sobota, 19 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ VII: Będę o Ciebie walczył.

Nie powiedziałam nikomu o mojej rozmowie z Sergio i myślę, że on też nikomu się nią nie chwalił. Następnego dnia, w drodze na ostatni posiłek, unikał mnie i mojego spojrzenia. Troszeczkę mnie to bolało, bo kontakt z nim miałam bardzo dobry i liczyłam na przyjaźń. Jednak w takim przypadku, unikanie się jest chyba dobrym rozwiązaniem. Każdy na zgrupowaniu już wiedział, co jest pomiędzy mną i Cesciem. Piłkarze Barcelony dziękowali mi, że pojawiłam się w jego życiu, bo czasem nie potrafili znieść jego samotności, gdy smutki wylewał w alkoholu. Na jadalnie weszliśmy razem, pod rękę i zajęliśmy miejsca przy stole z Gerardem, Xavim, Andresem i Victorem. Cały czas się śmialiśmy, a Gerard dodatkowo opowiadał krępujące dla Cesca anegdoty z jego dzieciństwa.
Przed 11:00 wszyscy byliśmy gotowi do opuszczenia cudownej i gorącej Brazylii. Wszyscy siedzieliśmy w autobusie i piłkarze zaczęli śpiewać jakieś piosenki po hiszpańsku, których niestety nie znałam. Nieźle się przy tym wszyscy bawili. Po upływie 10 minut byliśmy na lotnisku. Miejsce zajęłam tradycyjnie z Ikerem. Cesc razem z Gerardem siedzieli na końcu samolotu.
- Szkoda, że to już koniec zgrupowania.
Zrobiłam smutną minę, patrząc Ikerowi w oczy. Zaśmiał i otworzył jakąś książkę.
- Masz jeszcze 11 godzin by spędzić czas z tymi idiotami.
- O której lądujemy?
- Zważając na pięciogodzinną różnicę czasu, pomiędzy Hiszpanią a Brazylią, wylądujemy pomiędzy 17:00 a 18:00 bądź po 18:00.
Zaśmiałam się z jego poważnego tonu i rozsiadłam się w fotelu, układając się do snu.
- Dziękuję panie Casillas i życzę kolorowych snów.
Iker klepnął mnie w ramie i zabrał się za czytanie książki. Minęło zaledwie 10 minut, gdy poczułam, że ktoś mizia mnie po policzku.
- Iker, zgłupiałeś?
Zapytałam nie otwierając oczu.
- Zapytam go, gdy wróci z ubikacji.
Otworzyłam oczy, rozpoznając głos Cesca. Uśmiechnęłam się do niego i położyłam głowę na jego ramieniu, ponownie zasypiając.
- Idealnie.
Wymamrotałam i objęłam go w pasie. Cesc zaśmiał się i pocałował mnie w czubek głowy, następnie głaszcząc moje włosy.
- Nie zostawiaj mnie.
Zaśmiałam się i spojrzałam w jego cudowne czekoladowe oczy.
- Nigdzie się nie wybieram.
Jego kąciku ust delikatnie się podniosły.
- Ale ja mówię poważnie.
- Przecież Cię nie zostawię.
- Zostawisz. Ty zostajesz w Madrycie, ja wracam do Barcelony.
- Za tydzień znowu się zobaczymy. El Clacico na Camp Nou.
Przeczesałam ręką jego gęste włosy i ciepło się uśmiechnęłam.
- Dopiero za tydzień.. A później? Kiedy znowu się zobaczymy?
- Cesc.. Wiesz, że mam kontrakt..
- Wiem, przepraszam.
Podniosłam głowę i złożyłam na jego policzku delikatny pocałunek.
- Będzie dobrze.
Później zasnęłam. Obudziłam się po paru godzinach i koło mnie nie było już Cesca. Był śpiący również Iker. Cały samolot był pogrążony we śnie. Nie było osoby, która by nie spała. Zamrugałam parę razy, następnie przecierając oczy. Podkuliłam nogi i patrzyłam przez okno. Rozumiem Cesca. Kocha mnie i chciałby spędzać ze mną każdą wolną chwilę. Tego jednak nie można pogodzić. Pracuję dla Realu.

***

Po wylądowaniu samolotu nadszedł czas obiadu na koszt trenera. Obiad minął szybko i bardzo miło. Zaraz po posiłku, nadszedł czas smutnych pożegnań. Wiedziałam, że będę płakać. Bardzo zżyłam się z zawodnikami FC Barcelony. Każdy jednak zapewniał mnie, że zobaczymy się już w przyszłym tygodniu. Na sam koniec, zostało mi pożegnać się z Cesciem. Nie spodziewałam się, że aż tak będę mi trudno uścisnąć go ostatni raz, jak i ostatni raz w tym tygodniu go pocałować. Mu też nie było łatwo. Nie chciał mnie puścić. Ja również ani o tym myślałam. Chciałam, by ta chwili nigdy się nie kończyła.
- Już tęsknie Skarbie.
- Nie bardziej niż ja.
Mocno go ścisnęłam, ostatni raz w tym tygodniu. Chwyciliśmy się za ręce i patrzyliśmy w sobie w oczy.
- Skarbie, za tydzień się widzimy.
Kiwnęłam głową. Cesc schylił się i namiętnie mnie pocałował.
- Romeo! Zaraz mamy powrotny lot do Barcelony.
Pocałunek przerwał nam głos Gerarda. Ujęłam jego twarz w dłonie i głęboko spojrzałam w oczy.
- To tylko tydzień.
- Damy rade.
Wyszeptał i ostatni raz musną moje usta swoimi. Patrzyłam jak wsiada z Gerardem, Xavim i Andresem do taksówki. Wycierałam łzy, które spływały po moich policzkach i machałam im prawą dłonią. Cesc uśmiechnął się i posłał mi całusa.
- Już tęsknie Cesc..
Gdy taksówka zniknęła z mojego pola widzenia, obróciłam się na pięcie i udałam w kierunku mojego mieszkania. Ulokowane było niedaleko miejsca, w którym się znajdowałam. Schyliłam się do torebki, by wyciągnąć chusteczki. Nieświadomie chwyciłam za telefon. Od ponad 15 godzin był wyłączony. Włączyłam go, spodziewając się wiadomości od brata. Jednak nie. Były dwa sms'y. Jeden od Cesca.
'Tęsknie Skarbie ♥'. Uśmiechnęłam się do telefonu i szybko odpisałam 'Ja bardziej ♥'. Postanowiłam odczytać również drugą wiadomość. Po raz kolejny ten nieznajomy numer.
"Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że mogłem Cię przez te 3 dni oglądać :) do El Clasico ;*". Kompletnie nie miałam pojęcia, kto do mnie pisze. Postanowiłam po raz kolejny nie odpowiadać na sms'a. W końcu znalazłam chusteczki i ruszyłam zatłoczonymi uliczkami Madrytu, w drodze do mieszkania. Natknęłam się na kiosk. Niby nic wielkiego, ale gazety, które były na jego wystawie przykuły mój wzrok. Na okładce był Cesc po strzeleniu zwycięskiej bramki we wczorajszym meczu z Brazylią i uchwycone moje zdumienie, po zadedykowaniu mi bramki. Pod zdjęciem znajdował się podpis.
Kobieta, która jako pierwsza zakręciła w głowie piłkarza FC Barcelony! Julia Romeo, fizjoterapeutka REALU MADRYT. Piękna i zarazem zakazana miłość? Zupełnie jak dramat szekspirowski, który (by było zabawniej) jest całkowicie powiązany z imieniem i nazwiskiem partnerki Cesca Fabregasa - Romeo i Julia!
Zaśmiałam i zapłaciłam za gazetę.

