Obudził mnie telefon od mojego młodszego brata Patryka. Mieszka w Londynie, jest świetnym aktorem i praktycznie każdego dnia poświęcamy godzinę, albo dwie, by opowiedzieć co ciekawego (bądź niekoniecznie ciekawego) dzieje się w naszym życiu. Spojrzałam na zegarek - 07:00.
- No chyba Cie Synku pogięło.
Przywitałam się z nim zaspanym głosem.
- No witam najlepszą siostrę na świecie !
- Mówisz tak, bo jestem Twoją jedyną siostrą ! Co tak wcześnie dzwonisz ?
- Ponieważ zaraz lecę do pracy i wrócę późno, a stęskniłem się za Twoim głosem.
Ironicznie zaśmiałam się do słuchawki i wstałam z łóżka, ubierając sweter i udając się do kuchni.
- Co tam u Ciebie słychać ?
- W sumie, to nic się nie zmieniło, tylko w końcu udało mi się zaprosić na randkę tą makijażystkę, o której Ci tyle opowiadałem.
Odpowiedział z wyraźną dumą w głosie.
- No, no, no ! Młody, szalejesz.
Włączyłam głośnik i położyłam telefon na stole, szykując sobie śniadanie.
- Wiem, wiem. A co tam u Ciebie ? Jak tam praca w Legii ?
No tak, nadszedł czas, by powiedzieć mojemu braciszkowi, że będę pracować w Realu. Bałam się Jego reakcji, ponieważ jest On zagorzałym Cule. Przełknęłam głośno ślinę i chrząknęłam nalewając sobie kawy do kubka z napisem "FC Barcelona" (prezent od brata).
- Tak .. A więc .. Nie jestem już fizjoterapeutką Legii Warszawa .. Dostałam ofertę nie do odrzucenia, by pracować w Hiszpanii.
- W Hiszpanii !? O kurde ! Czyżby FC Barcelona ? No racja, nie do odrzucenia ! Szczęściara ! - Przygryzłam warkę i zrobiłam łyk kawy następnie głośno wypuszczając powietrze. - Stara ? .. Od Barcy, prawda ?
- Młody nie bij ..
- Nie mów, że od Realu .. - Milczałam i po chwili usłyszałam cicho klnącego brata, po drugiej stronie słuchawki. - Jak mogłaś przyjąć ich ofertę ? .. Przecież kibicujesz Barcy .. ZDRAJCZYNI !
- Ej ! Ty kibicujesz Barcy, a ja chcę się rozwijać.
- Ale w Madrycie ?!
- Wszystko jedno gdzie !
Nastała krępująca cisza.
- No dobra .. Rozumiem .. Ale obiecaj mi, że jak będzie w Barcelonie, to załatwisz mi koszulki i autografy Messiego i Fabregasa.
- Obiecuję ! Dziękuję, że zrozumiałeś.
- Mam tylko nadzieję, że obrzydnie Ci się praca z ... Na przykład Pepe i poszukasz pracy w innym Hiszpańskim klubie.
- Tak, tak też Cię kocham.
Oboje się zaśmialiśmy. Brakuje mi tego głupka. Już ponad dwa lata mieszkamy osobno. Zawsze byliśmy nierozłącznym rodzeństwem, we wszystkim się zgadzaliśmy i nigdy się nie kłóciliśmy, rozumieliśmy się bez słów... Niestety dorośliśmy. To podzieliło nasze drogi. Na szczęście kontakt nadal mamy bardzo dobry.
- Dobra Stara, kończę.
- Okey leć Młody. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też.
Rozłączyłam się i kończąc poranną kawę, wzięłam do rąk gazetę. Na okładce był Cesc Fabregas, w towarzystwie Gerarda Pique i Shakiry. Pod zdjęciem widniał napis "Ciągle samotny Cesc Fabregas (26 l.) bawi się w przyzwoitkę". Parsknęłam śmiechem i udałam się do pokoju, by przygotować się na ostatni dzień pracy, z piłkarzami Legii.
***
Pożegnania zawsze są trudne. Wystarczyło, że przekroczyłam próg szatni i każdy piłkarz wiedział, że to nasz ostatni dzień współpracy. Najbardziej ubolewał Kuba. Nie nazwę Go moim przyjacielem, ale dobrym kolegą, z którym pracowałam już drugi miesiąc. Skończyliśmy godzinną sesję i wracaliśmy do szatni, rozmawiając na temat Jego kontuzji.
