na całe życie. Delikatnie się uśmiechnęłam i ścisnęłam jego dłoń.
- Wiesz co? Jeszcze nigdy nie powiedziałam facetowi, że go kocham.
Sergio spojrzał na mnie ze zdziwieniem i odgarnął mi włosy z czoła, zakładając je za ucho.
- Dlaczego?
Kąciki moich ust delikatnie się uniosły. Spuściłam wzrok na nasze splecione dłonie, które umocniłam w mocniejszym uścisku.
- Bo chyba nigdy nikogo tak naprawdę mocno nie kochałam.
Sergio przejechał kciukiem po mojej dłoni i pokiwał delikatnie głową.
- Ciągle szukasz tego jedynego?
Uśmiechnęłam i spojrzałam mu w oczy.
- Myślę, że już go znalazłam.
Wpatrywaliśmy się w siebie, a ja czekałam na jakąkolwiek reakcję. Powoli zaczął się uśmiechać i ponownie połączyliśmy się w namiętnym pocałunku. Ściągnęłam mu marynarkę, a w następnej kolejności on pozbył się mojego swetra, który miałam zarzucony na ramiona. Oboje powoli podnieśliśmy się ze swoich miejsc. Sergio wziął mnie na ręce, nie przestając składać na moich ustach zachłannych pocałunków. Ręką wskazałam mu, gdzie znajduję się sypialnia. Przekroczył próg i delikatnie położył mnie na łóżku. Nie przerywając poprzedniej czynności, powoli zabrałam się za rozpinani jego koszuli, po chwili rzucając ją w kąt pomieszczenia. Położyłam swoje zimne dłonie na jego plecach i zmusiłam do tego, by się położył. Usiadłam na niego okrakiem i powoli zdejmowałam z siebie sukienkę. Sergio w tym czasie dotykał moich bioder, kreśląc na nich swoimi zimnymi dłońmi kółka. Gdy pozbyłam się już zwiewnej sukienki, zaczął całować mnie po brzuchu, powoli docierając do moich ust. Następnie zabrał się do rozpinania mojego biustonosza. Przerwałam pocałunek i wykonywaną przez niego czynność, ujmując jego twarz w dłonie.
- Coś się stało?
Zadał pytanie, zachrypniętym głosem, ponownie tego wieczoru poprawiając mi włosy. Uśmiechnęłam się i przejechałam kciukiem po jego policzku.
- Kocham Cię.
Po raz pierwszy w życiu wyznałam miłość mężczyźnie. Czułam, że wiem co robię i nie będę tego żałować. Zależało mi na nim. Jestem tylko wściekła na samą siebie, że tak późno to zrozumiałam. Sergio uśmiechnął się i zdjął ze mnie bieliznę, następnie ściągając swoje spodnie i bokserki. Położył mnie pod sobą, po raz kolejny tego wieczoru namiętnie całując.
- Nawet nie wiesz, jak długo czekałem na dzień, w którym usłyszę te słowa z twoich ust.
Zaśmiałam się i odwzajemniłam pocałunek. Sergio uśmiechnął się przez niego i zaczął całować mój brzuch, przedłużając swoje pocałunki, do niższych partii mojego ciała.
___________________________________________________
CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)
Przepraszam na wstępie, że zrobiłam z Fabregasa takiego dziada xd, ale taki był mój zamysł.. bardzo przepraszam wszystkich, którzy go kochają xd
Przepraszam również za to, że nie posłuchałam niektórych z was i nie sprawiłam, że Julia i Cesc znowu będą razem xd od samego początku miałam plan, by była z Sergio xd
Co do ostatniej sceny, przepraszam, ze wygląda ona tak a nie inaczej xd nie specjalizuję się w pisaniu takich scen, więc wolałam zakończyć na tym etapie na którym zakończyłam, by później nie mieć kompleksów, że opisuję stosunek miliardy razy gorzej niż Domczi, Natalia czy Doma xd wy jesteście mistrzyniami :D xd
Na sam koniec informuję, że jest to przedostatni rozdział ^^ nie wiem, kiedy pojawi się następny, ale planuję zakończyć to opowiadanie już w maju, by później zabrać się za to ---> KLIK i zakończyć je przed wakacjami :)
To tyle ^^ dziękuję, że chce się wam to czytać, hahahah xd
Do następnego! ;*