***


Od trzech godzin byłam już w domu i zabrałam się za rozpakowywanie bagaży. Iker jest wspaniałym przyjacielem i zgodził się przywieźć mi je do domu, gdy spędzałam czas z Cesciem.
Pranie miałam już gotowe, zostało mi tylko ogarnięcie mieszkania, które bardzo się zakurzyło. Było koło 22:00 gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Przestraszyłam się i idąc otworzyć drzwi, trzymałam w ręku nóż kuchenny.
- Iker, przestraszyłeś mnie Wariacie!
- Łoł..
Iker uniósł ręce w geście poddania się. Oboje się zaśmialiśmy i zaprosiłam przyjaciela do salonu.
- Sara nie jest zła, że włóczysz się po nocy?
- Sara mnie tu przysłała.
Poczochrał włosy, zaraz po tym jak rozsiadł się w salonie. Zaniemówiłam. Usiadłam obok niego po turecku i spojrzałam z zapytaniem.
- Jak to Cię tu przysłała?
- Sergio u nas jest.. Przyszedł nawalony i nawija o Tobie bez przerwy. Poprosiła, bym z Tobą pogadał.
- Ale.. Wiesz, że ja nic nie poradzę..
- Wiem.. Sara wie o Tobie i Cescu. Jednak szkoda jest Ramosa.
Wypuściłam powietrze i objęłam rękoma swoje kolana, kładąc na nich podbródek.
- Jest coś, o czym muszę Ci powiedzieć. - Iker natychmiast na mnie spojrzał i wyczekiwał rozwinięcia mojej wypowiedzi. - rozmawiałam z Sergio. Po meczu, wczoraj w autobusie.. Powiedział, że nie pozwoli Fabregasowi mu mnie odbić..
- Cały Ramos.
Iker schował twarz w dłoniach i wypuścił powietrze.
- Co teraz z nim zrobić? Mam się z nim spotkać i jeszcze raz porozmawiać?
- Spróbujcie. Tak na spokojnie.
- Spróbuję.
Uśmiechnęłam się do niego. Odwzajemnił to i wstał z miejsca.
- To ja wracam do Sary i do tego pijaczyny.
- Pozdrów ją ode mnie. No i obowiązkowo ucałuj Martina.
Uścisnęliśmy się na pożegnanie i po chwili zostałam sama. Postanowiłam ochłonąć, więc wzięłam prysznic i następnie wskoczył do łóżka. Patrzyłam na wyświetlacz mojego telefonu, gdzie znajdowało się zdjęcie moje i Cesca z dzisiejszego obiadu. Pocałowałam ekran telefonu i niemal natychmiast zasnęłam.

***

Po dwóch dniach wróciłam do pracy. Za pięć dni wydarzenie sezonu - ligowe starcie z FC Barceloną. Oba zespoły - Barca i Real, mają po tyle samo punktów, ale to jednak drużyna z Katalonii góruje na szczycie tabeli, ze względu na większą ilość zdobytych bramek. Musiałam wrócić do rzeczywistości. Wczorajszy dzień, przegadałam na skype z Cesciem. Dziś już nie możemy tak długo rozmawiać. Trzeba wrócić do pracy. W ośrodku treningowym Realu Madryt, pojawiłam się przed 10:00. Do treningu została mi jeszcze godzina. Chciałam przyjść wcześniej, by opracować plan zajęć z Pepe, który kontynuował rehabilitację kolana za zgrupowaniu reprezentacji Portugalii. Przeglądałam notatki, które zostały mi przekazane, przez tamtejszego fizjoterapeutę. Wyglądało na to, że dzisiejszy trening jest naszym ostatnim.
- Dzięki Bogu!
Wykrzyknęłam i zadzwoniłam do brata.
- Patryś! Ogarniasz, że dziś mam ostatni trening z Pepe? - długo nie dostawałam odpowiedzi. Po chwili usłyszałam zaspane przytaknięcie brata. - no nie mówi mi tylko, że ty jeszcze śpisz.
Zaśmiałam się do słuchawki i czekałam na odpowiedź.
- No wczoraj z Sashą zabalowaliśmy. Jak mnie głowa napieprza..
- Młody idiota. Pozdrów ją ode mnie. Kiedy ją poznam?
- Mam nadzieję, że poleci ze mną do Barcelony na El Clasico.
- Oby przyleciała! Zrobilibyśmy sobie podwójną randkę. Ty i Sasha, ja i Cesc.
- Wiesz, mi odpowiada. Najchętniej sam porwałbym gdzieś Cesca.
- Mam się bać?
- Nie, nie jestem gejem.
- Wiem Palancie!
Zaśmiałam się, a Patryk ziewnął.
- Julcia, cieszę się Twoim szczęściem, ale ja wracam do łóżka.
- Tak, tak dobranoc Kochanie.
Tradycyjnie zacmokałam parę razy do słuchawki i rozłączyłam się.
- Rozmowa z Cesciem od samego rana?
Odwróciłam się i byłam zdziwiona, a nawet przerażona widokiem Keplera w moim biurze.
- Nie, nie rozmawiałam z Cesciem.
Odwróciłam się i udałam, że coś piszę.
- Ciekawe kogo jeszcze nazywasz Kochaniem?
Podszedł do mnie i oparł się o biurko.
- Brata. Co ty tutaj w ogóle robisz? Trening jest o 11:00.
- Ta.. Wiem.. - zaczął drapać się po głowie. - bo ja muszę zrobić coś, co robię bardzo rzadko..
Przestraszyłam się. Chciałam uciec z biura, ale Portugalczyk stał naprzeciw drzwi.
- Co takiego chcesz zrobić?
Pepe wyciągnął z torby treningowej Merci i mi je wręczył.
- Po pierwsze chciałem Cię przeprosić za swoje dziecinne zachowanie na treningach. No i po drugie podziękować za pomoc, w wyleczeniu mojej kontuzji.
Szczęka mi opadła.
- Emm.. Nie ma za co?
Nie wiedziałam co powiedzieć, myślałam że śnię.
- Właśnie jest.. Uwierz. Reprezentacyjny fizjoterapeuta to Palant. Szczerze, to zaczynałem za tobą tęsknić.
Wybuchnęłam głośnym śmiechem, co wywołało rumieniec na twarzy Keplera.
- Jezu, nie wierzę! Muszę to sobie zapisać w kalendarzu.
- Bardzo śmieszne.
Wycedził przez zęby i poprawił torbę na ramieniu.
- W sumie, to ja również przepraszam. Zdarzało mi się być naprawdę wredną suką.
- Nie no, bez przesad. Ja zachowywałem się trzysta razy gorzej.
- Co fakt, to fakt.
Oboje się zaśmialiśmy. Postanowiłam otworzyć czekoladki i poczęstować Portugalczyka.
- To co, koniec wojny, którą od początku znajomości toczyliśmy?
Zapytał biorąc czekoladkę.
- Bardzo podoba mi się taki układ.
Obdarzyliśmy się uśmiechami i wzięliśmy po jeszcze jednej czekoladce.
- Będę leciał. Widzimy się na boisku treningowym. - kiwnęłam głową i wróciłam do biurka. Pepe stanął w drzwiach i ostatni raz na mnie spojrzał. - tak w ogóle, to gratuluję i życzę szczęścia z Fabregasem.
Promienie się uśmiechnęłam i podziękowałam.
Aż chce się pracować! Pepe tak sam, z własnej woli przeprosił mnie za swoje zachowanie. Czułam satysfakcję ze zwycięstwa. No bo jednak, jak sam przyznał - to była wojna. Ja do końca byłam twarda, więc wygrałam.
Parę minut przed 11:00 pojawiłam się na treningu. Upłynął on bardzo przyjemnie, ponieważ podczas pracy z Keplerem, która trwała 20 minut, rozmawialiśmy o swoich zgrupowaniach. On opowiadał mi jak to wygląda z perspektywy piłkarza, a ja z perspektywy członka sztabu szkoleniowego. Piłkarze, którzy na nas patrzyli, byli zdumieni tym, jak się dogadujemy. Szczególnie Iker.
Po treningu, postanowiłam poczekać na Sergio. Chciałam się z nim umówić na rozmowę, nie mogłam tego tak zostawić. Opuszczał ośrodek szkoleniowy jako jeden z ostatnich, w towarzystwie Cristiano.
- Witam naszą fizjoterapeutkę!
Krzyknął w moim kierunku Ronaldo.
- Witam naszego snajpera! - Ronaldo zaśmiał się i wypiął dumnie pierś. - będę mogła zamienić słowo z Sergio?
- Oczywiście. - ukłonił się teatralnie i zwrócił do Sergio. - potem się zgadamy.
Ramos kiwnął głową i patrzył mi w oczy. Poczekałam, aż Portugalczyk odjedzie by móc zacząć rozmowę z Hiszpanem.
- Sergio, musimy porozmawiać.
- Koniecznie.
Sztucznie się uśmiechnął i włożył ręce do kieszeni spodni.
- Sergio, nie chcę by to teraz tak wyglądało.
- Tak, czyli jak?
- Że zachowujesz się w stosunku do mnie arogancko.
- Arogancko? Potraktowałaś mnie jak idiotę.
- Co? - byłam wkurzona jego stwierdzeniem. - niby kiedy?
- Kręcąc z Cesciem. Myślałem, że to między nami coś zaczyna iskrzyć.
- Myślałeś Sergio, widocznie Ci nie wyszło.
Powinnam ugryźć się w język, ale za późno. Słów nie cofnę. Ramos zaśmiał się i splunął na ziemię.
- To by było na tyle.
- Nie, czekaj. - chwyciłam go za ramie tak samo jak wtedy w autobusie. - przepraszam, nie powinnam. Chciałabym zacząć od nowa.
Spojrzałam na niego niepewnie. Patrzył mi w oczy. Jakby analizował moją propozycję.
- Jasne. Możemy spróbować.
Uśmiechnął się, tym razem naturalnie. Odetchnęłam z ulgą i wyciągnęłam prawą dłoń.
- Julka.
Zaśmiał się i uścisnął ją.
- Sergio. Dasz się zaprosić na obiad?
- Czemu nie? W tak miłym towarzystwie, obiad smakuje dwa razy lepiej.
Uśmiechnął się i zaprosił mnie do swojego samochodu.