- Pamiętaj, jeśli nowy fizjoterapeuta będzie twierdził, że z tym możesz już grać, to Go nie słuchaj. Musisz jeszcze dwa tygodnie wytrzymać bez piłki, bo jeśli teraz zaczniesz grać, to kontuzja Cię nie opuści. Mogę dać Ci przykład najlepszego piłkarza na świecie, Leo Messiego. Musi pauzować do końca roku, ponieważ nie wyleczył do końca kontuzji.
Puściłam mu oczko, poprawiając swoją torbę na ramię i stając przed drzwiami prowadzącymi do szatni.
- Będzie mi Cię brakować Julka.
Uśmiechnęłam się do niego i ostatni raz przytuliłam.
- Mi Ciebie też. Życzę powodzenia.
- I wzajemnie.
Pomachałam mu i udałam się pożegnać z zarządem. Nie trwało to długo, podpisałam parę papierów, uścisnęłam dłoń prezesowi i trenerowi, po czym poszłam na parking, gdzie czekała na mnie taksówka. Pojechaliśmy do mieszkania po moje walizki, następnie jadąc na lotnisko. Dziś 15 listopad, o 12:00 mam spotkanie w siedzibie Realu. Mam nadzieję, że się nie spóźnię. Odprawa - lot - lądowanie. Nim się spostrzegłam, jechałam hiszpańską taksówką pod zarząd Realu Madryt. 11:50 zapłaciłam kierowcy i dosłownie wbiegłam do ogromnego budynku. Wyciągnęłam telefon i napisałam sms-a do Patryka "Jestem w Madrycie". Po minucie dostałam odpowiedź "Serce mi się kraja :c". Przewróciłam oczami i starałam się znaleźć biuro Florentono Pereza.
- W czymś pomóc ?
Wzdrygnęłam się i obróciłam na pięcie. No nie wierzę.
- Iker Casillas ?
Mężczyzna uśmiechnął się i podał mi rękę.
- Tak, a ty ?
- Julia, Julia Romeo. Będę nową fizjoterapeutką.
Obdarzył mnie ciepłym uśmiechem, na co ja odpowiedziałam tym samym.
- W takim razie bardzo miło Cię poznać. A więc czego szukasz ?
- Biura pana Pereza.
Hiszpan zaśmiał się kpiąco i wskazał palcem za moimi plecami.
- Serio ? To tu a ja jak głupia biegam i szukam tego chorego biura ? - Oboje się zaśmialiśmy. - Okey, w takim razie bardzo dziękuję.
- Nie ma za co. Do zobaczenia.
Kiwnęłam mu i zapukałam do biura. Po chwili usłyszałam, że mogę wejść.
Rozmowa zajęła nam parę minut. Perez .. Co mogę o nim powiedzieć ? Nie polubiłam Go. Miał taki nudny głos, był strasznie pewny siebie i arogancki.
- Podpiszę pani umowę na okres próbny, który będzie trwał dwa miesiące, jeśli się pani nie spisze, będę musiał pani podziękować.
- Na okres próbny ? Ale ..
- Podpisuje pani, czy wraca do Polski ?
Spojrzałam na niego z otwartymi ustami ze zdziwienia, ale szybko je zamknęłam, ponieważ Perez spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem. Podpisałam umowę z nadzieją, że piłkarze będą raczej tacy z charakteru jak Iker, a nie jak ich prezes.
- Pracę zacznie pani od jutra, ale chciałbym by była pani obecna na treningu, który za niedługo się zacznie.
- Oczywiście.
- Podpiszę pani umowę na okres próbny, który będzie trwał dwa miesiące, jeśli się pani nie spisze, będę musiał pani podziękować.
- Na okres próbny ? Ale ..
- Podpisuje pani, czy wraca do Polski ?
Spojrzałam na niego z otwartymi ustami ze zdziwienia, ale szybko je zamknęłam, ponieważ Perez spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem. Podpisałam umowę z nadzieją, że piłkarze będą raczej tacy z charakteru jak Iker, a nie jak ich prezes.
- Pracę zacznie pani od jutra, ale chciałbym by była pani obecna na treningu, który za niedługo się zacznie.
- Oczywiście.
- Dobrze, w takim razie teraz pozna pani swoich podopiecznych.
Kiwnęłam głową i wyszłam za nim z gabinetu. Szliśmy chwilę w ciszy, gdy stanęliśmy przed drzwiami do szatni piłkarzy.
- Może pani wejść, ja nie mam w zwyczaju odwiedzania ich w takich okolicznościach.