DZIEŃ EL CLASICO.


Obudziłam się o godzinie 05:00 rano. Nie z własnej woli, tylko z woli ludzi, a raczej kibiców Królewskich, którzy kroczyli ulicami stolicy i śpiewali klubowe piosenki. No tak. Dziś ten dzień. Wyskoczyłam z łóżka, chwytając za telefon.
- Cesc?
- No dzień dobry Skarbie.
Usłyszałam ciepły jak i zaspany głos Fabregasa.
- Za niedługo się widzimy, zdajesz sobie sprawę?
Po drugiej stronie słuchawki zapanowała cisza. Po chwili usłyszałam 'plask', tak jakby Cesc uderzał się w czoło.
- Rany, dziś El Clasico! Dziś będziesz w Barcelonie! Jezu, zapomniałem że to dziś!
Zaśmiałam się i podeszłam do okna by poobserwować kibiców.
- Mój Borok.
- No Twój.
Uśmiechnęłam się do siebie i przygryzłam dolną wargę.
- Cały Madryt aż chodzi.
- Barcelona całą noc żyła. Cały czas słychać śpiewy kibiców. Dziś wojna, wiesz.
Oboje się zaśmialiśmy.
- Dobrze Kochanie, zobaczymy się na meczu. Będziesz miał okazję poznać mojego brata!
- Patryka? Super! Może potem zjemy razem kolację?
- Zrobię wszystko co w mojej mocy, by Ancelotti nie miał nic przeciwko mojemu wieczornemu opuszczeniu hotelu.
- Oby. Bo jak nie, to ja sobie z nim porozmawiam.
- Głupek! Dobrze, do zobaczenia.
- Do zobaczenia Skarbie.
Rozłączyłam się i zabrałam się za porządki. W następnej kolejności zabrałam się za pielęgnowanie swojego wyglądu i pakowaniu potrzebnych rzeczy. Około godziny 08:00 zjadłam śniadanie i czekałam na Ikera, który miał zawieźć mnie na zbiórkę. Gdy zmywałam naczynia, usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Sara? Miło Cię widzieć!
- Mi Ciebie też Julio!
Uścisnęłyśmy się na powitanie i zaprosiłam ją do salonu.
- Gdzie Iker?
- Wyciąga Martina z samochodu.
- To wy lecicie z nami?
- Ja tak. Martina zawozimy do matki Ikera. Jednak jestem dziennikarką sportową i muszę zrobić wywiady z piłkarzami Realu Madryt i FC Barcelony przed i po meczu.
- Jeśli chcesz, to mogę Ci załatwić wywiad z Fabregasem.
Obie się zaśmiałyśmy i usłyszałyśmy jak Iker wchodzi do mieszkania z pogrążonym w głośnym płaczu Martinem.
- Moje Skarby płaczą? Co tatuś Ci zrobił?
Iker oddał syna dziewczynie i bezradnie na nią spojrzał.
- Nic nie zrobiłem.
Zaśmiałam się i przywitałam z przyjacielem.
- Zaniesiesz mi bagaże do samochodu?
- Jasne, od czego wy mnie macie?
Przewrócił oczy i po chwili oboje się zaśmialiśmy.

***

W samolocie dla odmiany siedziałam z Sergio. Iker siedział z Sarą parę rzędów przed nami. Pierwsza godzina lotu, minęła szybko i bardzo miło. Dyskutowałam z Sergio na różne tematy, szczególnie o tematyce piłkarskiej. Na temat muzyki też zdążyliśmy wymienić się opiniami. Gdy zaczynała się druga godzina lotu, Sergio zaczął rozmowę na temat, którego nigdy bym się po nim nie spodziewała.
- Julka, dajesz nam jakąkolwiek szansę?
Spojrzałam mu ze zdumieniem w oczy. Był poważy i spokojnie wyczekiwał mojej odpowiedzi.
- Sergio.. Jest Cesc..
- Ale masz pewność, że zawsze będzie?
Przygryzłam dolną wargę i odpowiedziałam po chwili namysłu.
- Mam pewność, że ja zawsze przy nim będę.
 Spuścił wzrok i pokiwał głową. Parę minut przesiedzieliśmy w ciszy. Jednak Cisza okazała się dla niego męcząca.
- Chce twojego szczęścia.. Jednak nie będę ukrywał, że będę też walczył o swoje szczęście.
- To znaczy?
Wiedziałam co powie. Jednak chciałam być pewna na 100%.
Będę o Ciebie walczył. Ty jesteś moim szczęściem..
To drugie dodał szeptem. Zrobiło mi się go okropnie żal i w pewnym stopniu byłam zła na samą siebie. Nienawidzę, kiedy ludzie przeze mnie cierpią. Sprawiłam, że Sergio jest nie szczęśliwy i cierpi.. Jednak zajmowanie się jego szczęściem nie jest moją działką, ale on tego ode mnie oczekiwał. Przełknęłam głośno ślinę i pokiwałam głową. Odwróciłam się do niego plecami i skupiłam swój wzrok na chmurach za oknem. Moim szczęściem jest Cesc. Nie zrezygnuję z niego, dla Ramosa. 


***

Do końca trwania lotu już się do niego nie odezwałam. W drodze do autokaru, który miał nas przewieźć do hotelu, również milczeliśmy. Ja zwyczajnie nie wiedziałam, jak z nim rozmawiać po takich wyznaniach, a mu było chyba głupio, że mi to powiedział, chociaż nie wiem. Nie będę z góry zakładać.
Trener nie chciał ze mną rozmawiać przed meczem, więc byłam również zwolniona z konferencji, która miała miejsce na jednej z hotelowych sal. Czas wolny przespałam, ponieważ Patryk był obecnie w samolocie do Barcelony, a Cesc również miał zgrupowanie. Obudził mnie telefon od Ikera.
- Julka, spałaś?
- No przysnęło mi się.
Ziewnęłam głośno i przeciągnęłam się na łóżku.
- W dzień takiego meczu?! Dziś piłkarska wojna!
Zaśmiałam się i wyszłam z łóżka podchodząc do okna.
- Kibice również są bojowo nastawieni.
Iker bez pytania wszedł do mojego pokoju i stanął koło mnie przy oknie.
- To będzie spektakl.
Ciągle mówił do telefonu.
- Głupek.
Rozłączyłam się i zaśmiałam z przyjaciela.
- Ej, mam darmowe..
- To sobie je wykorzystuj z Sarą!
Pokazałam mu język i otworzyłam szafie, w której znajdowała się już wcześniej spakowana torba.
- Z Sarą przegadałem 3 godziny. Rozmawialibyśmy dłużej, jednak ona jest już na Camp Nou i szykuje się do pracy.
- Będzie Cię dekoncentrować w bramce.
- Na EURO w Polsce i na Ukrainie często mnie wspierała zza bramki i jakoś zdekoncentrowany nie byłem. - odpowiedział z dumą i udał się w kierunku drzwi. - za 30 minut wyjeżdżamy.
Kiwnęłam głową i zamknęłam za nim drzwi.
W tym czasie zdążyłam wziąć prysznic i sprawdzić, czy mam wszystko spakowane. Byłam podekscytowana spotkaniem z Gerardem, Xavim i Andresem. Bardzo się z nimi zżyłam i nie ukrywam, że się za nimi stęskniłam. Jeszcze bardziej byłam szczęśliwa i cała w skowronkach, na myśl o Cescu. Zobaczę go. Pierwszy raz od tygodnia i to na żywo. Znowu będę mogła wtulić się w jego silne i bezpieczne ramiona, posmakować jego ciepłych ust i zatopić się w jego czekoladowych oczach, przy których zapominam o całym otaczającym mnie świecie. Całą drogę do hotelu poświęciłam na myśli o moim Ukochanym. Gdy zaparkowaliśmy przed Camp Nou, do meczu została godzina. Piłkarze prosto skierowali się do szatni, a mnie trener z resztą sztabu szkoleniowego, wysłał na swoje miejsca na stadionie. Zaraz po wyjściu z tunelu, powoli stanęłam na murawie. Na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech. Znowu tu jestem. Poczułam, że ktoś przytula mnie od tyłu i całuje w policzek.
- Jejku, jak ja tęskniłem.
Szybo się obróciłam i mocno przytuliłam do Cesca.
- Ja też Kochanie.
Spojrzeliśmy sobie w oczy i po chwili Cesc delikatnie mnie pocałował.
- Już nas fotografują.
Cicho się zaśmiał i spojrzał na fotografa, który stał parę metrów przed nami.
- Sława Kochanie, SŁAWA.
Zaznaczyłam ostatnio słowo i razem cicho się zaśmialiśmy.
- Czytałaś tą gazetę, w której porównano nas do Romea i Juli?
- Oczywiście! Jesteśmy bardzo popularni w stolicy Hiszpanii i Katalonii.
- Nie zaprzeczę. Wielu ludzi mnie o Ciebie pyta. Nawet Ci, których nie znam. - ponownie się zaśmialiśmy i jeszcze bardziej do siebie przytuliliśmy. - będę musiał lecieć.
- Przyjdę do was, przywitać się do tunelu. Koniecznie musisz mnie poznać z Leo Messim!
- Spokojnie, Leo od mojego powrotu ze zgrupowania chce Cię poznać.
- Leo Messi chce mnie poznać?! Boże, zaraz zejdę na zawał!
Cesc pokręcił głową z szerokim uśmiechem i pocałował mnie w czubek głowy.
- Lecę, do zobaczenia.
Pomachałam mu i poczekałam, aż zniknie z mojego pola widzenia.
Gdy zostało 15 minut, do rozpoczęcia meczu udałam się do tunelu. Piłkarzy Realu jeszcze nie było, więc mogłam swobodnie porozmawiać z piłkarzami Barcelony. Gdy tylko pojawiłam się na schodach, znalazłam się w objęciach Gerarda.
- Julka! Jak my za tobą tęskniliśmy!
- Ja za wami też!
Uwolniłam się z silnego uścisku Hiszpana i po kolei przywitałam się z Xavim, Andresem, Neymarem, Adriano i Danim. Cesc stał koło mnie i obejmował mnie ramieniem. Poczułam, że ktoś kładzie na nim drugą rękę.
- O Boże, nie wierzę!
Wyszeptałam i zasłoniłam ręką usta. Piłkarze zaśmiali się z mojej reakcji.
- Żaden Bóg, Leo Messi.
Wyciągnął rękę w moim kierunku, którą ja natychmiast uścisnęłam.
- Wiem, wiem. Mój brat Cię uwielbia. Zresztą, ja też.
Leo zaśmiał się i spojrzał na Cesca.
- Fabsio, twoja dziewczyna mnie uwielbia. Ja na twoim miejscu byłbym zazdrosny.
Ponownie wszyscy się zaśmiali, a Cesc przytulił mnie do siebie mocniej niż poprzednio i pocałował mnie w czubek głowy.
- Mnie za to kocha Leoś.
Leo pokiwał głową i ponownie się do mnie zwrócił, lecz tym razem szeptem.
- Idziemy skopać tym twoim podopiecznym tyłki.
Zaśmiałam się i odpowiedziałam również szeptem.
- Mam nadzieję, że wygracie.
Leo uśmiechnął się i zwrócił do piłkarzy.
- Mamy wsparcie sztabu Realu Madryt. Klasyk dla nas, zobaczycie.
- Nie ma innej opcji!
Gerard wziął Leo pod ramię i poczochrał mu włosy.