Powiedział to bezbarwnym tonem i tak po prostu odszedł. Wyciągnęłam telefon i napisałam kolejnego smsa do Patryka "Wchodzę do szatni" i znowu szybka odpowiedź "Niech Bóg Ci to wybaczy ;/". Najukochańszy brat na świecie. Zapukałam, ale nie usłyszałam odpowiedzi, więc po prostu weszłam. Gdy przeszłam przez próg wszystkie rozmowy ucichły. Szukałam wzrokiem Ikera, ale Go ie dostrzegłam.
- Cześć .. Jestem Julia i będę waszą nową fizjoterapeutką.
- Zajebiście .. - Pepe. Patryk miał rację, wystarczyło jedno Jego słowo i obrzydła mi ta praca. Spojrzał na mnie i dokończył z ironicznym uśmiechem. - Wystarczy, że któryś z nas złapie jakąś gorszą kontuzję i wylecisz.
Co za typ. Nie wiedziałam co powiedzieć, ale na szczęście pojawił się bramkarz Królewskich.
- Ooo Julia !
Podszedł do mnie i przytulił. Widzący to Pepe podszedł do mnie i szepnął na ucho.
- To, że zdobyłaś sympatię kapitana, nie znaczy, że zdobędziesz ją od nas.
Poklepał mnie po ramieniu i naszła mnie ogromna ochota, by mu przywalić.
- Spokojnie Julka, przyzwyczaisz się.
Iker puścił mi oczko, czym mnie uspokoił. Wszyscy piłkarze zaczęli opuszczać szatnię, ponieważ zaraz miał się zacząć trening. Nie miałam na to ochoty, ale podpisując umowę z klubem, jestem do tego zmuszona. Iker wrócił po rękawice i już chciałam wychodzić, gdy przede mną stanął wysoki blondyn.
- Moją sympatię zdobyłaś zaraz po tym , jak weszłaś do szatni i otworzyłaś tą uroczą buźkę.
Sergio Ramos. Wiele o nim czytałam i z tego co wiem, lubi, a nawet uwielbia bajerować kobiety. Przewróciłam oczami i chciałam Go minąć, widząc, że Iker udał się już w stronę murawy. Niestety nie było mi to dane, ponieważ ponownie zagrodził mi drogę, szeroko się uśmiechając.
Sergio Ramos. Wiele o nim czytałam i z tego co wiem, lubi, a nawet uwielbia bajerować kobiety. Przewróciłam oczami i chciałam Go minąć, widząc, że Iker udał się już w stronę murawy. Niestety nie było mi to dane, ponieważ ponownie zagrodził mi drogę, szeroko się uśmiechając.
- Czego chcesz ?
- Na pewno chcesz wiedzieć ? - Poruszył wymownie brwiami. Zignorowałam to, ale On widząc, że nie imponuje mi taką rozmową zmienił swoją odpowiedź. - Dla takiej ślicznej buźki jestem w stanie zrobić wszystko.
- Na pewno chcesz wiedzieć ? - Poruszył wymownie brwiami. Zignorowałam to, ale On widząc, że nie imponuje mi taką rozmową zmienił swoją odpowiedź. - Dla takiej ślicznej buźki jestem w stanie zrobić wszystko.
Uśmiechnął się, a ja postanowiłam mu dopiec.
__________________________________________________________
- W takim razie zabierz mnie do Barcelony cwaniaku.
Ironicznie się uśmiechnęłam i w końcu udało mi się go minąć. Po chwili usłyszałam Jego głos.
Ironicznie się uśmiechnęłam i w końcu udało mi się go minąć. Po chwili usłyszałam Jego głos.
- Okey ! Kiedy tylko zechcesz.
Przebiegną koło mnie posyłając całusa i dołączając do idącego parę metrów przede mną Ikera.
- Super ..
Powiedziałam sama do siebie przewracając oczami. Zajęłam miejsce na ławce rezerwowych i oczekiwałam na trenera drużyny. Ramos cały czas patrzył w moją stronę. Uśmiechał się, popisywał, zaczęło mnie to irytować. Zamiast normalnie porozmawiać, wolał pokazywać, jaki to on jest wspaniały i pewny siebie. Poczułam czyjąś rękę na ramieniu.
- Panienka Julia Romeo ?
- Tak, to ja.
- Carlo Ancelotti. Jestem trenerem. Chciałabym, by pani zaczęła pracę już dziś.
Spojrzałam na niego ze zdziwieniem, ale po chwili kiwnęłam głową.
- Oczywiście, za 15 minut będę gotowa do pracy.
- Kobieto zrozum, że ja tego nie będę robił.
- O co Ci do jasnej cholery chodzi ?! Ja jestem fizjoterapeutą, czy ty ?! Zamierzasz mnie zawodu uczyć ?!