___________________________________________________

CZYTASZ + KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ! :)

Jeden z moich ulubionych rozdziałów ;D nie będę tego ukrywać xd
Ostatnio słabo komentujecie.. Nie wiem, może dlatego, że coraz gorzej piszę? Nie boję się krytyki, jeśli coś się nie podoba, to proszę, napiszcie mi to ^^

A na koniec życzę wam Wesołych Świąt, smacznego jajka i (z dedykacją dla dziewczyn) mokrego dyngusa :3

Do następnego! ;*

niedziela, 13 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ VI: Nie pozwolę, by ten Barcelończyk mi Cię odebrał.

Dziś dzień meczu. Chłopaki o 20:00 wbiegną na murawę, by zmierzyć się z Brazylią w meczu towarzyskim.
Geardowi w porę zaczęło zależeć na grze. O godzinie 05:00 rano, napisał mi sms'a z prośba, bym poszła z nim na siłownie i  kontrolowała jego pracę. Byłam załamana takim obrotem spraw. Akurat w snach odtwarzałam wczorajszy pocałunek z Fabregasem.
Niechętnie zwlokłam się z łóżka pod prysznic. Po piętnastu minutach, opuściłam łazienkę, ubierając się w dres. Przed szóstą byłam już w siłowni i widziałam Gerarda podciągającego się na drążku.
- Serio jestem Ci potrzebna? Przecież wczoraj nie miałeś problemów z nogą, możesz pracować bez mojego nadzoru.
Podeszłam do niego i mówiłam zaspanym głosem. Gerard skończył się podciągać i spojrzał mi w oczy.
- Spójrz na mnie.
Zdziwiłam się, ale spojrzałam na niego.
- Ale ty masz wory! - zaczęłam się śmiać, ale po chwili spoważniałam. - brałeś coś?
- Julia! - Gerard machnął ręką i zaczął się śmiać. - Cesc nie dał mi spać. Wyciągnąłem Cię na siłownię, bo musimy pogadać.
- I nie szło pogadać o normalnej porze?
- Zrozum, ze dziś mecz i ciężko będzie znaleźć wolną chwilę.
Był poważny. Za poważny, jak na Gerarda Pique. Usiadłam na materacu i poklepałam miejsce obok siebie, zachęcając go, by je zajął.
- O co chodzi?
Gerard zrobił łyk wody i po chwili głośno przełknął ślinę.
- Chodzi o Cesca.
Uśmiechnęłam się. Chciałam to zrobić tak, by mój przyjaciel tego nie widział, ale nie udało mi się.
- Co się śmiejesz?
- Bo widzę, że nie będzie tak trudno, jak przypuszczałem.
Spojrzałam na niego z zapytaniem.
- Przestań mówić szyfrem. Co z nim?
- Zakochał się chłopak.
Założył ręce za głowę i położył się na materacu, ciągle na mnie patrząc.
- To chyba dobrze.
Uśmiechnęłam się i położyła koło przyjaciela.
- Nic nie rozumiesz?
Zaśmiał się i poderwał z miejsca.
- A co mam rozumieć?
Uśmiech nie schodził mi z buzi. Gerard pokiwał głową i poruszył znacząco brwiami.
- Czyli wczorajszy wieczór, nie jest wymysłem Fabsia.
Zaśmiał się i wrócił do ćwiczeń.
- A co Ci mówił?
Poderwałam się z miejsca i spojrzałam na Gerarda. Ten tylko się uśmiechnął.
- No co no.. Przecież dobrze wiesz, co było wczoraj.
- No tak, grzechem by było zapomnieć.
- Uuuu widzę, że wy na serio.. - czułam, że się czerwienię. - Buraczek.
Zaśmiał się i dźgnął mnie w bok.
- Ojej no.. Tak, zakochałam się w Cescu..
Gerard zagwizdał i spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem.
- Nie pamiętam, kiedy w Cescu było tyle życia, ile jest w nim od waszego pierwszego spotkania. On świata poza tobą nie widzi.

***

Ostatnie słowa Gerarda odbijały się echem w mojej głowie. Szłam właśnie na jadalnie, na śniadanie. Byłam nieobecna myślami. Obijałam się w drodze o różnych piłkarzy i z szerokim uśmiechem ich przepraszałam. Gdy schodziłam po schodach, usłyszałam że ktoś biegnie w moim kierunku.
- Witaj Piękna.
Dałabym wszystko, by był to Cesc.
- Witaj Serio.
Uśmiechnęłam się do Ramosa. Nic dziś nie zniszczy mi humoru.
- Gdzie wczoraj zniknęłaś?
- Spędziłam czas z Cesciem, Gerardem, Xavim i Andresem. Poszliśmy odwiedzić Ney'a, Daniego i Adriano.
Uśmiech nie schodził mi z buzi, Serio spojrzał na mnie z zapytaniem, wkładając ręce do kieszeni.
- Jarałaś coś, że cały czas się uśmiechasz?
- Jesteś głupi!
Klepnęła go w ramię i ruszyła przed siebie. Nie chciała mu mówić, co wydarzyło się między mną a Cesciem. Prędzej jestem wstanie poinformować o tym Ikera.
- Przepraszam no..
- No okey.
Wyszczerzyłam się do niego i weszłam na jadalnie. Wypatrywałam Cesca, ale nie widziałam go.
- W ramach przeprosin, zjesz ze mną śniadanie?
Głupio jest odmówić. Tak bardzo chciałam spędzić poranek z Cesciem..
- Jasne! Kto z nami jeszcze je?
- Xabi i Iker, pasuje?
- Jasne, mam z nimi bardzo dobry kontakt.
Zobaczyłam Ikera i zaraz podeszłam się z nim przywitać.
- Wczoraj widziałem Cię tylko na śniadaniu.
- Wiem, musimy pogadać.
- Na ławce rezerwowych podczas meczu?
- Skąd wiesz, że nie zagrasz?
- Rozmawiałem z trenerem.
- Okey, to wtedy pogadamy.
Uśmiechnęłam się do niego i zajęłam miejsce pomiędzy nim i Xabim i naprzeciwko Sergio. Cudownie nam się rozmawiało. Mam z tymi piłkarzami świetny kontakt. Po dziesięciu minutach zobaczyłam wchodzącego na jadalnię Cesca. Zauważyłam, że szuka mnie wzrokiem. Pomachałam w jego kierunku, a on szeroko się uśmiechnął i puścił mi oczko.

***

W południe dostałam od trenera czas wolny, więc postanowiłam go wykorzystać na świeżym powietrzu. Leżałam na kocu za hotelem i rozmawiałam z bratem przez telefon.
- Nie rozmawiamy parę dni, i ty w tym czasie zdążyłaś się zakochać w piłkarzu Barcelony. Jak piłkarze Realu się dowiedzą, to będzie po tobie.
Zaśmiał się do słuchawki, a ja zaczęłam go przedrzeźniać.
- Jesteś głupi, wiesz?
- Wiem, ale mimo to mnie kochasz.
- Racja. Muszę kończyć, zaraz mi bateria padnie, a nie chce mi się lecieć do pokoju po ładowarkę.
- Okey leniu. Trzymaj się.
Zacmokałam parę razy do słuchawki i otworzyłam książkę, którą sobie przyniosłam. Poczułam, jak ktoś przytula mnie od tyłu i całuje w policzek.
- Cesc?
Powitałam go szerokim uśmiechem. Hiszpan położył palec na moich ustach i usiadł na kocu, obejmując mnie od tyłu.
- Nikt nie może nas usłyszeć i zobaczyć.
Wyszeptał mi do ucha, następnie je całując.
- Dlaczego?
- Dla naszego dobra.
- Nie rozumiem?
Cesc spojrzał mi w oczy i ciągle szeptał.
- Jeśli trener, albo ktokolwiek ze sztabu się dowie, że między nami coś jest, to może być nieciekawie.
- Co się może stać?
- Nie wiem, ale wolę dmuchać na zimne i w ogóle.. To takie ukrywanie się jest romantyczne..
Zaśmiałam się i delikatnie go pocałowałam.
- Jak Romeo i Julia.
Zaśmialiśmy się i po chwili spoważniał.
- Julio.. Mogę być twoim Romeem?
- Nie możesz, a musisz!
Ponownie go pocałowałam i wtuliłam się w niego. Czułam się szczęśliwa. Pierwszy raz, czułam się komuś w stu procentach potrzebna.
- Kocham Cię.
Spojrzałam w oczy. Chciałam odpowiedzieć to samo, ale usłyszeliśmy głos Gerarda.
- Tu jeste... Przeszkodziłem w czymś, tak?
Oboje się zaśmialiśmy i usiedliśmy na kocu, zapraszając Gerarda.
- Coś się stało?
Zapytał go Cesc, klepiąc po łydce.
- Ała! No za dziesięć minut pogadanka. - pomasował się po nodze i spojrzał na nas.- jesteście uroczy.
- Jak Romeo i Julia, co nie?
Cesc zaśmiał się i objął mnie ramieniem.
- Po części.. Mam nadzieję, że was spotka szczęśliwszy los, niż tę dwójkę z dramatu Szekspira.

***

Gdy nadeszła godzina 18:30 wszyscy piłkarze, trenerzy i sztab szkoleniowy, udał się do autokaru, który miał nas przewieźć na stadion olimpijski w Rio de Janeiro. Siedziałam z trenerem, Vicente del Bosque, który chciał mi jeszcze dać parę wskazówek. Po rozmowie, zwrócił się do mnie poważnym tonem.
- Julio. Cieszę się, że masz tak dobry kontakt z piłkarzami. Zdaję sobie sprawę, że często zachowują się jak rozpieszczone dzieciaki. Dowodem może być twój raport z siłowni, gdzie Gerard Pique nie wykazywał chęci do ćwiczeń. Przejdę do sedna, bardzo mi zależy, byś była podstawowym ogniwem naszego zespołu, tak jak na przykład Iker Casillas, Carles Puyol.. Rozumiesz o co mi chodzi?
- Oczywiście trenerze, bardzo dziękuję za zaufanie, nie zawiedzie się pan.
Del Bosque uśmiechnął się tylko i wrócił na swoje poprzednie miejsce. Właśnie chciałam założyć słuchawki na uszy, gdy miejsce obok mnie zajął mój przyjaciel.
- Co Ci mówił trener?
- A coś ty taki ciekawski?
Zaśmiałam się i spojrzałam mu w oczy.
- No wiesz, usłyszałem 'Iker Casillsa' i poczułem niezwykłą potrzebę, by zapytać dlaczego trener mnie przy tobie chwali.
Wypiął dumne pierś, ale po chwili oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Mówił, że chciałby by była podstawowym ogniwem reprezentacji.
Szeroko się uśmiechnęłam, a Iker zagwizdał i mnie przytulił.
- Gratulacje! Okey, a teraz do rzeczy. O czym chciałaś porozmawiać?
Spojrzałam niepewnie na Fabregasa, który siedział na końcu autobusu i wygłupiał się z Gerardem i Busquetsem. Iker spojrzał w tym samym kierunku, jednocześnie zadając pytanie.
- Chodzi o Cesca?
Odwróciłam wzrok i przeniosłam go na Ikera. Delikatnie się uśmiechnęłam i podkuliłam nogi na fotelu.
- Zakochałam się.
Szeroko się uśmiechnęłam, ale Iker nie dzielił mojego entuzjazmu.
- To się porobiło.
Wypuścił powietrze i przeciągnął się na fotelu.
- Nie rozumiem, nie cieszysz się?
- Cieszę, cieszę! Ale wiesz, skąd pewność, że on czuje to samo?
Do stadionu był jeszcze kawałek, więc postanowiłam opowiedzieć mu co wydarzyło się wczorajszego wieczoru. Mówiłam szeptem, ponieważ niedaleko nas siedział Andres i Xavi. Iker cały czas uważnie mnie słuchał, ale na jego twarzy nie było choćby cienia uśmiechu.
- Dzisiaj też się widzieliśmy. Jest świetnym facetem.. Przy nim czuję, że jestem komuś potrzebna.. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie czułam.
Iker przyglądał mi się, wyglądał tak, jakby chciałby coś powiedzieć, ale nie może.
- Julka.. Posłuchaj mnie.. - chwycił mnie za ramię. Patrzył w okno, tak jakby układał sobie w głowie to, co chce mi powiedzieć. - cieszę się, że między wami tak się potoczyło, naprawdę. Jesteś moją przyjaciółką i twoje szczęście jest dla mnie ważne. Jednak.. Moim przyjacielem jest też Sergio... Kuźwa.. Jak on się dowie, że Ci powiedziałem, to mnie zabije.
- Nie dowie się..
Wyszeptałam uciekając wzrokiem po autobusie. Domyślałam się, co chce powiedzieć mi Iker.
- Sergio.. Jest w tobie zakochany..
- Tak myślałam.
Blado się uśmiechnęłam i spojrzałam za siebie. Siedział z Torresem i oboje o czymś dyskutowali.
- Co teraz?
- Nie wiem.. Muszę mu powiedzieć, że kocham Cesca..
- Nie wiem, czy będzie wkurzony, czy raczej zrozpaczony..
- Pewnie wkurzony i jeszcze bardziej go znienawidzi..
- Ale to już nie twój problem. - pocałował mnie w policzek i ścisnął moją dłoń. - cieszę się, że znalazłaś szczęście.
Uśmiechnęłam się do niego i oparłam się o szybę. Muszę porozmawiać z Sergio..
Po 5 minutach, byliśmy na stadionie olimpijskim. Gerard z Cesciem zrobili wyścig do szatni, co nie spodobało się trenerowi. Reszta w zwartym szeregu, pogrążeni w rozmowie udali się za trenerem. Ja razem z resztą sztabu szkoleniowego, udałam się na stadion by zająć miejsca na ławce rezerwowych. Moim zadaniem było kontrolowanie Gerarda i jego nogi, Carlesa i jego problemów z kręgosłupem, oraz Cesca i jego wymyślonej kontuzji kolana. Rozsiadłam się na jednym z miejsc w drugim rzędzie ławki rezerwowych i zrobiłam zdjęcie, które później przesłałam bratu. Następnie wyciągnęłam notes, w którym znajdują się moje notatki na temat Gerarda i Carlesa. Po upływie 30 minut, pojawił się trener.
- Trenerze! - poderwałam się z swojego miejsca i stanęłam przed nim z notesem. - Carles dziś gra?
- Tak, powiedział że czuje się dobrze.
- Każdy piłkarz tak trenerowi powie, byle zagrać.
- Ale Carlse jest dojrzały.
- Dobrze. Ja tylko wyrażam swoje zdanie w tym temacie.
- Myślisz, że po upływie 45 minut konieczna będzie dla niego zmiana?
- Mogę się o to założyć. Nawet sam o nią poprosi.
Trener zaśmiał się i wyciągnął rękę.
- W takim razie zakład.
Spojrzałam na niego zdumiona, ale przyjęłam wyzwanie.
- Zakład.
- Tylko o co?
- Osoba, która przegra stawia obiad po zgrupowaniu, całej drużynie włącznie ze sztabem szkoleniowym.
Za naszych pleców odezwał się prezes reprezentacji Hiszpanii, Angel Maria Villar. Vincente del Bosque ponownie się zaśmiał i spojrzał na niego ze zdumieniem.
- Ty się nie wtrącaj i ruszaj na swoje miejsce na trybunach.
Prezes również się zaśmiał i udał się w kierunku trybuny.
- Mi pasuje.
Tym razem, to trener patrzył na mnie ze zdumieniem.
- Twoja pensja jest na tyle wysoka, by wyżywić całą reprezentację Hiszpanii?
- Dlaczego trener zakłada, że przegram?
Uśmiechnęłam się do niego, a ten pomachał mi palcem przed oczyma.
- W takim razie stoi. Kto przetnie?
- O co się zakładacie?
Usłyszeliśmy Carlesa i oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Dowiesz się wkrótce Tarzanie. Przetniesz?
Zapytałam, a ten zdezorientowany przeciął nasz zakład i usiadł na ławce rezerwowych.
 - On nie może się dowiedzieć o zakładzie, jasne?
Trener pogroził mi palcem, a ja zasalutowałam.
- Tak jest szefie!
Zaśmiałam się i wróciłam na swoje miejsce. Do meczu zostało 15 minut, więc piłkarze którzy zajmowali ławkę rezerwowych, a byli wystawieni w podstawowym składzie, byli przeze mnie odesłani do tunelu.