Już od dobrych paru minut kłóciłam się z Pepe, którego dopingował Marcelo.
- Nie denerwuj się, złość piękności szkodzi.
Zaśmiał się Marcelo i przybił piątkę Pepemu. Nie wytrzymałam.
- Wiecie co ? Skoro jesteście tacy mądrzy, to sami sobie radźcie.
Rzuciłam notesem o murawę i kierowałam się w stronę tunelu. Usłyszałam za sobą tylko głos przepraszającego Marcelo. Miałam już wszystkiego dość, miałam gdzieś, że mogę stracić pracę. Opuściłam ośrodek treningowy i oparłam się o jego strukturę, zjeżdżając w dół. Wyciągnęłam z kieszeni paczkę papierosów i zapaliłam jednego. Rzadko palę, zazwyczaj wtedy, kiedy nie daję rady się sama uspokoić.
- Julia ? Wszystko gra ?
Zobaczyłam przed sobą Sergio. Kucnął przede mną i spojrzał z troską. Nie poznawałam Go.
- Nic nie jest w porządku.
Otarłam spływającą po policzku łzę i zaciągnęłam papierosa. Ramos pokręcił głową i wyjął go z mojej ręki.
- Nie będziesz się z tego powodu truć. Znam lepsze rozwiązanie.
W Jego głosie nie było ani grama pewności siebie, czy też aroganci. Słyszałam tylko troskę.
- Niby jaki ?
- Dziś już nie wracasz do pracy. Za trzy godziny wylatujemy do Barcelony.
Przebiegną koło mnie posyłając całusa i dołączając do idącego parę metrów przede mną Ikera.
- Super ..
Powiedziałam sama do siebie przewracając oczami. Zajęłam miejsce na ławce rezerwowych i oczekiwałam na trenera drużyny. Ramos cały czas patrzył w moją stronę. Uśmiechał się, popisywał, zaczęło mnie to irytować. Zamiast normalnie porozmawiać, wolał pokazywać, jaki to on jest wspaniały i pewny siebie. Poczułam czyjąś rękę na ramieniu.
- Panienka Julia Romeo ?
- Tak, to ja.
- Carlo Ancelotti. Jestem trenerem. Chciałabym, by pani zaczęła pracę już dziś.
Spojrzałam na niego ze zdziwieniem, ale po chwili kiwnęłam głową.
- Oczywiście, za 15 minut będę gotowa do pracy.
***
- O co Ci do jasnej cholery chodzi ?! Ja jestem fizjoterapeutą, czy ty ?! Zamierzasz mnie zawodu uczyć ?!
Już od dobrych paru minut kłóciłam się z Pepe, którego dopingował Marcelo.
- Nie denerwuj się, złość piękności szkodzi.
Zaśmiał się Marcelo i przybił piątkę Pepemu. Nie wytrzymałam.
- Wiecie co ? Skoro jesteście tacy mądrzy, to sami sobie radźcie.
Rzuciłam notesem o murawę i kierowałam się w stronę tunelu. Usłyszałam za sobą tylko głos przepraszającego Marcelo. Miałam już wszystkiego dość, miałam gdzieś, że mogę stracić pracę. Opuściłam ośrodek treningowy i oparłam się o jego strukturę, zjeżdżając w dół. Wyciągnęłam z kieszeni paczkę papierosów i zapaliłam jednego. Rzadko palę, zazwyczaj wtedy, kiedy nie daję rady się sama uspokoić.
- Julia ? Wszystko gra ?
Zobaczyłam przed sobą Sergio. Kucnął przede mną i spojrzał z troską. Nie poznawałam Go.
- Nic nie jest w porządku.
Otarłam spływającą po policzku łzę i zaciągnęłam papierosa. Ramos pokręcił głową i wyjął go z mojej ręki.
- Nie będziesz się z tego powodu truć. Znam lepsze rozwiązanie.
W Jego głosie nie było ani grama pewności siebie, czy też aroganci. Słyszałam tylko troskę.
- Niby jaki ?
- Dziś już nie wracasz do pracy. Za trzy godziny wylatujemy do Barcelony.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)
Wiem, że rozdział miał się pojawić po zakończeniu opowiadania o córce Carlesa, ale mam już rozdział napisany od samego początku i już od dłuższego czasu chciałam go opublikować xd
Przepraszam moja najukochańsze Cules za tak ogromną dawkę Realu Madryt ! Ale obiecuję, że w kolejnych rozdziałach będzie Go coraz mniej :)
Mam nadzieję, że rozdział się podoba i zachęci was do dalszego czytania :3
Do następnego ! ;*