***

Zaczął się mecz. Przede mną siedział Sergio, który podpadł trenerowi i to właśnie za niego do składu meczowego wskoczył Cerles. Obok niego siedział Torres i tak samo jak w autobusie, pogrążeni byli w rozmowie. Nie zwracałam na nich uwagi, ponieważ przez cały czas rozmawiałam z Ikerem i Xavim, którzy również nie wyszli w podstawowej jedenastce. Dyskutowaliśmy oczywiście na temat meczu. Śmialiśmy się z Neymara, który ślizgał się na murawie.
- Chłopak powinien korki zmienić.
Powiedział rozbawiony Iker, gdy Brazylijczyk wywrócił się przy wykonywaniu rzutu rożnego.
- Trzeba mu to uświadomić.. - powiedziałam i czekałam, aż Brazylijczyk będzie niedaleko naszej ławki rezerwowych. - Neymar! Neymar!
Nie wiem, jakim cudem mnie usłyszał, ale spojrzał na mnie z uśmiechem i pomachał mi.
- Zmień korki!
Dokończył za mnie Xavi. Neymar spojrzał na nas, bo widocznie nie dosłyszał o co nam chodzi. Po chwili jednak zrozumiał i pokazał nam kciuka. Gdy był rzut wolny dla Hiszpanii, za faul na Davidzie Villi, szybko pobiegł w kierunku ławki rezerwowych, by zmienić buty. Gdy ponownie nas mijał to krzyknął 'Dziękuję!'
- Sympatyczny z niego chłopak. Fakt, trochę nieogarnięty, ale sympatyczny.
- Musiał byś go Iker bliżej poznać. Jest nie tylko sympatyczny, ale bardzo mądry i zaradny. Sam wychowuje dziecko i godzi to z karierą piłkarza. Ja nie dałbym rady.
- Trzeba było się zabezpieczać.
Klepnęłam Ikera i cała nasza trójka wybuchnęła śmiechem.
- Dobra, koniec tego plotkowania. Przejdźmy do faktów. Ty i Cesc coś ten?
Pytanie Xaviego sprawiło, że zrobiłam się cała czerwona.
- Kręcą.
Dokończył za mnie Iker, dźgając mnie w bok. Obaj zaczęli przeciągać 'uuuuuuuu' i mnie łaskotać.
- Jesteście niepoważni!
Zaczęłam się śmiać.
- Okej Buraczku, wiemy. Co zrobicie ze swoją miłością? Ty w Madrycie, on w Barcelonie?
- Xavi! Tu roi się od dziennikarzy a ty się drzesz. Pogadamy w hotelu.
Ponownie wybuchnęli śmiechem, a ja zrobiłam obrażoną minę i wywróciłam oczami.
- Trzymam za słowo!
Równocześnie wstali i udali się w stronę tunelu, bo sędzia oznajmił koniec pierwszej połowy, która zakończyła się bezbramkowym remisem.
W drodze do szatni, usłyszałam za swoimi plecami Cesca i Andresa. Odwróciłam się by na nich zaczekać. Na ustach Cesca od razu pojawił się uśmiech. Podszedł do mnie i objął mnie ramieniem. Andres spojrzał na nas i się zaśmiał.
- Ja nie będę przeszkadzał. Victor! Czekaj..
Zrobił rozbieg i wskoczył na plecy Valdesa.
- Wy w tej Barcelonie macie taki zwyczaj, by wskakiwać wszystkim na plecy?
- No można to nazwać zwyczajem.
Uśmiechnął się do mnie i spojrzał mi w oczy.
- Nie patrz tak na mnie, bo ktoś się zorientuje, że między nami coś jest.
- Nikt się nie zorientuje, idziemy ostatni.
- Tu aż roi się od kamer i dziennikarzy.
- Racja.
Zdjął ramię z mojego ramienia i zrobił parę kroków do przodu. Zaśmiałam się i starałam z nim zrównać.
- No ale bez przesad.
- Znamy się?
Starał się być poważny, co mu nie wyszło. Klepnęłam go w ramie, a ten puścił mi oczko i oboje weszliśmy do szatni.
Na samym początku trener wygłosił krótką przemową, by zmobilizować swoich piłkarzy. Trwała ona około pięciu minut.
- To wszystko, co chciałem wam przekazać. Przypominam, że  musimy wygrać. Wiem, mecz towarzyski, ale za niedługo Mistrzostwa Świata. Musimy być zmobilizowani i traktować każdy mecz jak finał. Ktoś ma jakieś zażalenia lub chciałby coś powiedzieć?
Zaraz po tych słowach, rękę podniósł Carles Puyol.
- Ja bym prosił o zmianę.
Cicho się zaśmiałam i spojrzałam na trenera.
- Rozumiem, że kręgosłup?
- Tak, mecz jest bardzo wymagający fizycznie.
- Dobrze. W takim razie Marc, leć się rozgrzewać.
Marc Bartra podniósł się z miejsca i przybił sobie piątkę z Carlesem. Opuścił szatnię z szerokim uśmiechem. Dziś jego debiut w seniorskiej reprezentacji Hiszpanii.
- Jeszcze coś? Ktoś potrzebuje zmiany? - nie mogłam się powstrzymać i moja ręka poszybowała w górę. Trener spojrzał na mnie i cicho się zaśmiał. - tak Julio, co się stało?
- Chciałam tylko poinformować chłopaków, że trener postawi nam jutro obiad, po wylądowaniu w Madrycie.
Piłkarze byli zdziwieni, ale zaczęli się śmiać i klaskać. Trener pokiwał głową ze zrezygnowaniem.
- Tak to jest, jak się przegrywa zagłady z polakami.
W szatni zapanowała jeszcze większa euforia śmiechu. Piłkarze wychodząc na drugą połowę, przybijali mi piątki i gratulowali.

***

Druga połowa rozpoczęła się korzystnie dla Hiszpanii. Brazylia jakby zapomniała, że do ugrania jest jeszcze druga połowa, ponieważ piłkarze byli zdekoncentrowani i tracili niemalże każdą piłkę. Dochodziła 70 minuta meczu i trener postanowił zmienić Iniestę i wprowadzić Xaviego. Andres zaraz po tym, jak opuścił boisko, zajął miejsce obok mnie. Gdy ubrał kurtkę reprezentacji Hiszpanii i zadał swoje pierwsze pytanie.
- Jak tam Cesc?
Jako jedyny dotychczas mówił szeptem. Uśmiechnęłam się do niego i poprosiłam, by nadstawił ucho.
- Sam go zapytaj.
Zaśmiał i się na mnie spojrzał.
- Cieszę się, że tak się między wami ułożyło.
- Ja też.
Promiennie się uśmiechnęłam i skupiłam się na akcji, którą przeprowadzał Cesc z Davidem Villą. Piłkarz Atletico Madryt oddawał strzał z 15 metrów, po padaniu Fabregasa. Jednak trafił w nogi Daniego Alvesa. Piłka po rykoszecie, wylądował pod nogami Cesca, który bez namysłu wpakował ją do bramki. Cała ławka rezerwowych poderwała się z miejsc krzycząc i ciesząc się z strzelonej bramki. Była 83 minuta spotkania i trener zaczynał się denerwować. Stałam przy linii bocznej z Ikerem i oklaskiwaliśmy pięknego gola Cesca. Gdy piłkarze przestali celebrować bramkę, Cesc udając się w kierunku środka boiska, spojrzał mi w oczy i wskazując na mnie palcem wskazującym, zadedykował mi bramkę. Zakryłam rękoma usta ze zdumienia. Sam powiedział, że nasz związek ma być tajemnicą. Wszyscy piłkarze, którzy zajmowali ławkę rezerwowych, zaczęli gwizdać i nam gratulować, jak dzieci. Nieśmiało się do niech uśmiechałam i wróciłam na swoje miejsce.
- Cesc jeszcze nigdy nie dedykował bramek dziewczynie. Możesz czuć się wyjątkowa.
Andres poczochrał mi włosy i zrobił łyk napoju z bidonu, który miał pod nogami. Zaśmiałam się tylko i resztę meczu oglądałam z szerokim uśmiechem. Czułam na sobie wzrok jednego z dziennikarzy. Iker uprzedził mnie, że będzie on chciał zrobić ze mną wywiad.
- Spokojnie, tak Cię z Andrsem schowamy, że Cię nie złapią do wywiadu.
Uśmiechnęłam się w podzięce i wyczekiwałam ostatniego gwizdka sędziego.

***

Po meczu czekałam na piłkarzy w autobusie, razem z resztą sztabu szkoleniowego z wyjątkiem trenera, który rozmawiał z piłkarzami w szatni. Postanowiłam posłuchać muzyki, jednak usłyszałam jak ktoś wchodzi do autobusu.
- No cześć.
To był Sergio. Zajął miejsce koło mnie i skupił swój wzrok na butach. Był wkurzony, a przecież jego drużyna odniosła sukces.
- Hej.
Wyszeptałam w odpowiedzi i rozsiadłam się na fotelu, by poczuć się swobodniej.
- Nic nie mówiłaś, że łączy Cię coś z Cesciem..
- Bo nie łączyło.
- A od kiedy łączy?
- Od wczoraj.
- Od wczoraj..
Powtórzył moja słowa, tyle że szeptem. Chwycił za swoją torbę i chciał wrócić na tył autobusu.
- Sergio.. - chwyciłam go za rękę i na niego spojrzałam. - przepraszam..
- Za co? Że nie potrafiłaś mnie pokochać tak jak ja Ciebie? Naprawdę drobiazg.
- Nie mów tak..
Pochyliłam głowę i zaczęłam bawić się słuchawkami.
- Posłuchaj.. - schylił się i delikatnie podniósł mój podbródek. - nie pozwolę, by ten Barcelończyk mi Cię odebrał.
Patrzyliśmy sobie chwilę w oczy, ale gdy usłyszeliśmy śmiechy na zewnątrz autokaru, odszedł bez słowa na swoje poprzednie miejsce.

_________________________________________________________

CZYTASZ -> KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ! :)

Rozdział wyszedł mi IDEALNIE! xd jest w nim wszystko tak jak chciałam ♥ mam nadzieję, że wy też jesteście zadowoleni :)
Teraz chciałabym prosić o komentarze <3 Bo one serio są dla mnie ważne ;D jak dla każdego blogera, więc nawet najkrótszy komentarz sprawia radość i chęć dalszego pisania :3

Do następnego! ;*